Każda gmina będzie mogła uzyskać dotacje na budowę swojej strzelnicy. MON w ciągu 10 lat wyda na ten program blisko pół miliarda zł. Projekt rozporządzenia już jest, pierwsze konkursy mogą wystartować w ciągu kilku miesięcy.
Program budowy strzelnic PiS uzasadnia brakiem obowiązku służby wojskowej. Profesjonalizacja armii spowodowała, zdaniem projektodawców, obniżenie poziomu wyszkolenia strzeleckiego. Zmienić ma to wzrost liczby strzelnic. Obecnie w całym kraju jest ich 170. Autorzy projektu przekonują, że to za mało, dlatego szybko mają zacząć powstawać nowe.
Do tej pory resort obrony nie mógł wspierać ze swojego budżetu działań samorządów. Zmieniała to ustawa z listopada 2017 r. Teraz do wspomnianej ustawy, obowiązującej od początku 2018 r. dołączono również projekt rozporządzenia, który określa wreszcie zasady finansowania całego projektu.
Powszechny dostęp do broni w Polsce? Projekt w Sejmie
Wiemy już więc, że w ciągu najbliższej dekady będzie to kosztowało MON 440 mln zł. Konkursy na dofinansowanie budowy strzelnic organizowane będą co roku.
Regulamin ustali resort obrony. Również tamtejsza komisja będzie oceniała projekty, ale ostatnie słowo należeć będzie zawsze do ministra obrony narodowej. Rozporządzenie nie określa jednak sztywnego poziomu środków własnych gminy, które powinny być przeznaczone na budowę, lub modernizacje strzelnicy.
Dzieci, młodzież i organizacje proobronne
Jednak w paragrafie 6 rozporządzenia zapisano, że szef MON rozpatrując oferty brać będzie pod uwagę, oprócz rekomendacji komisji konkursowej, również wysokość środków samorządowych przeznaczonych na ten cel.
Innym ważnym elementem mają być potrzeby szkoleniowe armii. Jednak nie tylko ona będzie mogła bezpłatnie korzystać z takich obiektów. Będą mogli też tam nieodpłatnie ćwiczyć funkcjonariusze innych formacji, dzieci, młodzież i organizacje proobronne.
- Na pewno będą powstawać nowe organizacje paramilitarne. Skoro mogą trenować za darmo. Budowanie zainteresowania bronią wśród ludzi budzi moje wątpliwości. Taki rodzaj zachęty może prowadzić w konsekwencji do jakiejś formy agresji - mówi money.pl Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta i były szef ochrony prezydenckiej.
Cyberwojna w okopach
Jak zaznacza ekspert, nie chciałby też by nasze społeczeństwo było w 100 proc. pacyfistyczne, ale program budowy strzelnic nie poprawi naszej obronności. A tak przecież projektodawca uzasadnia potrzebę ich budowy. Nasz rozmówca podkreśla, że nie jest zdecydowanym przeciwnikiem powstawania nowych strzelnic. Rzecz jednak w wykonaniu i uzasadnieniu.
- Twórzmy profesjonalne zaplecze dla profesjonalnej armii. Jeżeli ktoś mówi mi, że załatwi to ten program, to budzi to u mnie jedynie uśmiech. Proszę sobie wyobrazić człowieka po szkoleniu strzeleckim, który ma być wyznacznikiem obronności kraju w dobie cyberwojny i zaawansowanej techniki - dodaje Dziewulski.
Jak podkreśla były antyterrorysta, to mogło się sprawdzić przy starej filozofii prowadzenia działań wojennych. - Na współczesnej wojnie nikt nie chodzi już tyralierą, kiedy z drugiej strony strzelcy siedzą w okopach. Tak już się nie walczy. Takie proste strzelnice nie zapewnią wyszkolenia z zakresu zbliżania się do celu, odchodzenia od niego i taktyki walki - mówi Jerzy Dziewulski.
Dofinansowywane z budżetu państwa ma być nie tylko budowanie i remonty ale również i późniejsze utrzymanie obiektów. W rozporządzeniu jednak próżno szukać jasnych jego zasad. Za każdym razem określone to będzie w ogłaszanych konkursach. Zdaniem naszego rozmówcy, nie budowa, ale utrzymanie może być potem ciężarem dla samorządów.
- Na strzelnicy, z której korzystaliśmy, płyta na kulochwycie wykonywana była przez specjalistów ze Stalowej Woli. Jej ceny idą w setki tysiące złotych - mówi Dziewulski.
Wojsko da amunicje?
Sprzęt musi być drogi, bo bezpieczeństwo na takich obiektach musi po prostu kosztować. Specjalne płyty pancerne dość szybko nadają się tylko na złom i kupować trzeba nowe. Szczególnie jeśli z obiektu korzysta się z pominięciem kosztów wynajmu. Oczywiście gminy będą mogły dla pozostałych zainteresowanych wprowadzić opłaty, ale nie ma wątpliwości, że nie ta grupa będzie tam przeważać.
- Oznaczać to może setki i dziesiątki tysięcy wystrzelonych pocisków. Skoro wszystkie formacje będą mogły z tego korzystać, to zapewne tak będzie. Tu pojawia się kolejne pytanie skąd amunicja do tego szkolenia społeczeństwa? - pyta ekspert.
W projekcie rozporządzenia nie ma na ten temat słowa. Ale jak już pisaliśmy w money.pl jednym z pomysłów rozwiązania tego problemu, jest możliwość wsparcia organizacji proobronnych przez wojsko.Pytanie tylko czy rzeczywiście wojskowi mają tyle niepotrzebnej amunicji, by ją za darmo oddawać?
- Wojsko posiada składy amunicji na wypadek wojny. Oczywiście stare pociski wymienia się na nowe, kiedy kończy się termin przydatności do użycia. Wtedy jednak ta stara amunicja trafia na ćwiczenia. Niczego się nie utylizuje. Wojsko nie ma więc czego oddawać - mówi Dziewulski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl