Banki wciąż dokonują nadmiernie ryzykownych operacji, a zapowiadana reforma sektora finansowego nie może doczekać się realizacji.
Taki wniosek wynika z raportu przygotowanego na zamówienie Instytutu Roosevelta, kierowanego przez laureata Nagrody Nobla z ekonomii, Josepha Stieglitza.
Raport wzywa do reformy regulacji banków, którą zainicjował już prezydent USA Barack Obama, ale która utknęła w Kongresie. Reforma - podkreślono - jest konieczna, aby zapobiec dalszemu angażowaniu się banków w wysoce ryzykowne inwestycje, które doprowadziły do kryzysu w 2008 roku.
Autorzy raportu ostrzegają, że banki nadal używają pożyczonych pieniędzy do ryzykownych operacji w celu krótkoterminowego zwiększenia zysków, aby można było wypłacić wysokie dywidendy akcjonariuszom i premie dla kierownictwa i liczą, że w razie strat znowu zostaną uratowane z budżetu państwa.
*Administracja Obamy *zainicjowała regulację banków i Izba Reprezentantów uchwaliła już ustawę w tej sprawie zgodną z planem rządu. Ustawa utknęła jednak w Senacie, gdzie Republikanie mogą teraz blokować ustawy, gdyż Demokraci utracili superwiększość 60 głosów umożliwiającą prace legislacyjne bez obawy blokowania ich przez opozycję.
Bez zaostrzenia regulacji banków _ nowy kryzys, który osłabi nasz sektor finansowy i całą gospodarkę, jest nieunikniony _ - twierdzi w raporcie jeden z jego autorów, Rob Johnson z Komisji Ekspertów Finansowych ONZ. Johnson i inni członkowie zespołu krytykują rząd amerykański za niedostrzeganie niebezpieczeństwa.
Raport zaleca, by największe banki utrzymywały co najmniej 15-25 procent swoich aktywów w płynnym kapitale, a rząd podjął działania na rzecz ograniczenia wielkości banków. Wzywa do większej konkurencji między agencjami ratingowymi i zaostrzenia regulacji rynku derywatów - ryzykownych instrumentów, spekulacje którymi były główną przyczyną kryzysu w 2008 roku.
Jeden z autorów raportu, Frank Portnoy z Uniwersytetu San Diego uważa, że _ bilanse większości banków z Wall Street to fikcja _.