Polaków można podzielić na trzy grupy. Tych, którzy mebli z okresu PRL nienawidzą i pozbywają się z mieszkań wszystkiego, co przypomina im stare czasy. Dalej są osoby, które żadnych uczuć do starego designu nie mają, ale po prostu wolą wyposażyć cały dom w sieci IKEA. Jest wreszcie grupa, która vintage uwielbia i za krzesła, fotele oraz komody płaci coraz więcej.
Dlatego firm zajmujących się renowacją przybywa. Porządne odnowienie fotela zajmuje co prawda minimum tydzień, ale wartość takiego mebla może wzrosnąć z zera do prawie dwóch tysięcy złotych. Dobrym przykładem jest słynny fotel 366 projektu Józefa Chierowskiego, nazywany klasykiem PRL-u (a przez znających się na rzeczy klasykiem polskiego modernizmu).
OLX (screen)
Nadal można zdobyć zniszczone 366-ki za darmo, stoją wystawione przy wiatach śmietnikowych obok starych bloków i kamienic. Na serwisach aukcyjnych i ogłoszeniowych ceny takich egzemplarzy wahają się do 100 do 200 złotych. Po renowacji rosną nawet dziesięciokrotnie. Na razie nie przebijają magicznego pułapu dwóch tysięcy złotych, aIe widać tendencje zwyżkową.
- Moda na vintage dotarła do osób, które wcześniej tego nie rozumiały - mówi w rozmowie z money.pl Michał Kaliski, współtwórca pracowni SKOS modern z Bydgoszczy. To jeden z powodów wzrostu cen. Co prawda wyposażenie całego salonu w odnowione meble kosztowałoby majątek, ale wstawienie jednego fotela już tak drogie nie jest.
Kiedyś objazdy z przyczepą, dziś polowanie na Facebooku
Miłośnicy starego designu, a przede wszystkim handlarze i osoby zajmujące się renowacją mebli, z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy wystarczyło przejechać się po mieście dostawczym samochodem, żeby do garażu wrócić z perłami designu ubiegłego wieku.
Jeszcze kilka lat temu sofa zaprojektowana przez Rajmunda Hałasa, którą ktoś wyrzucił na śmietnik, mogła czekać na nowego właściciela godzinami. Dziś znika w mgnieniu oka. Głównie za sprawą popularnych facebookowych grup, gdzie łowcy „vintage'owych pereł” wrzucają zdjęcie każdego napotkanego na drodze starego mebla. Kto ustrzeli taką okazję może zarobić na odsprzedaży mebla nawet trzy tysiące złotych.
Liczą się znajomości
- Dlatego zamiast polegać na internetowych serwisach trzeba mieć dużo przyjaciół, którzy poinformują cię pierwszego - śmieje się Michał Kaliski. -Tylko tak można dowiedzieć się o opróżnianych starych domach, czy pensjonatach - dodaje.
I opowiada o swojej profesji sprzed lat, gdy był pośrednikiem nieruchomości. To wtedy odwiedzając jedno z mieszkań, które miało trafić na sprzedaż, złowił pierwsze vintage'owe łupy. Potem razem z Karoliną Kowalską otworzyli, słynną nie tylko w Bydgoszczy, kawiarnię Landschaft, w której oprócz dobrej kawy królował stary design.
Niedawno kawiarnię sprzedali, a Michał skupił się na odnawianiu mebli. Sprzedaje je nie tylko w Polsce. Stare polskie fotele, czy szafki doceniają także Niemcy, a nawet Skandynawowie. Ostatnio odnowiony polski regał Michał zawoził aż do Norwegii. Kurs powrotny do Bydgoszczy nie był pusty. Jego samochód wrócił załadowany fotelami z Danii, bo właśnie tamtejsze projekty z okresu modernizmu uznaje się za najlepsze.
Vintage na małą i dużą skalę
Nawet IKEA wprowadza do swoich sklepów reedycje słynnych modeli z lat 1950-2000, przypomina Karol Misztal, CEO serwisu yestersen, gdzie można kupić wyselekcjonowane meble vintage oraz antyki. Ale nie tylko szwedzki gigant ożywia stare projekty.
Polskim przykładem jest krzesło siatkowe autorstwa Henryka Sztaby, które powróciło w nowej odsłonie, dzięki wnukowi projektanta. Tomasz Sztaba działając pod marką Projekt68 (to odniesienie do roku 1968, w którym zadebiutował oryginalny model) wprowadził do sprzedaży krzesło w nowych kolorach, m.in. w stworzonej dla yestersen szlachetnej wersji miedzianej i chromowanej. - Ale podstawa biznesu to oryginalny stary design: ze Skandynawii, głównie duński, z Polski, Czech, Stanów Zjednoczonych - wylicza w rozmowie z money.pl Karol Misztal.
OLX (screen)
Rynek rośnie w dużym tempie. Tylko yestersen (w Polsce jego konkurentem jest serwis Patyna, a w skali Europy francuski Selency, czy niemiecki Pamono) osiągnie w tym roku obroty przekraczające milion dolarów. Wg. szacunków Misztala, łączne obroty największych platform z wyselekcjonowanym wzornictwem z przeszłości mogą w tym roku wynieść nawet miliard dolarów. Wrażenie robią jednak inne liczby. Łączna powierzchnia magazynowa sprzedawców yestersen to dziś około 60 tys. m2. To tyle co paryski Luwr, podkreśla Misztal.
Na początek dobre chęci i dużo szacunku
Żeby odnieść w sukces, trzeba stare przedmioty traktować z szacunkiem podkreślają zgodnie ludzie z tej branży. I dodają, że nie każda renowacja służy meblowi. Szczególnie, jeśli zmieniany miałby być na przykład kolor drewna.
- Druga ważna cecha to cierpliwość - mówi Michał Kaliski ze SKOSu. I wylicza ile czasu zajmuje odrestaurowanie jednego fotela. - Samo szlifowanie zajmuje trzy dni. Później mebel trzeba jeszcze zaolejować i obić nową tapicerkę. Łącznie minimum tydzień pracy, a mowa jest o niewielkim gabarycie. Regał który trafił do odbiorcy w Norwegii wymagał aż trzykrotnego lakierowania - wyjaśnia.
Zobacz też: Żyją na uboczu, zarabiają miliardy. Nikt nie wie, jak wyglądają. "Zapala się czerwona lampka"
Renowacja mebli to coraz lepszy biznes. Ale trzeba to kochać podsumowuje Michał Kaliski, który na wizytówce swojej firmy napisał, że zajmuje się dawaniem nowego życia starym przedmiotom, które mogą ponownie lśnić.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl