Z jednej strony w firmach brakuje rąk do pracy, a z drugiej – pracodawcy nie są skłonni do spełniania oczekiwań finansowych pracowników. A Polacy mają swoje konkretne wymagania. Podali je w badaniu przeprowadzonym przez firmę JobSquare.
Według najnowszych danych GUS, w ostatnim czasie powstaje sporo miejsc w pracy. Tylko w pierwszym kwartale 2018 roku utworzono ich ponad 258 tysięcy. To o ponad 14 proc. więcej niż rok wcześniej (przyrost nienotowany od co najmniej 12 lat). Nieobsadzone pozostało jednak co siódme z nich. Czym tłumaczyć ten niedobór rąk do pracy?
Przyczyn zapewne może być kilka, ale jedną z głównych są oczekiwania finansowe. Jak pokazały badania Hays Poland, ponad połowa zatrudnionych nie jest zadowolona z poziomu swojego wynagrodzenia. Ponad 45 proc. pracowników poprosiło w zeszłym roku o podwyżkę, ale jej nie dostało – „zaplanowane w firmach ruchy płac nie przewidywały takiej możliwości” – usłyszeli od swoich szefów.
I choć dziś w Polsce dużo mówi się o „rynku pracownika”, w którym może on stawiać pewne warunki pracodawcy czy liczyć na wyższe wynagrodzenie, to w wielu przypadkach rzeczywistość pokazuje coś zupełnie odwrotnego.
– Jakoś nie widzę tego, że dziś mamy tzw. rynek pracownika i żeby pracodawcy z tego tytułu chcieli płacić więcej. Tym bardziej, że regularnie poszukuję innej, lepiej płatnej pracy. Wysyłam aplikacje co najmniej kilka razy w miesiącu – mówi w rozmowie z Money.pl pracowniczka działu obsługi klienta w jednym z muzeów w Warszawie (zastrzega anonimowość).
Nasza rozmówczyni życzyłaby sobie, aby dostawać 18 zł na rękę za godzinę pracy. – Czy to realne? Cierpliwym i wytrwałym się udaje, co widzę po znajomych z branży – dodaje.
Ile chcą zarabiać Polacy, pokazuje nam badanie JobSquare. Wzięło w nim udział 140 tys. osób. Przy czym dane z rankingu dotyczą tylko tzw. branż bluecollars – niskowykwalifikowanych oraz tymczasowych, głównie usług i handlu. Zainteresowani zatrudnieniem w tych branżach określili stawki godzinowe netto, za jakie byliby gotowi podjąć pracę.
I tak np. mieszkaniec Warszawy deklaruje, że pójdzie do prostej pracy za 16,22 zł za godzinę, Wrocławia – 14,36 zł, Katowic – 12,42 zł, a np. Radomia – 10,57 zł. Różnice w oczekiwaniach pracowników niskowykwalifikowanych i tymczasowych w usługach i handlu sięgają nawet 50 proc. Średnio w skali całego kraju daje to 15 zł za godzinę.
Dla porównania w Białymstoku, Bielsku Białej, Bydgoszczy czy Rzeszowie chętni znajdą się już od ok. 12 zł za godzinę, Lublinie, Olsztynie i Kielcach – ok. 11 zł, a np. w Zabrzu, Płocku i Gnieźnie – ok. 10 zł.
Wyższe oczekiwania finansowe – jak pokazał też „Indeks Oczekiwań Płacowych” – mają mężczyźni – 15,7 zł za godzinę (kobiety: 13,3 zł) i osoby wykształcone. Te po studiach pójdą do pracy za 17,7 zł za godzinę (po podstawówce: 12,5 zł).
W małych miastach jest jeszcze gorzej. Artur Flisikowski, pracownik obsługi z Mławy, wcześniej m.in. monter w LG Electronics (to największy pracodawca w regionie): – To powinno być przynajmniej 12 zł za godzinę netto. Choć tutaj trudno o taką stawkę.
Jeśli chodzi o poszczególne sektory, to najwyższe oczekiwania płacowe mają sprzedawcy (15,7 zł za godzinę), najniższe – pracownicy gastronomii (12,6 zł za godzinę). A jak to jest na konkretnych stanowiskach? Sekretarka chciałaby zarabiać 12,48 zł na godzinę, kasjer – 11,3 zł, a np. kucharz lub kucharka – 14,55 zł.
Pracownik z Ukrainy też się ceni
Ten sam raport pokazuje też, że podobne do naszych rodaków oczekiwania finansowe ma konkurencja ze strony Ukraińców. Różnica między Polakami a naszymi sąsiadami wynosi zaledwie... 31 groszy.
– Pracownicy z Ukrainy są świadomi swojej wartości na rynku coraz mocniej zdominowanym przez pracownika. Już od dłuższego czasu widzimy trend związany ze wzrostem oczekiwań płacowych osób zza wschodniej granicy – tłumaczy Marcin Fiedziukiewicz z JobSquare.
Ukraińcy chcą w Polsce pracować za 14,74 zł netto za godzinę – przy czym różnice między poszczególnymi miastami nie są zbyt wysokie. I tak w Warszawie to 15,60 zł, czyli o 0,62 zł mniej niż Polacy. W pozostałych aglomeracjach nie przekraczają 0,5 zł. Wyjątkiem jest Wrocław, gdzie pracownik ze Wschodu zadowoli się stawką 12,85 zł, czyli o 1,5 zł niższą od Polaka.
Rozgrzany rynek pracy
Według analiz agencji pośrednictwa pracy, na rynku w najbliższym czasie będzie przybywać ofert zatrudnienia. Jak podaje agencja Work Service, rekrutować ma ponad 40 proc. firm. To o 8,3 pkt proc. więcej niż przed rokiem. Poza tym na rynku pracy nie szykują się redukcje zatrudnienia – planuje je jedynie 3 proc. firm (najniższy poziom od 2013 roku).
Największe plany mają przy tym sektory produkcyjny i handlowy – co drugi pracodawca deklaruje zwiększenie zatrudnienia. „Firmy będą zabiegać głównie o pracowników niższego (57,1 proc.) i średniego szczebla (40,6 proc.)” – można też przeczytać w opracowaniu. „Jedynie 7,7 proc. pracodawców planuje rekrutować członków kadry zarządzającej”.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl