- Chcemy rozmawiać z rządem o naszych wynagrodzeniach, ale nie wstrzymujemy akcji protestacyjnej. Poirytowanie nauczycieli pokazało ministerstwu edukacji, że czara się przelała - mówił i jak dodał, forma protestu będzie zróżnicowana.
Broniarz zapowiedział, że strajk będzie trwał do odwołania. Wyraził również poparcie dla nauczycieli, którzy wcześniej rozpoczęli protest, korzystając ze zwolnień lekarskich.
Wyjaśnił, że zaledwie kilka godzin po tym, jak część nauczycieli nie stawiła się w pracy, niektórzy kuratorzy już dyscyplinowali ich pismami, w których przywoływali zasady etyki pracy.
- To schemat działania administracji rządowej, nagonka, którą znamy z roku poprzedniego, gdy ogłaszaliśmy harmonogram protestów – powiedział szef ZNP.
W związku z tym związek podjął decyzję, by kulminacyjna fala protestów do końca była utrzymywana w tajemnicy („nie chcemy narażać nauczycieli na nieprzyjemności”).
Związek przeprowadził ankietę, w którym zapytał nauczycieli o najbardziej preferowany sposób przeprowadzenia działań protestacyjnych. Kwestionariusz wypełniło ponad 230 tys. pracowników oświaty.
Związek postuluje spotkanie z Mateuszem Morawieckim. "Anna Zalewska jest synonimem chaosu w szkole. Jej dymisji domagaliśmy się już przed kilkoma miesiącami" – powiedział Broniarz w odpowiedzi na pytanie, czy ZNP będzie domagał się dymisji minister edukacji.
Czego domagają się nauczyciele? Godnych zarobków. „Chcemy dopisania tysiąca złotych do uposażenia zasadniczego” – odpowiedział Broniarz na pytanie dziennikarza o to, czy nauczyciele domagają się podwyżek brutto czy netto.
Zapytany o skalę protestu, wyjaśnił, że akcja protestacyjna odbywa się w całej Polsce, lecz z różna intensywnością. "Nie posiadamy wiedzy, by któreś szkoły były zamknięte", zapewnił.
- Nie zachęcamy do chorowania, ale popieramy dbanie o zdrowie – zapewnił Broniarz. - O tym, czy ktoś jest chory czy zdrowy, decyduje lekarz. Jestem pewien, ze żaden nauczyciel nie nadużywa uprawnień.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl