. Przedstawiciele Unii przekonują nas, że na większe ustępstwa nie mamy co liczyć.
Na ten temat spierali się w czwartek polscy negocjatorzy i partnerzy społeczni z przedstawicielami Komisji Europejskiej i krajów członkowskich Unii podczas konferencji zorganizowanej przez Centrum Partnerstwa Społecznego przy Ministerstwie Pracy.
Jak dotąd polscy negocjatorzy rządowi (podobnie jak związkowcy i pracodawcy) nie zgadzają się na okres przejściowy w swobodnym przepływie osób. Tej swobody - jednego z czterech podstawowych praw zjednoczonej Europy - domagamy się od pierwszego dnia akcesji.
'W dobie globalizacji i starzejących się społeczeństw logiczne są rozwiązania zakładające, że nie będzie dużych migracji - co do zasady. A gdyby problem się pojawił, wtedy dopiero można by blokować migracje' - mówiła wiceminister pracy Ireny Boruta, z ramienia rządu odpowiedzialna za ten rozdział negocjacyjny.
'Swobodnego przepływu osób od pierwszego dnia członkostwa w Unii domagała się w swoim czasie Hiszpania. A jednak po 5 latach negocjacji warunków akcesji musieliśmy się zgodzić na 7-letni okres przejściowy, który w końcu skrócono do 5 lat' - mówił ambasador Hiszpanii w Polsce, Juan Pablo de Laiglesia.
Ambasador dodał, że chociaż Hiszpania podziela polskie zdanie, że obawy niektórych krajów o wielką migrację zarobkową z krajów kandydackich są nieuzasadnione, to jednak musi być lojalna wobec ostatecznego wspólnego stanowiska Unii w tej sprawie. Przekonywał też, że nie warto się upierać, jeśli miałoby to opóźnić negocjacje i akcesję. 'O wiele łatwiej było nam walczyć o nasze interesy będąc w Unii niż na zewnątrz' - radził.
W czerwcu Unia zaproponowała kandydatom bardziej elastyczną formułę '2+3+2' (przystały już na nią Węgry). Zgodnie z nią, każdy członek Unii, najpierw po dwóch, a potem po trzech latach oceniałby skalę imigracji zarobkowej z kraju kandydackiego i jej wpływ na własny rynek pracy. W zależności od tej oceny podejmowałby decyzję o ewentualnym skróceniu okresu przejściowego.
'To daleko idąca ewolucja ku uelastycznieniu dotychczasowego stanowiska Unii' - przyznała Boruta. Dodała, że strona polska ustosunkuje się do tej propozycji, gdy tylko przedstawiciele Unii odpowiedzą na szczegółowe pytania dotyczące tej formuły. Ma to nastąpić podczas najbliższego spotkania negocjacyjnego na szczeblu 'deputies' 9 lipca w Brukseli, już pod prezydencją belgijską.
'Formuła '2+3+2' jest dla was lepsza niż 7 lat obowiązujące w całej Unii. Unia już niewiele więcej może zaoferować. Czy więc warto trzymać się swojego stanowiska, odkładać zamknięcie tego rozdziału, czy lepiej przyjąć to rozwiązanie, choć dla was może nie idealne?' - przekonywał Dominic Meiklejohn, pierwszy sekretarz ambasady brytyjskiej.
'Może w niektórych branżach, sektorach czy regionach można by było ten okres skracać, tworząc w nim swoiste 'okienka'. Trzeba by się zastanowić, ile lat potrzeba np. na ochronę branży budowlanej, metalurgicznej, przetwórstwa, czy rolnictwa' - mówił Frank Hantke z Fundacji Friedricha Eberta w Warszawie.
'Wielu Niemców już teraz traci pracę w budownictwie na rzecz Polaków, często wyżej wykwalifikowanych, ale gotowych zarabiać mniej niż ich odpowiednicy w Niemczech. Takiej konkurencji nie mają np. lekarze' - argumentował, przekonując, że realne problemy występują nie tylko w Polsce, ale także w krajach Unii.
Jeśli chodzi o ten rozdział negocjacyjny, to Polska musi jeszcze zająć stanowisko w dwóch ważnych kwestiach: koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego (aby osoby migrujące do innego państwa mogły uzyskać pomoc medyczną na prawach jego obywateli, czy sumować okresy do świadczeń zdrowotnych, emerytalno-rentowych itp.), oraz uznawania przez członków UE kwalifikacji zawodowych uzyskanych w Polsce.
W tej pierwszej kwestii prawdopodobnie poprosimy o okresy przejściowe. Sprawa uznawania kwalifikacji ma wejść w życie z chwilą akcesji do Unii.
Uczestnicy czwartkowej konferencji podkreślali, że chociaż postęp w zamykaniu rozdziałów podczas właśnie zakończonej prezydencji szwedzkiej był niewielki, to w harmonizacji prawa polskiego z europejskim - jak to określił wiceszef Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce John O'Rourke - 'byliśmy świadkami bezprecedensowych postępów'.
Według słów sekretarza Komitetu Integracji Europejskiej Jacka Saryusza-Wolskiego, parlament w ciągu roku uchwalił 180 ustaw 'europejskich', podczas gdy w poprzedniej kadencji parlamentu rocznie 'produkowano' 70 ustaw dostosowujących nasze prawo do prawa Unii. Obecnie trwają też prace nad 600 rozporządzeniami wykonawczymi