Ojciec spotka się z córką w sądzie. Taki najpewniej będzie finał sporu pomiędzy Adamem Karolem Czartoryskim a jego córką Tamarą - wynika z informacji money.pl. To następny odcinek trwającej od kilku tygodni walki w rodzinie. W tle jest 500 mln zł i kolekcja kilkudziesięciu tysięcy przedmiotów rodu.
- Chciałbym przeprosić wszystkich członków rodu Czartoryskich za żenujące zachowanie mojej córki, Tamary. Nigdy w historii naszego rodu nie musieliśmy stawić czoła tak niegodnej sytuacji - tymi słowami Adam Karol Czartoryski rozpoczyna kolejne oświadczenie, które trafiło do money.pl. Zaznacza, że jego córka zachowuje się jak celebrytka i byłaby szczęśliwa, gdyby sama przejęła pieniądze, które polski rząd zapłacił za kolekcję Czartoryskich. - Środki nie trafiły na moje konto - przekonuje również inicjator sprzedaży kolekcji. I zapowiada spotkanie z córką przed sądem. Dlaczego? Za naruszanie dóbr osobistych i wysuwanie fałszywych oskarżeń.
O co chodzi?
Polski rząd kupił zbiór kilkudziesięciu tysięcy przedmiotów rodu za niebagatelną sumę 100 mln euro (+ 8 proc. VAT). W sumie w grę wchodzi prawie pół miliarda złotych. Sprawa transakcji powróciła po roku, gdy pieniądze trafiły na konto zupełnie nowej fundacji założonej w Liechtensteinie, a w sprawie głos zabrała Tamara Czartoryska, córka Adama Karola. Transakcję określiła wprost: nielegalna próba wyprowadzenia pieniędzy z Polski.
- Od samego początku obstawałam przy tym, że fundusze powinny pozostać w Polsce, służąc interesowi publicznemu i należy nimi rozporządzać według obiektywnych kryteriów. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, niech przedstawi dowody. Jeśli ktoś słyszał inaczej, niech szuka odpowiedzi w moich działaniach. Czyny warte są więcej niż słowa - wyjaśniała w korespondencji z money.pl Tamara Czartoryska. Zaznaczała, że jej ojciec dążył do otrzymania pieniędzy na własne prywatne konto.
Na słowa Czartoryskiej po długim milczeniu zareagował sam Adam Karol Czartoryski. Wcześniej twierdził, że do sprawy nie chce się odnosić publicznie. Zmienił zdanie.
- Środki ze sprzedaży i darowizny nie zostały przelane na moje prywatne konto, lecz na rzecz fundacji pożytku publicznego w Liechtensteinie oraz Polsce. Po uzyskaniu wszystkich niezbędnych zgód ze strony odpowiednich organów. Fundacja podlega ścisłej kontroli ze strony niezależnego audytora oraz organów nadzoru administracyjnego, zarówno jeśli chodzi o realizację swoich celów, jak i zgodność jej działalności ze statutem. Cele te są identyczne z celami Fundacji XX. Czartoryskich, a fundusze zostaną wykorzystane dla ich realizacji. W istocie, niedługo ogłosimy pierwszy program darowizn - zapewnia.
- To wszystko musiało stanowić ogromne rozczarowanie dla Tamary - pisze Czartoryski. - Jako celebrytka byłaby szczęśliwsza, gdyby miała kontrolę nad tymi funduszami dla swojej własnej chwały - dodaje.
- Wszyscy członkowie organów Fundacji XX. Czartoryskich, w tym ja, rozważają podjęcie kroków prawnych przeciwko Tamarze Czartoryskiej za naruszenie praw osobistych oraz wysuwanie fałszywych oskarżeń - pisze wprost.
Czartoryski ostrzega również media. - Powinny wziąć to pod uwagę, zanim zaczną rozpowszechniać oczerniające wypowiedzi Tamary - dodaje.
Spór o miliony
Przypomnijmy - Fundacja Czartoryskich otrzymała od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego prawie 500 mln zł (100 mln euro + 8 proc. VAT), w ramach transakcji sprzedaży 86 tys. obiektów muzealnych, budynków i biblioteki. Symbolem zawartej umowy był najcenniejszy obiekt w nabytej kolekcji, czyli obraz Leonarda DaVinci "Dama z gronostajem". Całą kwotę fundacja Czartoryskich przekazała na rzecz nowo powstałej fundacji Le Jour Viendra z siedzibą w Liechtensteinie.
Jak tłumaczył w wywiadzie dla money.pl Maciej Radziwiłł, prezes Fundacji XX Czartoryskich, sprzedaży nie dało się uniknąć. Kolekcja po prostu by niszczała. Przeniesienie pieniędzy z kolei nie ma na celu ich ukrycia i wydania, a zabezpieczenie przed prawem w Polsce. I jak dodawał Radziwiłł - przed samowolą urzędników. W rozmowie z money.pl zapewniał, że nie boi się wizyty CBA.
Wtedy do akcji wkroczyła Tamara Czartoryska, córka Adama Karola Czartoryskiego - czyli fundatora kolekcji i inicjatora sprzedaży.
W ruch poszły noże. Tamara Czartoryska oświadczyła, że gdy dowiedziała się o zamiarach księcia Adama Czartoryskiego i Macieja Radziwiłła co do przekazania funduszy obcej fundacji, wielokrotnie podkreślała, że takie działanie jest niemoralne i potencjalnie łamie prawo - głównie z powodu zagrożenia unikaniem podatków i ryzykiem prania pieniędzy.