Po dwóch dniach posiedzenia, Rada Polityki Pieniężnej - drugi raz pod kierownictwem prezesa NBP Adama Glapińskiego - zdecydowała, że nie zmieni stóp procentowych. Główna stopa procentowa, tzw. referencyjna, nadal będzie wynosić 1,50 proc. (od niej pośrednio zależy WIBOR, który wpływa na oprocentowanie kredytów w bankach), stopa lombardowa - 2,50 proc., stopa depozytowa - 0,50 proc., a stopa redyskonta weksli - 1,75 proc.
Już dwa miesiące temu Rada zapowiadała, że przyjmie postawę „poczekamy, zobaczymy” (z ang. „wait and see”), a przewodniczący RPP i prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński podkreślał, że RPP ma "otwartą drogę w obie strony", bo stopy procentowe są na dodatnich poziomach.
- Seria słabszych danych makro z polskiej gospodarki podniosła głosy o konieczności złagodzenia stanowiska RPP, jednak komentarze ze strony członków Rady w większości wskazują, że stabilizacja kosztu pieniądza jest najbardziej preferowaną ścieżką - komentuje Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.
Produkt Krajowy Brutto co prawda lekko przyśpieszył w drugim kwartale do 3,1 proc. rok do roku (z 3-procentowej dynamiki w pierwszych trzech miesiącach roku), ale nadal jest to poniżej projekcji NBP, który w analizie z lipca zakłada na ten rok 3,2 proc. Przy utrzymującej się w sierpniu deflacji na poziomie 0,8 proc. mogło by to dać argument do obniżki stóp procentowych.
Zagrożenie ze strony agencji ratingowych
Ewentualna obniżka oznaczałaby jednak jednocześnie osłabienie złotego. Ten natomiast jest dość wrażliwy na sygnały gospodarcze i polityczne i Rada musi to brać pod uwagę. Ewentualny spadek kursu naszej waluty może przełożyć się na podrożenie towarów importowanych, w tym ropy, a to z kolei przyśpieszy powrót wzrostu cen konsumpcyjnych.
Zagrożeniem jest tu weryfikacja w dół ratingu kredytowego Polski przez Moody's. Stosowną decyzję agencja podejmie w najbliższy piątek.
Zmiany na rynku polskiego długu wskazują jednak, że ocena wiarygodności Polski wcale nie musi w piątek spaść. Rentowność polskich obligacji 10-letnich na rynkach światowych obniżyła się w środę nawet poniżej poziomu z zeszłotygodniowej aukcji i wynosi dzisiaj poniżej 2,78 proc.
Oznacza to, że „rynek odrobił ostatnie straty wynikające m.in. ze spekulacji, że Moody's może zdecydować o obniżeniu Polsce ratingu na koniec tego tygodnia oraz z ruchu przedaukcyjego”, piszą ekonomiści BZ WBK. „Dynamika polskiego rynku obligacji z ostatnich dni pokazuje jednak, że nawet w przypadku obniżenia ratingu (czego się nie spodziewamy), osłabienie nie powinno być trwałe i prawdopodobnie zostanie wykorzystane do zakupów (podobnie zresztą było w styczniu gdy rating obniżył S&P)”, dodają.
Utrzymanie przez Moody's ratingu na poziomie A2 (z perspektywą negatywną) przewidują również ekonomiści ING Bank, wskazując na to, że agencja bazuje na zestawie danych Banku Światowego, oceniających siłę instytucjonalną, efektywność rządu, prawo i korupcję, które nie zmieniły się w ostatnim czasie.
Oprocentowanie w bankach spadło mniej, niż stopy NBP
Ostatnich zmian - cięcie o 0,5 punktu procentowego - Rada dokonała w marcu ubiegłego roku. W ciągu roku banki ścięły stopy procentowe depozytów dla klientów w mniejszym stopniu.
Średnie oprocentowanie depozytów terminowych spadło w bankach do 1,7 proc. rocznie wg danych NBP na koniec lipca z 2,1 proc. w marcu 2015 r., czyli o 0,4 punktu procentowego. Jednocześnie średnie oprocentowanie kredytów obniżono do 4,8 proc. z 5,1 proc., czyli o 0,3 punktu procentowego.
W rezultacie wynik z tytułu odsetek w bankach był w pierwszych siedmiu miesiącach o 1,7 mld zł większy niż rok temu. Łączna kwota zysku na marzy odsetkowej 21,7 mld zł jest porównywalna do tej z 2014 roku.
Znaczących ruchów banki dokonują tylko w kredytach konsumpcyjnych, a ich średnie oprocentowanie zeszło do 8 proc. z 9,3 proc. w marcu ubiegłego roku.
Inflacja pojawi się za kilka miesięcy
Teoretycznie stopy procentowe NBP powinny pomóc osiągnąć cel inflacyjny. Za taki od 2003 roku uznawany jest wskaźnik inflacji wynoszący 2,5 proc. (plus minus 1 pkt. proc.). Po raz ostatni były w docelowym zakresie na przełomie 2012 i 2013 roku.
Od czasu ostatniej zmiany stóp, ceny konsumpcyjne kontynuowały spadki liczone rok do roku, głównie przez kurs ropy na światowych rynkach wywołany nadpodażą surowca. Ten trend powinien się skończyć w październiku, bo obecne ceny ropy są zbliżone do ówczesnych poziomów.
Głównie przez spadek ropy naftowej i towarów, które są wrażliwe na koszt transportu (żywność, ubrania), ceny w Polsce w sierpniu obniżyły się o 0,8 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku. To już ponad dwa lata, jak spadają.
Zmiany cen konsumpcyjnych w Polsce src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1378548231&de=1473199200&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=inflacja&colors%5B0%5D=%230082ff&tid=0&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Rada przy decyzjach kieruje się zarówno danymi GUS, jak i projekcją inflacji, którą w marcu przedstawił NBP. W lipcu bank centralny ocenił, że w 2016 roku ceny spadną średnio o 0,5 proc., a wzrosną dopiero w przyszłym roku o 1,3 proc., co jednak i tak będzie poniżej celu inflacyjnego, który osiągnięty zostanie dopiero w 2018 r. (1,5 proc.).