Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o utrzymaniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Główna stawka wciąż wynosi 1,5 proc. Prognozy ekspertów banku centralnego przewidują, że do końca roku deflacja zniknie - powiedział prezes NBP Marek Belka podczas konferencji prasowej po posiedzeniu RPP. Ekonomista PKO BP Mirosław Budzicki uważa, że mimo wyjątkowo wysokiej deflacji nie ma potrzeby dalszych cięć. Zwraca uwagę na niebezpieczeństwa związane z polityką "zerowych" stóp procentowych. Wbrew pozorom ucierpieć mogliby na tym kredytobiorcy.
- Nasza prognoza ekspercka zakłada, iż deflacja zniknie z końcem roku. To oczekiwanie podtrzymujemy od kilku miesięcy - mówił szef NBP.
- Nasze oczekiwania się spełniają i pozostają na niezmienionym poziomie. Wszystko idzie jak należy. Oczywiście nie można powiedzieć, że NBP nie widzi pewnego problemu z przedłużającą się deflacją, ale uważamy, że nie ma powodu do paniki - podkreślił.
Dodał, że jest optymistą jeśli chodzi o kondycję polskiej gospodarki. Widzimy, że gospodarka nabiera tempa od kilkunastu miesięcy. Co mnie bardzo cieszy, to fakt, że gospodarka przyspiesza w tempie umiarkowanym - powiedział.
- Najważniejsze jest to, że gospodarka jedzie na trzech silnikach: na porządnym wzroście popytu konsumpcyjnego, ożywiającym się wzroście popytu inwestycyjnego oraz eksporcie, który zachowuje się bardzo dobrze - mówił.
Decyzja RPP jest zgodna z wcześniejszymi prognozami. Żaden z 18 ekonomistów ankietowanych przez agencję Reutera nie spodziewał się zmiany stóp procentowych w maju. Sama Rada już w marcu informowała o zakończeniu cyklu obniżek stóp procentowych, sugerując jednocześnie większe prawdopodobieństwo ich podwyżek w przyszłości.
W tej chwili główna stopa procentowa utrzymywana jest na poziomie 1,5 proc. Stopa lombardowa, czyli koszt, po którym bank centralny pożycza pieniądze bankom komercyjnym pod zastaw papierów wartościowych, wynosi 2,5 proc. Na jej podstawie liczone jest również maksymalne oprocentowanie kredytu, jakie banki mogą udzielać swoim klientom. Wynosi ono czterokrotność tej stopy, a zatem górna granica oprocentowania np. karty kredytowej wynosi aktualnie 10 proc.
źródło: Money.pl na podstawie danych NBP
Najniższe w historii stopy procentowe to dobra wiadomość dla kredytobiorców, którzy mogą się zadłużać po względnie niskim koszcie. Taniej już jednak raczej nie będzie. Stopy nie będą obniżane w ciągu najbliższych 2 lat - wynika z najnowszej ankiety przeprowadzonej przez Reutersa. Co więcej, ekonomiści oczekują podwyżek najwcześniej w trzecim kwartale 2016 roku.
Jeszcze późniejszej reakcji ze strony RPP oczekuje Mirosław Budzicki, ekonomista PKO BP, który pierwszych podwyżek spodziewa się dopiero w końcówce przyszłego roku.
- Taki scenariusz jest wyceniany przez rynek finansowy. Kontrakty terminowe zakładają utrzymanie się stawek WIBOR3M na obecnym poziomie aż do końca tego roku, a także ich wzrost o 25 punktów bazowych dopiero pod koniec 2016 roku - wskazuje ekspert PKO BP w rozmowie z Money.pl.
- Jeszcze kilka tygodni temu można było liczyć na większy napływ kapitału do naszego kraju w związku z prowadzonym programem skupu obligacji przez EBC, który w efekcie umocniłby złotego. W takim przypadku RPP mogłaby zareagować tnąc stopy procentowe. W obecnej sytuacji oczekiwania obniżek stóp procentowych wydają się już jednak nierealne - komentuje Mirosław Budzicki. Scenariusz drastycznego umocnienia złotego się nie sprawdza, chociaż kurs euro na krótko spadł w kwietniu poniżej 4 złotych.
Notowania euro w kwietniu i na początku maja tego roku src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1427839200&de=1430949540&sdx=1&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=EURPLN&colors%5B0%5D=%231f5bac&fg=1&tid=0&st=1&fr=1&w=640&h=300&cm=0&lp=1"/>
Czynnikiem, który powinien niepokoić RPP, a w rezultacie skłaniać do obniżek stóp, jest głęboka deflacja. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w marcu wyniosła ona 1,5 proc. w ujęciu rocznym. Miesiąc wcześniej sięgnęła rekordowego poziomu 1,6 proc.
Wszystko wskazuje na to, że ceny będą spadać jeszcze do mniej więcej trzeciego kwartału 2015 roku. Co więcej, według prognoz NBP, wskaźnik poniżej docelowego poziomu 2,5 proc. +/- 1 punkt procentowy utrzyma się do końca 2016 roku. Szacunki dla średniorocznej inflacji to: -0,4 proc. na 2015 rok, +1,4 proc. w 2016 roku i +2,1 proc. w 2017 roku. Pod względem inflacji polska gospodarka jest na szarym końcu wśród najważniejszych krajów świata.
src="http://static1.money.pl/i/h/255/art347135.png"/>źródło: Money.pl na podstawie danych TradingEconomics
Według analiz PKO BP, dane za maj publikowane w przyszły czwartek (14 maja) pokażą kontynuację pozytywnych tendencji w gospodarce. Inflacja ma powracać w kierunku zera. Bank szacuje spadek deflacji z 1,5 do 1,2 proc.
- Mamy w Polsce do czynienia z wyjątkowo silną deflacją. Stoją za nią jednak głównie spadki cen surowców, na które nie mamy wpływu. W innych krajach rozwiniętych nie ma to tak dużego znaczenia dla wskaźnika inflacji. Tym po części można tłumaczyć różnice. Nawet gdybyśmy mieli zerowe stopy procentowe, nie musiałoby to nas uchronić przed deflacją - uważa Mirosław Budzicki.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/22/m324118.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/koszt-naszego-zadluzenia-kilkanascie-razy,140,0,1740172.html) *Koszt naszego zadłużenia może być mniejszy * Tracimy na pozostawaniu poza strefą euro.
Eksperci rynkowi w większości podkreślają, że nie ma pilnej potrzeby dalszego cięcia stóp. Mimo tego nasuwa się pytanie o to, czemu RPP nie mogłaby pójść śladem najbardziej rozwiniętych gospodarek, które w większości mają stopy procentowe na poziomie bliskim zera. Dzięki temu byłby łatwiejszy dostęp do tańszych kredytów. Poza tym obsługa długu publicznego stałaby się dużo tańsza. Dla przykładu oprocentowanie krajowych obligacji skarbowych jest kilkunastokrotnie wyższe niż w Niemczech. Ta korzystna dla naszych zachodnich sąsiadów sytuacja wynika m.in. z niemal zerowych stóp procentowych obowiązujących w całej strefie euro.
src="http://static1.money.pl/i/h/9/art347145.png"/>źródło: Money.pl na podstawie danych TradingEconomics
Mirosław Budzicki podkreśla, że Europejski Bank Centralny czy amerykański Fed zdecydowały się prowadzić ekstremalną politykę pod przymusem. Kryzys tak mocno dotknął te gospodarki, że trudno było znaleźć łatwiejszy sposób na pobudzenie wzrostu. Polska w tak trudnej sytuacji nie jest.
Ekonomista PKO BP zwraca uwagę na negatywne konsekwencje zbyt „luźnego” podejścia do polityki pieniężnej. - Stawka bazowa dla oprocentowania kredytów na poziomie zera sprawiłaby, że bardzo dużo ludzi zaciągnęłoby zobowiązania, często zbyt wielkie na swoje możliwości. Trzeba pamiętać, że tak niskie stopy procentowe nie mogą utrzymywać się zbyt długo. Bank centralny przy zbyt szybkim tempie wzrostu PKB i przy wysokiej inflacji musiałby schładzać gospodarkę poprzez podnoszenie stóp. Przy nawet kilkukrotnym wzroście, wielu kredytobiorców mogłoby nie być w stanie spłacać dużo wyższych rat - przestrzega ekspert. Podobnie było w przypadku frankowiczów, którzy zadłużyli się przy niskiej cenie szwajcarskiej waluty. Teraz gdy kurs jest dwukrotnie wyższy pojawił się gigantyczny problem.
- RPP musi przeciwdziałać tworzeniu tego typu baniek spekulacyjnych - komentuje Budzicki. Dodaje, że Rada powinna prowadzić stabilną i przewidywalną politykę pieniężną, która nie będzie wywoływać skrajnych emocji na rynkach finansowych.
Czytaj więcej w Money.pl