Kwiecień był poważnym testem. Cztery niedziele bez handlu w miesiącu w tym roku już się nie powtórzą. Na szczęście dla marketów. W porównaniu z ubiegłym rokiem nastąpiło wyraźne wyhamowanie sprzedaży, co bardzo mocno zaskoczyło ekonomistów. Wpływ na to, oprócz zakazu handlu, miały przesunięte święta.
Sprzedaż detaliczna w kwietniu była o 5,3 proc. niższa niż w marcu. Lepiej wygląda porównanie z kwietniem ubiegłego roku, bo w tym czasie zwiększyła się o 4,6 proc. Jest to jednak i tak najgorszy wynik od października 2016 roku - wynika z opublikowanych w środę danych GUS.
Najnowsze statystyki okazały się sporym, negatywnym zaskoczeniem. Średnia prognoz ekonomistów zakładała wzrost sprzedaży w skali roku o 8,1 proc., czyli prawie dwukrotnie większy. Spadek dynamiki jest tym bardziej zauważalny, że jeszcze w marcu była ona na poziomie 9,2 proc.
- To duże zaskoczenie. Wynik jest ponad 3 pkt proc. gorszy niż prognozowaliśmy - przyznaje Piotr Bartkiewicz, ekonomista mBanku. Wskazuje, że w pełni wyjaśniają to zmiany w dwóch kategoriach: żywności i sprzedaży w niewyspecjalizowanych sklepach, czyli marketach i dyskontach.
W cenach stałych (bez uwzględniania inflacji, a więc skupiając się na samej wielkości sprzedaży) sprzedaż żywności zmalała w ciągu miesiąca o 17,6 proc., a w ciągu roku o 10,4 proc. W marketach i dyskontach obroty zmalały odpowiednio o 13,9 i 1,9 proc.
Na sprzedaży marketów ciążył w dużej mierze zakaz handlu w niedzielę.
- O ile w marcu, po wejściu w życie zakazu handlu w niektóre niedziele, tylko dwie z czterech niedziel były niehandlowe, o tyle w kwietniu niedziel z zakazem handlu było aż cztery - wskazuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Kwiecień był pod tym względem wyjątkowym miesiącem. Tylko w ostatni weekend można było swobodnie zrobić zakupy. Taka sytuacja już w tym roku nie będzie mieć miejsca.
Niedziele wolne od handlu w kwietniu src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1532592467&de=1533222600&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=ING&colors%5B0%5D=%230082ff&tid=0&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
źródło: kalendarz WP
Najnowsze dane pokazują, że presja na sprzedaż marketów może być spora od przyszłego roku. Ustawa o ograniczeniu handlu zaproponowana przez "Solidarność", a przyjęta przez większość parlamentarną Prawa i Sprawiedliwości, wprowadza trzy niehandlowe niedziele w miesiącu. Z kolei w 2020 roku zakupów w żadną niedzielę już nie zrobimy.
- Sprzedaż w sieciach handlowych mogła być jeszcze niższa, gdyby nie zmasowane akcje promocyjne sklepów zachęcające klientów do robienia zakupów w piątek i sobotę oraz wydłużenie godzin pracy, szczególnie w dni poprzedzające wolne niedziele - mówi Zbigniew Maciąg, ekspert Konfederacji Lewiatan. - Co ciekawe, na kiepski kwiecień narzekają także właściciele małych sklepów, które miały być beneficjentami niedzielnego ograniczenia handlu.
- Na razie na zakazie handlu w niedziele tracą wszyscy. Duże sieci handlowe, mali przedsiębiorcy i sklepy internetowe. Za wcześnie jednak wyciągać daleko idące wnioski tylko na podstawie dwóch nietypowych miesięcy. Coś więcej o skutkach dla gospodarki zakazu handlu w niedziele będziemy mogli powiedzieć dopiero za kilka miesięcy - podkreśla.
Wysoko zawieszona poprzeczka
Na negatywny wpływ zakazu handlu zwraca uwagę Przemysław Kwiecień. Ekonomista XTB podkreśla jednak, że efekt ten będzie widoczny tylko na początku okresu obowiązywania restrykcji, bo konsumenci dostosują się do nowej rzeczywistości. W długim okresie nie będzie to miało większego znaczenia dla sprzedaży detalicznej ogółem.
Większy od prognoz spadek sprzedaży w kwietniu ekspert tłumaczy też bardzo wysoko zawieszoną poprzeczką przed rokiem.
- W zasadzie od początku ubiegłego roku popyt wśród polskich konsumentów jest bardzo duży. Nie do utrzymania w dłuższym czasie. Nie będzie rósł w nieskończoność, gdy gospodarka rozwija się w okolicach 5 proc. - komentuje ekonomista XTB.
Podkreśla, że oczywiście nie ma obaw, że czeka nas załamanie. Sytuacja finansowa gospodarstw domowych jest bardzo dobra. W związku z tym prognozuje odbicie dynamiki sprzedaży detalicznej w kolejnych miesiącach w okolice 7-8 proc.
Analityk XTB obrazuje skalę wpływu zakazu handlu przeliczając dane o sprzedaży łącznie za marzec i kwiecień, co pozwala wyłączyć bezpośredni wpływ świąt Wielkanocnych, które były w tym roku przesunięte. Okazuje się, że sprzedaż detaliczna w takiej konfiguracji w skali roku wzrosła o 6,4 proc. wobec 7,3 proc. przed rokiem. Widać więc, że nie jest to już tak wyraźna różnica.
Wielkanoc zamieszała w wynikach
- Marcowy wynik podbudowany został dokonywanymi przez gospodarstwa domowe zakupami przed przypadającą w tym roku na 1-2 kwietnia Wielkanocą, natomiast w samym kwietniu tego czynnika już zabrakło - zauważa Monika Kurtek.
Według Piotra Bartkiewicza z mBanku Wielkanoc jest wręcz głównym winowajcą spadku sprzedaży. Choć kalendarz był wcześniej wszystkim znany, zaskoczyła skala, w jakiej świąteczne zakupy przesunęły się na marzec.
- Spadek w miażdżącym stopniu jest efektem wczesnej Wielkanocy w tym roku i później obchodzonych świąt przed rokiem. Zmienność sprzedaży w marketach, szczególnie żywności, jest zawsze bardzo duża w okolicach świąt - podkreśla ekspert mBanku.
Potwierdzeniem tej tezy mają być wyniki za maj, które powinny pokazać wyraźnie większą sprzedaż. Bartkiewicz oczekuje, że w skali roku przyspieszy z 4,6 do 7-8 proc. Tak jak było to w poprzednich miesiącach, także tych sprzed wprowadzenia zakazu handlu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl