Związki zawodowe w PLL LOT zapowiadają na 5 rano w czwartek rozpoczęcie strajku. Władze spółki przekonują, że nie odbędzie się, bo byłby nielegalny. Związkowcy boją się, że za udział strajku będą zwolnienia dyscyplinarne.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", związkowcy uważają, że strajk jest legalny, bo pracownicy będą protestować w obronie bezprawnie zwolnionej z pracy Moniki Żelazik, szefowej związku zawodowego. Mają opinię prawników, że w takich przypadkach nie jest wymagane referendum strajkowe.
Przeciwnego zdania jest zarząd państwowej spółki, która wskazuje, że strajk jest nielegalny ze względu na wydany przez sąd zakaz. Pod koniec września Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że zapowiedziane przez związkowców konsultacje w sprawie zorganizowania strajku mogą być nielegalne.
Kierowana przez Rafała Milczarskiego spółka jest przekonana, że w tej sytuacji żadnego strajku nie będzie i pracownicy przyjdą w czwartek do pracy jak zwykle. Zarząd pewności jednak nie ma.
Czytaj też: Zwolnienie szefowej związkowców w LOT bezprawne. PIP zarzuca spółce łamanie prawa i idzie do sądu
Jak pisze "Wyborcza", LOT zwiększa rezerwy dyżurujących pracowników i nie pozwala wziąć urlopu na żądanie czy na opiekę nad dzieckiem na środę ani na czwartek. Co więcej, ściąga też personel z urlopów, a nawet obstawia grafiki pracownikami nieetatowymi, którzy nie mogą strajkować.
Pasażerowie mogą więc zakładać, że poranne loty odbędą się, nawet jeśli strajk wybuchnie, ale nie wiadomo, czy loty będą odbywać się bez zakłóceń także później. Organizatorzy strajku spodziewają się około 200 strajkujących.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl