Nieodwracalne zniszczenie dużych polskich rzek i zagłada całych ekosystemów. Naukowcy i organizacje ekologiczne alarmują, że wielki, wart nawet 90 mld zł rządowy plan budowy wodnych dróg śródlądowych oznacza katastrofę ekologiczną na niespotykaną w Polsce skalę. Ostatnie w Europie duże dzikie rzeki zmienią się w poprzedzielane zaporami kanały. 22 marca przypada Światowy Dzień Wody, ale rząd go nie obchodzi.
Na początku marca prezydent Andrzej Duda ratyfikował konwencję AGN, czyli Europejskie Porozumienie w Sprawie Głównych Śródlądowych Dróg Wodnych. W praktyce oznacza to, że Polska zobowiązała się do przeprowadzenia inwestycji, która polskie rzeki ma włączyć do wielkiego europejskiego systemu wodnego.
- To jest, proszę Państwa, przejście do innej ligi, jeżeli chodzi o transport - cieszył się prezydent podczas uroczystości 3 marca. - Transport rzeczny, transport wodny śródlądowy jest transportem tańszym, a przede wszystkim jest transportem nieporównywalnie bardziej ekologicznym, korzystnym dla ochrony środowiska naturalnego - przekonywał.
Rząd już od połowy zeszłego roku dysponuje planami rozbudowy sieci dróg śródlądowych w Polsce. To wtedy przyjęty został - opracowany przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej - dokument prezentujący wstępne założenia inwestycji w latach 2016-2030.
Likwidacja wąskich gardeł, budowa kaskad śluz i kanalizacja rzek
Resort Marka Gróbarczyka zaproponował budowę trzech międzynarodowych dróg wodnych na: Wiśle, Bugu, Odrze, Warcie i Noteci o łącznej długości przeszło tysiąca kilometrów. Droga wodna E40 ma łączyć Gdańsk z Odessą, E30 - Świnoujście z Bratysławą, natomiast E70 - Odrę z Zalewem Wiślanym.
Zgodnie z szacunkami ministerstwa, całkowity koszt inwestycji może wynieść nawet 90,6 mld zł. Rząd chce, by pieniądze na ten cel wyłożyła głównie Unia Europejska za pośrednictwem Funduszu Spójności, Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, Funduszu "Łącząc Europę" czy Europejskiego Funduszu na rzecz Inwestycji Strategicznych.
Istnieją poważne wątpliwości, czy Bruksela będzie skłonna wyłożyć na budowę dróg śródlądowych tak olbrzymie środki, ale znacznie większy niepokój budzi zakres inwestycji. Rządowy dokument mówi wprost o "likwidacji wąskich gardeł", budowie kaskad śluz czy kanalizacji całych odcinków rzek.
Rozbudowa dróg wodnych E-70 i E-40 (źródło: Założenia do planów rozwoju śródlądowych dróg wodnych w Polsce na lata 2016–2020 z perspektywą do roku 2030)
- W polskich warunkach przyrodniczych i hydrologicznych wielkotowarowa żegluga śródlądowa byłaby najbardziej szkodliwym dla środowiska środkiem transportu - ocenia dr Przemysław Nawrocki, ekspert WWF ds. ochrony wód i gatunków. - Transport wodny śródlądowy może być proekologiczny tylko wtedy, gdy droga wodna już istnieje, a jej utrzymywanie nie powoduje znaczących szkód w ekosystemie rzeki - wyjaśnia.
Organizacja WWF ostrzega, że budowa "wodnych autostrad" w Polsce wiązałaby się z "gigantycznymi i nieodwracalnymi" stratami przyrodniczymi. Tylko na Wiśle zniszczonych może zostać osiem obszarów "Natura 2000" i 10 rezerwatów przyrody.
Największa katastrofa od lat 50.
Z kolei ichtiolog prof. Tomasz Mikołajczyk ostrzega przed kaskadowaniem, czyli budową zapór na rzekach. Cytowany przez serwis OKO.press szef Fundacji Salmonidae, a zarazem ekspert WWF, ostrzega, że zapory sprawiają, że rzeka przestaje być integralnym ekosystemem. - Zostaje poszatkowana na kilka ekosystemów. To jest wyrok śmierci na bioróżnorodność rzek - wskazuje.
- Jeśli chodzi o skalę zniszczeń, to będzie największa katastrofa od lat 50. czyli od budów socjalizmu, gdy nikt nie przejmował się żadnymi uwarunkowaniami środowiskowymi - alarmuje prof. Mikołajczyk.
Prezydent Andrzej Duda jest przekonany, że budowa wodnych dróg śródlądowych jest rozwiązaniem "nieporównywalnie bardziej ekologicznym" od transportu drogowego, ale eksperci są zupełnie innego zdania. Nie dość, że oznaczać będzie dewastację przyrody na ogromną skalę, to jeszcze korzyści będą praktycznie symboliczne.
Według WWF przewidywana wielkość przewozów na śródlądowych drogach wodnych na poziomie 37 mln ton rocznie pozwoli ograniczyć emisję transportu samochodowego o zaledwie 1 proc. Z kolei analizy prof. Roman Żurka z Instytutu Ochrony Przyrody PAN, wykazały, że odciążenie polskich dróg przez rzeki ograniczy emisję CO2 tylko o 1,5 proc.
W dokumencie Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej wymienia się wiele innych korzyści, jakie ma przynieść budowa "wodnych autostrad". Inwestycje te mają poprawić bezpieczeństwo przeciwpowodziowe Polski, umożliwić zwiększenie produkcji czystej energii elektrycznej czy nawet przyczynić się do rozwoju aktywności sportowo-rekreacyjnej Polaków.
O zagrożeniach w rządowym dokumencie nie wspomina się nawet jednym słowem.
Jeziora zamienią się w jedno wielkie szambo
Zaznaczmy, że budowa dróg śródlądowych nie jest jedynym przykładem "polityki wodnej" obecnego rządu, która może mieć fatalne skutki dla środowiska naturalnego. Fatalne recenzje zbiera też przygotowywana przez Ministerstwo Środowiska nowelizacja prawa wodnego, która może wprowadzić "opłatę denną" - właściciele portów będą musieli płacić za każdy metr kwadratowy dna, który zajmuje ich infrastruktura. Opłata może wynieść nawet dziesięciokrotność stawki podatku od nieruchomości.
Według właścicieli portów na Mazurach efektem wprowadzenia "opłaty dennej" będzie duży wzrost zanieczyszczenia środowiska, ponieważ wielu żeglarzy będzie wolało cumować na dziko, niż ponosić dodatkowe opłaty.
- Zamiast w porcie, zacumują łódź w trzcinie i tam załatwią wszystkie swoje potrzeby fizjologiczne, wyrzucą śmieci, a następnego dnia popłyną dalej. Tylko czekać, aż nasze jeziora zamienią się w jedno wielkie szambo - mówił WP money Tomasz Durkiewicz, prezes Grupy Amax, która prowadzi wioskę żeglarską w Mikołajkach.