Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

Ciemne chmury nad LOT. Strajk generalny przegłosowany, pracownicy chcą protestu

128
Podziel się:

LOT jest na krawędzi strajku - wynika z informacji money.pl. Odwołane loty, wielogodzinne opóźnienia i tysiące odszkodowań to realny scenariusz. Money.pl ustalił, że zdecydowana większość pracowników chce 1 maja protestować. Dotarliśmy do ostatecznych wyników referendum strajkowego.

Personel nie wyleci, samoloty zostaną na ziemi. Pasażerów może czekać niezapomniana majówka
Personel nie wyleci, samoloty zostaną na ziemi. Pasażerów może czekać niezapomniana majówka (Wojciech Strozyk/REPORTER)

Odwołane loty i wielogodzinne opóźnienia - 1 maja wiele maszyn LOT może zostać na ziemi. A wtedy na lotniskach zapanuje armagedon. Money.pl dotarł do ostatecznych wyników referendum. LOT stoi na krawędzi strajku, a w spółce trwa spór o legalność głosowania.

Aktualizacja 09:30

Dla klientów LOT tegoroczna majówka może być wyjątkowa. Poczują się jak pasażerowie Lufthansy czy Air France. I nie chodzi o nowe kierunki podróży lub promocje na pokładzie. Chodzi o strajk generalny, który planują związki zawodowe pilotów i personelu pokładowego. Polskie lotnictwo takiej sytuacji jeszcze nie przeżywało.

O co chodzi?

Przez miesiąc ponad 1600 pracowników etatowych mogło decydować, czy chcą przerwać pracę i w ten sposób walczyć o lepsze warunki. Jak wynika z informacji money.pl, we wtorek wieczorem zostały przeliczone wszystkie głosy. Wynik: w referendum miała wziąć udział ponad połowa uprawnionych, ponad 90 proc. z wszystkich oddanych głosów jest na "tak"

Do pracowników powędrowała już oficjalna informacja o procentowych wynikach.

Efekt? 1 maja spora część z maszyn może zostać na ziemi. Pracownicy przyjdą do pracy, ale ani przez myśl nie przejdzie im wylatywanie. W pełnym umundurowaniu będą czekać na reakcję zarządu i spełnienie postulatów.

LOT uspokaja: w tej chwili żadne połączenie nie zostało odwołane, pasażerowie mogą być spokojni.

Przedstawiciele LOT w rozmowie z money.pl twierdzą, że działania dwóch związków (dwóch największych działających w firmie) wyglądają po prostu na nielegalne. Do zarządu nie trafiła informacja, czy w strajku zagłosowała przynajmniej połowa z uprawnionych. W dokumencie nie ma pełnych liczb - tłumaczą. Ostrzegają, że organizacja nielegalnego strajku to łamanie przepisów. Już od początku głosowania zarząd LOT podnosi, że wątpi w legalność działań związków zawodowych.

Firma przedstawia też drugą wątpliwość - pod informacją o strajku podpisały się dwa z sześciu związków zawodowych, które wszczynały spór i podpisały protokół rozbieżności. Spółka twierdzi, że to poważne naruszenie przepisów, które przesądza o nielegalności działań. Związki odpowiadają, że pod informacją jest podpis reprezentatywnych przedstawicieli, a nikt się nie wyłamał. Brak pełnych wyników tłumaczą krótko: ustawa od nas tego nie wymaga, a w dokumentach wszystko jest. Strajk po prostu się odbędzie - przekonują związkowcy.

W sporze na linii zarząd - związki od dawna pojawiają się zarzuty o działaniu na niekorzyść spółki. I to z obu stron barykady. Kwestie formalne rozstrzygać ostatecznie najpewniej będzie sąd.

Zobacz także: Co robić, gdy opóźni się nasz lot?

W najbliższych dniach pracownicy dostaną od związków zawodowych informację o regulaminie strajkowym oraz instrukcję strajkową. A ta - jak wynika z informacji money.pl - będzie dosyć prosta. Jeżeli zarząd nie dogada się ze związkami zawodowymi i pracownikami w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin, to pierwszego dnia maja spora część pilotów oraz obsługi samolotu nie wejdzie na pokład maszyn.

Ile samolotów stanie? Wszystko zależy od tego, jak LOT ułoży siatkę połączeń i dobierze pracowników oraz oczywiście czy w ogóle do strajku dojdzie. W spółce wiele osób pracuje na samozatrudnieniu. Oni w związkach zawodowych się nie zrzeszają, więc i prawa do protestu nie mają. Będą musieli latać. Do protestu najpewniej też nie ruszą ci, którzy w głosowaniu w ogóle nie wzięli udziału.

Miesiąc temu w money.pl pisaliśmy, że referendum strajkowe to test dla Rafała Milczarskiego, prezesa LOT. Miał niełatwe zadanie: opanować pożar w spółce. Milczarski przez miesiąc w mediach powtarzał, że do żadnego strajku nie dojdzie. W programie "Money. To się liczy" zapewniał, że o proteście mówi tylko grupa związkowców.

Z informacji money.pl wynika, że zarząd LOT otrzymał informacje o decyzji jeszcze we wtorek wieczorem.

Do tej pory w sprawie strajku nie wypowiedział się premier Mateusz Morawiecki. To bezpośrednio jemu podlega LOT. Ale jak wynika z naszych informacji, Kancelaria Premiera nie kwapi się do interweniowania.

Urzędnicy Morawieckiego uznali, że nie ma on bezpośredniego wpływu na spółkę, bo to rola rady nadzorczej. I to ona jest proszona o zajęcie stanowiska. Problem w tym, że rada nadzorcza od miesięcy doskonale zdaje sobie sprawę z konfliktu na linii część personelu - pracodawca. Premier i tak będzie musiał się wypowiedzieć. W tej chwili jednak ma przed sobą wizję kolejnego strajku.

O co toczy się gra?

O pieniądze i warunki pracy. Konflikt o to trwa już od lat. Pracownicy żalą się, że prawie połowa pensji jest uzależniona od różnych dodatków. Raz są, raz ich nie ma. Czyli wynagrodzenie zawsze jest niespodzianką. Zależy im na przywróceniu regulaminu wynagrodzeń z 2010 roku. Jednocześnie nie godzą się na część nowych obowiązków.

Wynagrodzenia przed laty spadły, bo LOT musiał oszczędzać i ratować biznes. Ale - zdaniem związkowców - nie zostały przywrócone, gdy firma wyszła na prostą. A przecież to właśnie LOT przedstawiany jest jako największy biznesowy sukces "dobrej zmiany" Prawa i Sprawiedliwości.

Racje LOT można zawrzeć w krótkim zdaniu: spełnienie żądań związków zawodowych jest niebezpieczne dla finansów spółki. LOT przekonuje, że kładł na stół liczne propozycje, ale związki na żądną nie chciały pójść. Przedstawiciele spółki twierdzą, że przywrócenie starych sposobów wynagradzania nie będzie dla nikogo dobre. Ani dla pracowników, ani dla spółki. Konsekwentnie tłumaczą, że firma rozwija się stabilnie - pojawiają się nowe samoloty, piloci mają przed sobą perspektywy awansu.

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(128)
WYRÓŻNIONE
Talek
7 lat temu
Dobrze że czteromilionowe premie co kwartał dla zarządu nie są niebezpieczne dla finansów spółki. A że piloci i stewardessy zarabiają mniej niż w tanich liniach mimo że bilety jakoś magicznie są 2 x droższe to detal
donek wracaj
7 lat temu
jak były OLT Express i był Michał,to takiego chaosu nie było
p1p
7 lat temu
Związki zawodowe poza bramę zakładów pracy. I utrzymywać się ze składek pracowniczych. Zarządy związków - największe "nieroby" w zakładach pracy !!!
NAJNOWSZE KOMENTARZE (128)
Adam krawczyk
7 lat temu
Zaproponujcie to rywalem. Dlaczego nie ratowali firmy gdy PO likwidowała LOT
Werde
7 lat temu
Dlaczego nie strajkowali jak Tusk i PO chciała ich unicestwić? Tylko teraz Wszyscy na hura mają rządania
to dopiero po...
7 lat temu
rozdaja menelom to uczciwi ludzie tez chca. inne branze juz sie szykuja dojna zmiano!
łysy
7 lat temu
Widocznie już nie pamiętają ze miało ich nie być!
Sześć związkó...
7 lat temu
LOT ma najlepsze wyniki od 20 lat, ale 6 (uwaga Sześć!!!) Związków Zawodowych wie lepiej jak zarządzać spółka? Sześć związków zawodowych na raz to powinno być nielegalne - sorry, to jest patologia a nie ochrona pracowników.
...
Następna strona