Samochody, tablety, rowery, konsole... Nie, to nie lista nagród w jakiejś ogólnopolskiej loterii. To tak kuszą polskie miasta, aby jak najwięcej osób rozliczało w nich PIT.
- Nasze dochody z tytułu podatku PIT wzrosły o ponad 300 tys. zł – cieszy się Rafał Łysy, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Sosnowcu. Ostatnio o mieście znów stało się głośno. Tym razem za sprawą loterii PIT-owej. Każdy, kto rozliczy formularz PIT w Sosnowcu, może wygrać samochód. W tym roku jest to Toyota Aygo. W ubiegłym – Fiat Panda.
W dodatku miasto nie zapłaciło za niego ani grosza, bo nagrodę ufundował sponsor – lokalny przedsiębiorca. Łysy twierdzi, że odzew jest duży i nawet, jeśli w tym roku nie znajdzie się fundator, to miasto i tak przeprowadzi loterię. Bo to się po prostu opłaca.
Hybryda za podatek
Stanowisko sosnowieckiego magistratu potwierdzają inne polskie miasta. Swoją loterię PIT po raz kolejny organizuje Wrocław. Tym razem do wygrania jest samochód hybrydowy, trzy skutery elektryczne oraz 10 rowerów miejskich. Wrocław swoją kampanię prowadzi z rozmachem. Uruchomił nawet specjalną stronę internetową, gdzie można poznać ludzi, którzy zdecydowali się rozliczyć PIT w stolicy Dolnego Śląska. Zdaniem Jana Bujaka z biura promocji miasta, loteria przynosi znakomite efekty.
– W zeszłym roku Urzędy Skarbowe w mieście zarejestrowały ok. 9,5 tys. nowych deklaracji PIT. Dla budżetu to dodatkowe 7 mln zł – twierdzi. Tymczasem koszt kampanii dla miasta wraz z nagrodami to ok. 250 tys. zł. Bujak liczy, że w tym roku dzięki niej PIT przyniesie dodatkowe 5-7 mln zł.
Kampania Wrocławia ma także podtekst społeczny, cały dodatkowy tegoroczny dochód z PIT zostanie przeznaczony na walkę ze smogiem.
Podobne nadzieje wiążą w Gdańsku. – Loteria się sprawdziła. W zeszłym roku ok. 2 tys. więcej osób rozliczyło się naszym mieście. Poza tym to forma edukacji i uświadamiana gdańszczan, żeby wiedzieli, na co idą ich podatki – mówi money.pl Magdalena Skorupka-Kaczmarek, rzecznik prasowy prezydenta miasta Gdańska.
Oprócz loterii portowe miasto kusi także kartą mieszkańca. – Wszyscy, którzy mieszkają w Gdańsku lub płacą tutaj podatek od nieruchomości, mogą się o nią ubiegać. Jej posiadacze raz do roku będą mogli skorzystać z każdej z dziesięciu miejskich atrakcji, a od 1 lipca dzieci i młodzież do ukończenia szkoły średniej będą mogły korzystać z komunikacji miejskiej za darmo – dodaje Skorupka-Kaczmarek. Na razie wydano ich blisko 80 tys.
W walce o podatnika kolejne magistraty posuwają się więc bardzo daleko. Nie bez powodu. - Podatek dochodowy to drugie największe źródło pieniędzy z danin publicznych po VAT-cie. I jednocześnie największe źródło dochodu samorządów. Większe nawet niż podatek od nieruchomości – tłumaczy prof. Witold Modzelewski, ekspert od spraw podatkowych. Jest tak, mimo iż z naszego PIT-a tylko ok. 37 proc. trafia do władz lokalnych. Resztę zgarnia budżet centralny.
Niemniej polskie miasta chcą jak najwięcej uszczknąć z tego tortu. Tym bardziej że nie jest on z gumy. Polska jest u progu kryzysu demograficznego. Nie rozwiąże się go od ręki. - Nawet jeśli rozwiązanie wdrożymy teraz, to efekty pojawią się dopiero w ciągu jednego pokolenia – zauważa Modzelewski.
PIT walką o życie
Polskie miasta, a zwłaszcza te, które po transformacji zostały postindustrialnymi pustyniami, walczą o życie. Według prognoz Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania Polskiej Akademii Nauk, w ciągu najbliższych 30 lat wszystkie 66 największych polskich ośrodków odnotuje spadek ludności. Niektóre z nich - nawet o połowę.
Zza radosnych kampanii maluje się więc niewesoły obraz. To nie kwestia rozdawania samochodów czy rowerów. To być albo nie być dla polskich miast, które znamy. A skłonienie do płacenia PIT to nie lada oręż w tej walce. Tym bardziej że prosty do użycia. Nawet nie trzeba być zameldowanym w danym mieście, aby w nim płacić PIT. Wystarczy po prostu w nim mieszkać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl