Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu, znane z walki o prawa frankowiczów, coraz częściej angażuje się w sprawy nie mające z bankami nic wspólnego. Jak mówi szef stowarzyszenia, jego członkowie są rozczarowani rządami obecnej kadencji i nie wykluczają przekształcenia się w partię polityczną.
Stowarzyszenie powstało z myślą o pomocy pokrzywdzonym przez banki. Chodziło przede wszystkim o frankowiczów. Członkowie SBB interweniowali w sprawach, ich zdaniem, nieuczciwych wyroków sądów, pomagali w pisaniu odwołań, lobbowali za ustawami poprawiającymi sytuację osób, które wzięły kredyty we frankach.
Ostatnio jednak stowarzyszenie coraz częściej pojawia się tam, gdzie banków nie ma. Prezes SBB złożył niedawno do prokuratora krajowego pismo z prośbą o zajęcie się sprawą konfliktu pomiędzy producentem słynnych lodów, Zbigniewem Grycanem, a rodziną, która mieszka na należącej do niego działce. W 2017 roku sąd rejonowy w Pruszkowie zdecydował, że rodzina ma się wyprowadzić i nie ma prawa do lokalu socjalnego. Zdaniem prezesa SBB niesłusznie.
- Nikt nie kwestionuje prawa właściciela do swojego terenu - tłumaczy Arkadiusz Szcześniak, prezes SBB. - Jednak naszym zdaniem sąd źle ocenił stan faktyczny i wskazał jako miejsce do zamieszkania samowolę budowlaną, w której nikt nie ma prawa przebywać. Samowola jest posadowiona na działce, do której prawo posiadał ojciec rodziny w jednej szesnastej. Naszym zdaniem, oni powinni mieć prawo do mieszkania socjalnego.
Stowarzyszenie często zabiera też głos w sprawach politycznych, komentując projekty ustaw, organizując manifestacje czy komentując wypowiedzi polityków. Członkowie SBB otwarcie przyznają, że są rozczarowani rządem PiS.
- Jedyna rzecz, która się temu rządowi udała, to wprowadzenie limitu kosztów sądowych w sprawach o roszczenia wynikające z czynności bankowych. Osoba, która składa taki pozew, nadal musi wpłacić 5 proc. wartości przedmiotu sporu, ale maksymalnie 1000 złotych, co pozwala większej grupie ludzi na walkę o swoje prawa - mówi Arkadiusz Scześniak. - Nadal jednak spóźnia się uchwalenie nowelizacji tak słabego projektu jak nowelizacja przepisów o funduszu wsparcia dla kredytobiorców. W sumie 4 ustawy leżą i czekają, aż ktoś się nimi zajmie - dodaje.
Oglądaj też: Frankowicze: Słowa Cymańskiego to jakaś paranoja, nie chcemy przywilejów
Wiele wskazuje na to, że z organizacji pozarządowej stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu może stać się realną siłą polityczną. - Niczego nie wykluczam - mówi Arkadiusz Szcześniak. - Ale decyzja w tej sprawie musiałaby być podjęta przez całe stowarzyszenie i to w ramach jakiejś odrębnej struktury, bo statut SBB na to nie pozwala - dodaje.
Zdaniem politologów, możliwość zmiany stowarzyszenia w partię polityczną istnieje, ale do tego jeszcze daleka droga. - Żeby tak się stało, potrzebny jest przede wszystkim mocny lider - mówi prof. Jacek Reginia-Zacharski, prodziekan Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego. - Poza tym, żeby taki ruch społeczny się zinstytucjonalizował, potrzebne jest jakieś ważne wydarzenie polityczne, zwłaszcza wybory, i to nie samorządowe, bo one rządzą się swoimi prawami, a postulaty SBB nie mają wiele wspólnego z samorządami - dodaje.
Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu może czekać los podobny, co akcji Zmieleni, która w poprzedniej kadencji parlamentu walczyła o lepsze traktowanie obywatelskich projektów ustaw i postulowała wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych. - Z tego ruchu wzięło się bardzo wielu członków obecnej partii Kukiz, która właśnie od JOW-ów i "zmielonych" projektów ustaw zaczęła - mówi Reginia-Zacharski. - Dziś oczywiście ten zakres zainteresowań znacznie się poszerzył. Takie instytucjonalizowanie organizacji pozarządowych czasem się w polityce zdarza - dodaje.