Zawarty w sierpniu rozejm między rządzącym Strefą Gazy Hamasem a Izraelem miał zagwarantować między innymi złagodzenie izraelskiej blokady Strefy oraz jej odbudowę. Na razie żadna z tych obietnic nie jest bliska spełnienia, a w Gazie napięcie rośnie.
Według szacunków ONZ 96 tys. domów w Strefie Gazy zostało uszkodzonych lub zniszczonych w wyniku izraelskiej operacji z lipca i sierpnia 2014 roku. Obiecana odbudowa wlecze się - wciąż trwa usuwanie 2,5 miliona ton gruzów po zbombardowanych budynkach.
W Szadżai, jednej z najbardziej zniszczonych dzielnic na obrzeżach miasta Gaza, buldożery pracują bez przerwy. Robotnicy wyciągają splątane metalowe pręty ze zbrojenia i prostują je na specjalnych maszynach. Część cementu jest kruszona i przerabiana na pustaki w pobliskiej strefie przemysłowej - taki odzysk jest koniecznością wobec ograniczonej ilości materiałów budowlanych.
Do Strefy Gazy materiałów budowlanych nie można swobodnie dostarczać, bo od 1991 r. Izrael coraz ściślej blokował tę enklawę, a gdy w 2006 r. Hamas wygrał palestyńskie wybory parlamentarne i przejął władzę w Strefie, Izrael z pomocą Egiptu zupełnie odciął ją od świata. Do lipca 2013 r. wiele dóbr było przewożonych przez nielegalne tunele pod granicą z Egiptem. Po przewrocie wojskowym egipska armia zalała większość z nich i dziś jedyne otwarte przejście towarowe to Kerem Szalom na granicy z Izraelem.
Po ostatniej operacji militarnej ONZ wynegocjował umowę między palestyńskimi władzami a Izraelem. Opracowano specjalny mechanizm, który miał pozwolić na monitorowanie, dokąd trafia cement, kruszywo i metalowe pręty przywożone do Strefy Gazy. Mimo protestów mechanizm przewidywał utrzymanie blokady i kontrolę Izraela nad odbudową.
Wkrótce po uzgodnieniu mechanizmu izraelski minister obrony Mosze Jaalon zapowiadał podczas spotkania z sekretarzem generalnym ONZ Ban Ki Munem, że Izrael nie pozwoli na odbudowę Strefy Gazy, jeśli materiały zostaną wykorzystane przez Hamas do budowania tuneli pod izraelską granicą. Podczas walk tego lata palestyńscy bojownicy wykorzystali tunele do atakowania izraelskich żołnierzy. Pod koniec lipca Izrael ogłosił, że zniszczył wszystkie podziemne korytarze prowadzące z Gazy na jego terytorium.
_ - W naszym interesie leży poprawienie ekonomicznej sytuacji mieszkańców Gazy, ale musi być jasność co do tego, że fundusze i sprzęt nie mogą być wykorzystywane w celach terrorystycznych, dlatego bardzo uważnie śledzimy rozwój sytuacji _ - mówił Jaalon.
Kartki na cement dostaną tylko osoby, które zostaną wpisane na listy zatwierdzone przez szereg palestyńskich ministerstw, ONZ i Izrael. W Strefie Gazy ten system wywołał oburzenie, m.in. dlatego że za jego pomocą Izrael gromadzi ogromną ilość danych o Palestyńczykach. Poza tym zdecydowana większość cementu pochodzi z Izraela, więc dodatkowe niezadowolenie wywołuje fakt, że Izrael najpierw zniszczył całe połacie Strefy Gazy, a teraz jeszcze na tym zarobi, sprzedając materiały niezbędne do odbudowy.
System, który bardzo spowalnia proces odbudowy, miał zapewnić, że cement nie trafi m.in. do bojowników Hamasu. Nieliczni odbiorcy cementu zostaną skontrolowani - inspektorzy ONZ sprawdzą, czy cement rzeczywiście wykorzystano do odbudowy domów. W praktyce ciężko to kontrolować na dużą skalę, bo kwitnie czarny rynek.
W wiosce Dżuhr ad-Dik, tak jak w innych przygranicznych miejscowościach Strefy Gazy, wielu mieszkańców straciło domy w wyniku izraelskich bombardowań. 25-letni Issam ad-Dib mieszka tam z żoną i trzema córkami oraz 14 krewnymi; sześć lat temu po jednym z bombardowań zastali swój dom bez kilku ścian.
_ Ponad połowa domu jest zniszczona, ale inżynier, który szacował straty, uznał, że wystarczy mi jeden worek cementu i jeden metalowy pręt. To nic by mi nie dało. Kupiłem ten worek cementu u oficjalnego dystrybutora i od razu sprzedałem tu, na czarnym rynku _ - mówi, opierając się o leżące w równym rzędzie worki cementu wystawione na sprzedaż poza oficjalnym obiegiem, zaledwie kilka metrów od oficjalnego dystrybutora.
_ Mam tu około trzech ton. Ludzie dostają swój przydział i część sprzedają u mnie. U dystrybutora płacą za tonę cementu 500 szekli (450 zł), ja skupuję go za 1500 szekli (1350 zł), a sprzedaję za 2000 (1810 zł). Dziennie obracam czterema-pięcioma tonami cementu. Ludzi nie stać na zatrudnienie robotników do odbudowy domu, nie mają pieniędzy na jedzenie i leki. Więc zatrzymują cement na odbudowę części domu, a resztę wymieniają na gotówkę _ - mówi młody człowiek, sprzedający cement na czarnym rynku.
Issam próbował tłumaczyć i wykłócać się w urzędach, że dostał za mało cementu, ale na nic się to nie zdało. W końcu brakujące ściany zakleił plastikowymi płachtami, które mają chronić jego rodzinę przynajmniej przed deszczem.
Issam i tak jest wśród nielicznej grupy szczęśliwców, która w ogóle dostała swój przydział. Pozostali nie wiedzą, jak długo przyjdzie im czekać na cement, bo nowe listy osób uprawnionych do kartek na cement nie zostały zatwierdzone. _ O międzynarodowym lotnisku czy porcie nikt już nie pamięta, a była o nich mowa przy okazji zawierania rozejmu. Po wojnie ludzie mieli ogromne nadzieje, dziś jest wielkie rozczarowanie, frustracja i marzenia nie o lepszej przyszłości w Gazie, lecz o możliwości wyjazdu _ - powiedział dziennikarz z Gazy, który nie chciał ujawniać swojego nazwiska.
_ Odbudowa Gazy to więcej niż cement i inne materiały budowlane, to kwestia polityczna. Tak długo jak nie będzie politycznego rozwiązania dla Strefy Gazy, tak długo możemy się spodziewać kolejnych konfliktów, tego samego cyklu niszczenia i odbudowywania _ - mówi Basel Nasser, zarządzający projektami realizowanymi w Strefie Gazy przez UNDP (Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju).
_ A póki trwa blokada, odbudowa będzie się wlec, ludzie będą sfrustrowani, pozbawieni alternatyw, a my, organizacje międzynarodowe, nie będziemy mogli zająć się długoterminowym planem rozwoju _ - dodaje.
Czytaj więcej w Money.pl