Grupy pielgrzymów, które przyjeżdżają do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży są zdyscyplinowane i przemieszczają się przez miasto wspólnie. Mają określony plan dnia; nie widać, by jakieś osoby od grupy się odłączały, by np. zrobić zakupy, kupić pamiątki.
W sklepach niczego więc nie brakuje, poza klientami. Kierowniczka z jednego z sieciowych sklepów spożywczych, pani Anna mówiła we wtorek rano, że zapasy zostały zrobione z wyprzedzeniem. - Wchodzą wycieczki, ale niewiele rzeczy kupują - powiedziała.
To samo twierdziła pani Bożena, ze sklepu w śródmieściu. Jak mówiła, w związku z ŚDM dostawy towaru odbywają się tylko nocą, co jest uciążliwe. - Mam znajome w innych sklepach, które nawet do godz. 3 w nocy musiały zostać, by przyjąć towar. Ale trzeba sobie jakoś radzić - powiedziała. Dodała, że najważniejsze, by na półkach były podstawowe rzeczy - woda, mleko i pieczywo. - Jak na razie mam wszystko - podkreśliła.
Także w aptekach, w których był reporter PAP nie widać było ruchu - ani turystów ani mieszkańców Krakowa. Farmaceutki zapewniły, że mają zapasy najważniejszych leków. - Z odpowiednim wyprzedzeniem zaplanowałam dostawy - powiedziała jedna z nich, pani Aneta.
Klientów nie było także w innych punktach handlowych. Pan Adam, kierownik księgarni na jednej z ulic prowadzących do Rynku Głównego zastanawiał się nawet, czy skrócić czas pracy niektórym pracownikom albo zmniejszyć liczbę personelu. - Mamy wystarczająco dużo książek, ale na razie nie widzimy większego ruchu - powiedział.
Rano do jednej z kawiarni chciało wejść kilku Włochów, odłączyli się od grupy zachęceni zapachem kawy, widokiem ciastek i dwóch młodych kelnerek. Reszta grupy przywołała ich do porządku i skończyło się tylko na pytaniu: jak dojść do centrum oraz paru szerokich uśmiechach.
W drodze na Błonia widać pojedyncze stoiska sprzedawców, którzy zachęcają do kupna pamiątek z Krakowa. Wśród nich są m.in. handlarze chorągiewkami papieskimi, które sprzedają po 4 złote. Jak powiedział sprzedający pielgrzymi kupują je. Pielgrzymi kupują też kwiaty na krakowskim rynku, ale jak mówią kwiaciarki - najczęściej pojedyncze. Według nich robią to albo dla przyjemności, albo żeby je złożyć w kościele.
Starsza pani sprzedająca gliniane ptaszki przy Sukiennicach pytana przez PAP czy pielgrzymi dają jej zarobić odpowiedziała, że nie kupują. - Muszą mieć wolne ręce do modlitwy - skomentowała.