Spłacający kredyty chwilowo mogą odetchnąć z ulgą, ale za kilkanaście miesięcy płacone przez nich raty mogą być wyższe. RPP zdecydowała o pozostawieniu stóp procentowych na rekordowo niskim poziomie. Główna stawka w wysokości 1,5 proc. utrzymuje się bez zmian już od 33 miesięcy.
Zgodnie z oczekiwaniami ekonomistów, główna stawka oprocentowania w Narodowym Banku Polskim, ustalana przez specjalnie powołaną do tego Radę Polityki Pieniężnej, pozostała na rekordowo niskim poziomie. Od marca 2015 roku wynosi 1,5 proc. Stopa depozytów to zaledwie 0,5 proc., a stopa lombardowa (kredytowa) 2,5 proc.
Te wartości obowiązują banki komercyjne, które w NBP lokują wolne środki lub pożyczają pieniądze według potrzeb. Ma to jednak bezpośrednie przełożenie na ofertę dla klientów. Utrzymanie dotychczasowych poziomów stóp procentowych oznacza, że raty kredytów nie powinny wzrosnąć. A jest to w interesie ponad 15 mln Polaków, którzy posiadają kredyty.
Łączna wartość wszystkich zobowiązań Polaków z tytułu kredytów na koniec ubiegłego roku wynosiła 576 mld zł. To tyle, ile wynosi koszt budowy 10 elektrowni atomowych lub 10 nowych linii metra w Warszawie. Z wyliczeń analityków Open Finance wynika, że dzięki rekordowo niskim stopom procentowym oszczędzamy na kredytach mieszkaniowych około 7,6 mld zł rocznie (w porównaniu z tym, ile płacilibyśmy kilka lat temu, gdy stawki były dużo wyższe).
Jednak korzystny dla kredytobiorców stan nie będzie trwał wiecznie. Szczególnie, że ceny w Polsce rosną najszybciej od 2012 roku, a głównym zadaniem RPP jest właśnie dbanie o stabilny poziom inflacji. Podwyżki może powstrzymać podniesienie poziomu stóp procentowych.
- W tych okolicznościach poważna dyskusja o podwyżce stóp wydawałaby się uzasadniona, jednak oczekujemy, że zapewnienie utrzymania stóp na niezmienionym poziomie do końca 2018 zostanie podtrzymane i ewentualnie będzie ewoluować w przyszłym roku - ocenia Przemysław Kwiecień, główny ekonomista Domu Maklerskiego XTB.
Ekspert przywołuje tu słowa Adama Glapińskiego - prezesa NBP i przewodniczącego RPP, który wielokrotnie powtarzał, że nie ma potrzeby podwyższania stóp procentowych w przyszłym roku.
- Faktem jest, że wzrost inflacji ma charakter w dużym stopniu przejściowy i wynika ze wzrostu cen paliw i żywności. Jeśli popatrzeć na kategorie, na które faktyczny wpływ mają kupujący, presja inflacyjna nadal pozostaje w zasadzie nieobecna - podkreśla Kwiecień.
Ekonomista wskazuje jednak, że RPP powinna działać z pewnym wyprzedzeniem, tak jak zachowuje się choćby amerykański bank centralny (odpowiednik naszego NBP).
- Taką strategię zdaje się popierać 4 z 10 członków RPP, którzy ostatnio przychylali się podwyżkom stóp procentowych w 2018 roku i to nawet w pierwszych miesiącach - wskazuje Mirosław Budzicki, analityk PKO BP.
Ekspert wskazuje, że od ostatniego posiedzenia rady właściwie wszystkie odczyty miesięcznych danych makroekonomicznych zaskoczyły bardzo mocno na plus, co potwierdza dobrą koniunkturę również w czwartym kwartale 2017 roku.
- Podczas, gdy jeszcze niedawno rynek wyceniał w pełni podwyżkę stóp o 0,25 pkt proc. w czwartym kwartale 2018, to teraz już zakłada, że dojdzie do niej w trzecim kwartale z prawdopodobieństwem przekraczającym 50 proc. - zauważa ekspert PKO BP.
Im szybsze podwyżki stóp procentowych tym gorzej dla kredytobiorców, bo będą płacić więcej. Z drugiej strony są jednak oszczędzający, dla których obecne oprocentowanie lokat czy kont oszczędnościowych w większości jest niższe niż tempo wzrostu cen, na czym realnie tracą. Dla nich szybsze działania RPP w kierunku podnoszenia stóp byłyby na rękę.