Pracownicy w ZUS żądają podwyżek i utrzymania zatrudnienia. Piszą o tym w liście do prezes ZUS. Związki grożą sporem zbiorowym, a następnie strajkiem. I to już za dwa tygodnie. Rzecznik Zakładu uspokaja, że do strajku jeszcze daleko i nie ma się co obawiać o to, że emerytury nie dotrą na czas.
Pracownicy zrzeszeni w związkach zawodowych przedstawili żądania prezes ZUS. Do pisma dotarła redakcja TVN24 BIS. Jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione może dojść nawet do strajku.
W liście do prezes Gertrudy Uścińskiej przedstawiono listę oczekiwań związków. Jest na niej podwyżka płac o średnio 150 zł miesięcznie już od 1 czerwca, utrzymanie poziomu zatrudnienia i utrzymanie sieci terenowych jednostek bez zmian. To jednak nie wszystko. Do końca roku związki chcą, żeby podwyżki wyniosły łącznie po 700 zł na etat (z uwzględnieniem tych 150 zł).
Co jeśli Zakład nie spełni żądań? Już od 30 maja jest zapowiedź sporu zbiorowego, a po kolejnych dwóch tygodniach strajku. Wypłaty świadczeń emerytalnych mogłyby być zagrożone.
- Na razie żaden strajk nam nie grozi. Droga do strajku jest jeszcze daleka - powiedział na antenie TVN24 Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ZUS. - Trwają negocjacje z pracownikami, ze związkami zawodowymi. Są to negocjacje płacowe i proponowałbym jeszcze nie ogłaszać, że odbędzie się strajk - uspokaja, wskazując, że nie ma jeszcze nawet oficjalnego sporu zbiorowego.
W instytucji zatrudnionych jest 46 500 urzędników. 150 zł średniej podwyżki kosztowałoby Zakład 7 mln zł miesięcznie, czyli 84 mln zł rocznie. Jednak żądane 700 zł to już dla instytucji wydatek rzędu 391 mln zł rocznie i nie wchodzi w grę redukcja zatrudnienia, którą ZUS planował jeszcze w połowie ub.r.
W tym roku w planie finansowym przewiduje się wydatek 2,3 mld z na pracowników oraz 507 mln zł na świadczenia społeczne, czyli razem 234 mln zł miesięcznie. Fundusz wynagrodzeń wzrósł o zaledwie 1,3 proc.
Przeciętne wynagrodzenie w Polsce wzrosło w pierwszym kwartale roku o 4,1 proc. Widząc takie dane i porównując to co proponuje Zakład pracownicy mogą mieć uzasadnione pretensje.
Tymczasem przed Zakładem jest okres przygotowań do reformy emerytalnej. Od października wchodzi obniżony wiek emerytalny i kilkaset tysięcy osób może zdecydować się wtedy jednocześnie na odwiedzenie placówek ZUS.
- Wynagrodzenia pracowników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nie są wysokie i pracownicy zasługują na to, żeby te wynagrodzenia podnieść - przyznaje rzecznik prasowy ZUS Wojciech Andrusiewicz w rozmowie z TVN24 BiS. Jednak, jak dodaje, zarząd ZUS nie ma wpływu na budżet.
Jak zdradza, średnie wynagrodzenie w ZUS wynosi około 3,1-3,2 tys. zł brutto. Jak podał ostatnio GUS, średnia w gospodarce to 4354 zł brutto miesięcznie.
- Budżet Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jest ustalany przez parlament - tłumaczy Andrusiewicz, informując, że instytucja może się poruszać tylko w już uchwalonych kwotach. Obecnie pozwoliły one, jak wskazał rzecznik, na "bardzo ograniczone podwyżki", około 100 zł na etat.