Polska musi powrócić do centrum decyzyjnego UE, a nie tylko obrażać partnerów w Unii - przekonywał podczas niedzielnej konwencji PO w Gdańsku były wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski. Zachęcał też do debaty na temat wejścia naszego kraju do strefy euro.
Były wiceminister spraw zagranicznych zapowiedział, że jeśli Platforma odzyska władzę, przywróci opinię o Polsce jako państwie sukcesu, państwie otwartym. - Nie damy się zmarginalizować, dlatego musimy również mówić o tematach trudnych takich, jak wejście do strefy euro, bo my nie możemy sobie pozwolić na to, żeby być na marginesie Unii Europejskiej, gdzie nas próbuje zesłać PiS - podkreślił Rafał Trzaskowski.
Jego zdaniem, przyszłość Polski to Europa, ponieważ tam rozstrzygają się tak istotne sprawy jak budżet UE, czyli pieniądze na rozwój, kwestie dotyczące polityki energetycznej, rolnej, stabilności. - To UE pozwoli nam stawić czoła największym wyzwaniom, które przed nami stoją - migracji, terroryzmowi. Musimy wrócić do centrum decyzyjnego, być jednym z państw, które podejmują decyzje, a nie tylko obrażają partnerów, walą pięścią w stół w domu, a milczą na europejskich salonach - przekonywał Trzaskowski.
Wspominał też, że jego pradziadek Bronisław zakładał pierwsze żeńskie gimnazja w Galicji. - Nie chcę żyć w państwie, w którym się będę musiał tłumaczyć, że był wrażym propagatorem złej idei gender - ironizował. - Brat i siostra mojej mamy walczyli w szeregach Armii Krajowej w powstaniu warszawskim. Nie chcę się tłumaczyć, że przez to, że nie byli wystarczająco wyklęci, należeli do jakiejś lewackiej instytucji - mówił.
- Mój ojciec grał jazz i musiał się w latach 50. chować w szafie i udawać, że uczestniczy w urodzinach, bo jazz był zakazany. Nie chcę powrotu do czasów, żeby ktoś się zastanawiał, czy jazz jest wystarczająco polską muzyką, a przede wszystkim nie chcę żyć w czasach, w których ktokolwiek ma czelność kwestionować takie autorytety, jak Lech Wałęsa - zaznaczył poseł Platformy.