W sumie trzeba będzie zwerbować do 2035 roku 617 tys. nowych pilotów liniowych, w tym 248 tys. w regionie Azji i Pacyfiku. W tym samym czasie Europa będzie potrzebować 104 tys. nowych pilotów, 112 tys. Ameryka Północna, 51 tys. Ameryka Łacińska, 58 tys. Bliski Wschód, a po 22 tys. Afryka i Rosja z krajami Wspólnoty Niepodległych Państw.
"W regionie Azji i Pacyfiku skupia się 40 proc. światowych potrzeb dzięki rozwojowi rynku samolotów wąskokadłubowych, na który zapotrzebowanie generują tanie linie lotnicze" - wyjaśnił Boeing.
"W Ameryce Północnej wzrost rynku jest związany z otwarciem nowych kierunków podróży - na Kubie i w Meksyku, podczas gdy w Europie wzrost wynika z siły rynku w ramach Unii Europejskiej" - podkreśla amerykański producent samolotów. Boeing szacuje, że w ciągu najbliższych 20 lat przewoźnicy lotniczy będą potrzebowali 39 600 nowych samolotów cywilnych.
Europejski rywal Boeinga, Airbus, liczy, że będzie to ponad 9,5 tys. dużych samolotów i ponad 23,5 tys. maszyn średniego zasięgu.
W obliczu takiego rozrostu światowej floty powietrznej ryzyko niedoboru personelu pokładowego - stewardes i stewardów - jest bardzo wysokie, ponieważ w ciągu 20 lat będzie ich trzeba 814 tys., czyli 40 tys. rocznie.
Potrzeby są największe w regionie Azji i Pacyfiku (268 tys.), w Ameryce Północnej (127 tys.) i Europie (118 tys.).
Przewoźnicy lotniczy będą też musieli do 2035 roku zatrudnić co roku 35 tys. techników, czyli w sumie 679 tys.
Dane te są przeznaczone według Boeinga dla linii lotniczych jako pomoc w planowaniu i pochodzą z siódmej edycji zestawiania opracowanego przez koncern.