Ponad miliard złotych stracili już rolnicy przez tegoroczną suszę. Ministrowie rolnictwa i administracji we wtorek poinformowali jednak, że stanu klęski żywiołowej nie będzie. Andrzej Halicki argumentował, że nie ma takiej potrzeby, bo żywności w Polsce nie zabraknie. Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej to rzeczywiście ekstremalne rozwiązanie, które przypomina stan wojenny.
Nie będzie wprowadzenia stanu klęski żywiołowej z powodu suszy. - To dodatkowe obowiązki nie tylko dla rolników, ale i reszty obywateli. Budżet na pomoc dla producentów żywności nie uległby wówczas zmianie - poinformował po posiedzeniu Rady Ministrów szef resortu rolnictwa Marek Sawicki.
Rolnicy się jednak jej domagają, i to mimo zapewnień rządu o znacznej pomocy finansowej.
- Susza jest przeraźliwa. Od sześciu tygodni na moje pola nie spadła nawet jednak kropla deszczu! Próbowałem już dwukrotnie wjeżdżać z maszynami i zbierać porzeczki, ale to jest działanie kompletnie pozbawione sensu. Zbiory wynoszą tylko 20 proc. tych zwyczajnych – mówi money.pl rolnik z Podlasia Stanisław Trzonkowski. Na kilkuset hektarach uprawia głównie czarną porzeczkę.
Jak dodaje, jedyne co w ostatnim czasie robi, to sprawdzanie prognoz pogody. Nasłuchuje radia, szuka w internecie, wydzwania na specjalny płatny numer z prognozami.
- Mam przed sobą właśnie mapę suszową. 80 proc. kraju objęte jest tym kataklizmem. Nie wiem nad czym rząd się zastanawia i dlaczego jeszcze nie wprowadził stanu klęski żywiołowej - mówi Trzonkowski.
Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej to bowiem nie byle co. Na konferencji prasowej minister cyfryzacji i administracji Andrzej Halicki, stwierdził, że nie ma powodu do jego wprowadzania, bo nie grozi nam brak żywności.
Problemem nie jest bowiem tylko przeniesienie wyborów i referendum. Nawet ogłoszenie stanu tylko na części terytorium kraju oznacza, że głosować nie będziemy mogli przez 90 dni. To jednak jeszcze nic w porównaniu z tym co mogłoby czekać pracowników oraz firmy. Zapewne ze względu na to rząd się powstrzymał przed tym ruchem.
- To rzeczywiście coś na kształt stanu wojennego. Podobne są ograniczenia, ale inne są przyczyny jego wprowadzenia - mówi money.pl prawnik Tomasz Gawarecki z kancelarii Kaczor Klimczyk Pucher Wypiór.
Po pierwsze ustawa o stanie klęski żywiołowej zezwala na to, aby władze wstrzymały działanie pewnych przedsiębiorstw. Można na przykład w obliczu suszy zakazać uruchamiania fabryk, które zużywają dużo wody. Jednocześnie możliwe jest także, że władza centralnie nakaże części przedsiębiorców pracę nie na swój rachunek, ale państwa. Deszczu to jednak nie wywoła. Dlatego stan klęski żywiołowej jest raczej niepotrzebny.
- Ustawa jako jedną z przyczyn wprowadzenia stanu przewiduje suszę. Ustawodawca uznał więc, że instrumenty w niej zapisane mogą pomóc z nią walczyć. Tyle teorii. Praktycznie rzeczywiście jednak trudno znaleźć przykłady jej zastosowania w aktualnej sytuacji - mówi Gawarecki.
Dodaje jednak, że można sobie na przykład wyobrazić nakazanie firmom transportowym dowożenie wody w miejsca, gdzie jej nie ma. Artykuł 21 ustawy o stanie klęski żywiołowej mówi też, że władze mogą „nakazać pracodawcy oddelegowania pracowników do dyspozycji organu kierującego działaniami prowadzonymi w celu zapobieżenia skutkom klęski żywiołowej lub ich usunięcia”.
Wprowadzenie stanu umożliwia także wprowadzenie kartek na żywność (reglamentowanie zaopatrzenia), a nawet odgórne ustalanie cen lub okresowy zakaz ich podwyższania na konkretne produkty.
To jednak jeszcze nic. W obliczu stanu klęski żywiołowej możliwe jest nawet przymusowe wysiedlenie czy wyburzenie części budynków. To zapisy na wypadek np. skażenia środowiska czy epidemii.
- Możliwe jest też wprowadzenie zakazu działania pewnych firm. Ostatnio słychać, że pożary związane z suszą często wywołują pojazdy mechaniczne. Wprowadzenie stanu klęski umożliwi zakazanie ich poruszania na polach czy w lasach. Można sobie wyobrazić, że z tego samego powodu staną wszystkie tartaki leśne - mówi prawnik kancelarii Kaczor Klimczyk Pucher Wypiór.
Poza tym ustawa wprowadza możliwość zawieszenia imprez masowych czy daje prawo do decydowania przez władze kto, gdzie i kiedy może przebywać. Problemy mogą mieć nie tylko przedsiębiorców, ale też związkowcy.
W artykule 21 punkt 17 czytamy o zakazie „prowadzenia strajku w odniesieniu do określonych kategorii pracowników lub w określonych dziedzinach”. Dodatkowo firmy, które na zlecenie władz, mają wykonywać jakiekolwiek działania zapobiegające skutkom klęski, mogą całkowicie przeorganizować pracę swoich pracowników.
Ustawa daje im uprawnienia do nakazania pracy w święta czy wydłużenia czasu pracy. Ograniczenia w stosowaniu tego typu prawa nie dotyczy jedynie kobiet w ciąży, nieletnich i niepełnosprawnych.
Teoretycznie prawo o stanie klęski żywiołowej daje też możliwość aby wójt czy burmistrz zmusił osoby zamieszkałe na terenie jego gminy do pracy. W obliczu suszy może to być więc przymusowe nawadnianie pól. Co więcej, samorząd może zarekwirować sprzęt rolniczy czy samochody obywateli, jeśli uzna, że jest to niezbędne do walki z klęską.
Problemy mogą mieć nawet firmy pocztowe, w tym kurierzy. Ustawa przewiduje bowiem, że w wyniku klęski mają oni priorytet w zapewnieniu „łączności na potrzeby działań ratowniczych”. Decyzję o tym podejmuje minister administracji i cyfryzacji. Częściowo zawieszone jest też prawo prasowe. Dzienniki, stacje radiowe i telewizyjne mają obowiązek bezpłatnego poinformowania o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej, a także na wyraźne życzenie władz samorządowych dalsze informowanie o działaniach związanych ze stanem.
Ustawa przewiduje też przepisy karne za niepodporządkowanie się rozkazom wydawanym przez koordynatorów walki z klęskami żywiołowymi. Zaznaczono, że taka osoba podlega karze grzywny albo aresztu. Postępowanie prowadzone przeciwko niej odbywa się natomiast w trybie przyspieszonym.
A co z poszkodowanymi firmami, które musiały pomóc państwu? Dla nich przewidziano odszkodowanie. Wynika ono z innej ustawy o wyrównywaniu strat majątkowych. Przewiduje ona, że każdy przedsiębiorca już po zakończeniu stanu klęski żywiołowej może zwrócić się po odszkodowanie od Skarbu Państwa. Wniosek należy wtedy złożyć do wojewody. Jeśli przedsiębiorca nie będzie z kwoty zadowolony, zawsze może udać się walczyć o swoje pieniądze w sądzie.
- Tu widzę jednak pewien problem. Ustawa mówi bowiem o odszkodowaniu. Jeśli producent wody dostarczał ją do miejsc gdzie jej brakowało, to może liczyć tylko na wyrównanie kosztów jej wyprodukowania. Nikt nie odda mu natomiast pieniędzy za to, że w tym czasie nie zarabiał – tłumaczy Gawarecki.
Podsumowując stan klęski żywiołowej to ograniczenie wolności, straty dla firm, koszty dla budżetu państwa. A więc ostatnia rzecz, którą rząd chciałby samemu sobie zrobić na chwilę przed wyborami.