Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Szansa na dobre zakończenie stycznia

0
Podziel się:

Wchodzimy w ostatni tydzień miesiąca, który według giełdowych historyków jest często prognostykiem na cały rok. Twierdzi się, że ten „styczniowy barometr” od 55 lat pomylił się znacznie jedynie w pięciu latach.

Szansa na dobre zakończenie stycznia

Rynek amerykański

Krótki giełdowy tydzień rozpoczął się w USA bardzo obiecująco. Indeksy wzrosły, negując wyłamanie z formacji „niedźwiedziej” flagi, która zapowiadała przedłużenie trendu spadkowego. Wydawało się, że byki znowu zasiądą za kierownicą, ale już w środę słabsze wyniki kwartalne spółek nie pozwoliły na utrwalenie wtorkowego zwycięstwa, a potem było już tylko gorzej. Za słabość rynku odpowiadają przede wszystkim wyniki i prognozy spółek, ale prawdę mówiąc nie bardzo wiem, dlaczego inwestorzy spodziewali się, że będą wystarczająco dobre, żeby wywołać wzrosty indeksów. Wiadomo było, że gospodarka w tym roku będzie zwalniała, a z tego można wyciągnąć prosty wniosek: wyniki spółek będą gorsze. Dane makro potwierdzają, że gospodarka zwalnia. W styczniu indeks NY Empire State (pokazuje, w jakim stanie jest gospodarka w regionie Nowego Jorku) spadł bardziej niż prognozowano, a poza tym spadły wyraźnie subindeksy nowych zamówień i rynku pracy.

Jeszcze gorszy obraz pokazał podobny indeks z Filadelfii. Był to co prawda kolejny, dwudziesty miesiąc ekspansji, ale dynamika była najniższa od 18 miesięcy. Wyraźnie spadł subindeks nowych zamówień, a wzrósł subindeks płaconych cen. Wniosek jest prosty – nie tylko gospodarka zwalnia, ale i ceny rosną, mimo że w danych grudniowych jeszcze tego nie widać (ropa była dużo tańsza). Wolniejszy wzrost i rosnąca inflacja to najgorsza możliwa kombinacja.
Mimo tak nieciekawej sytuacji okazało się, że w listopadzie do USA wpłynęło z zagranicy aż 81 mld USD. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że dane były aż za dobre, bo przecież w listopadzie i grudniu dolar tracił szczególnie szybko, a nastroje rynku były wybitnie antydolarowe. Jednak wystarczy uświadomić sobie, że na początku listopada bez problemów rozstrzygnięto wybory prezydenckie, żeby zrozumieć, że zainwestowali w USA ci inwestorzy, którzy wstrzymywali się obawiając się problemów prawnych z wyborem prezydenta.

Te właśnie dane i oczekiwanie na podwyżkę stóp w połączeniu z olbrzymim rozczarowaniem dużej większości inwestorów, którzy czekali na dalsze osłabienie amerykańskiej waluty znacznie wzmocniły dolara. Nie zmienia to postaci rzeczy, że długoterminowy trend nie uległ zmianie. EUR/USD może nawet dojść do testu linii trendu (1,26 USD), ale i tak problemy z dwoma deficytami pozostaną.

Nie zapominajmy o ryzyku geopolitycznym, bo jeśli wzrośnie to dolar natychmiast zacznie tracić na wartości. W minionym tygodniu George W. Bush rozpoczął drugą kadencję prezydencką. Z tej okazji dużo mówiono o tym, że będzie się starał poprawić stosunki w Europą i skoncentrować na wewnętrznych problemów USA. Wielu komentatorów oczekuje, że Condoleeza Rice będzie tą piękniejszą i spokojniejszą twarzą Ameryki, która doprowadzi do bliższej współpracy między USA i Eurolandem. Bardzo bym tego chciał, ale jakoś nie mogę uwierzyć w to, że osoba, która była najbardziej wojownicza (tuż po Donaldzie Rumsfeldzie) za czasów pierwszej kadencji Busha teraz będzie łagodna i chętna do współpracy. Poczekajmy na konkretne ruchy, ale na razie trzeba zakładać, że rację ma „The New Yorker”, twierdząc, że wywiad USA od pół roku wybiera cele ewentualnych przyszłych bombardowań. Pisałem kilka tygodni temu, że doczekamy się ataku na Iran, ale zakładałem, że w przyszłym roku. Czyżby to miało nastąpić szybciej?

Wchodzimy w ostatni tydzień miesiąca, który według giełdowych historyków jest często prognostykiem na cały rok. Twierdzi się, że „styczniowy barometr” od 55 lat pomylił się znacznie jedynie w pięciu latach. Jednak nie zmienia to faktu, że aż w dziesięciu przypadkach wskazania nie były prawidłowe i zamknięcie roku nie odpowiadało temu, co pokazał styczeń. Jasne jest jednak, że słabe zakończenie stycznia zepsułoby bardzo nastroje inwestorów. W dalszym ciągu spółki będą publikowały raporty kwartalne i to przede wszystkim pokazywało rynkowi kierunek. Jeśli chodzi o dane makro to dowiemy się, jakie nastroje panowały w styczniu wśród konsumentów i jakie w grudniu były zamówienia na dobra trwałego użytku. Najciekawsze będą jednak piątkowe dane o wzroście PKB w IV kwartale i deflatorze (mierniku inflacji).

To wszystko może wywołać dużą zmienność rynku, ale im bliżej będzie do końca tygodnia tym istotniejsze staną się inne czynniki. Fundusze będą starały się podciągać kursy w końcu miesiąca (window dressing). Będziemy również czekali na posiedzenie FOMC, a to powinno pomagać dolarowi i nieznacznie szkodzić akcjom, ponieważ będziemy czekali na podwyżkę stóp. Dla rynku walutowego duże znaczenie będzie miało oczekiwanie na spotkanie grupy G-7. To też będzie ciągle wspomagało dolara. Reasumując – dziwne by było, gdyby w drugiej połowie tygodnia indeksy nie wzrosły. Jeśli zaś chodzi o dolara to powinien się też wzmacniać, ale pod koniec tygodnia niektórzy inwestorzy mogą już chcieć zrealizować trochę zysków obawiając się (słusznie), że po decyzji Fed i spotkaniu G-7 wszyscy będą chcieli je realizować.

Rynek polski

Trzeci z kolei spadkowy tydzień na WGPW. Złoty też nieco ucierpiał, przede wszystkim z powodu wzmocnienia dolara. Na USD/PLN powstała formacja zapowiadająca spadek do 3,35 za dolara, ale i na wykresie euro można dopatrzyć się tworzącej się formacji odwrócenia trendu. To prawda, jednak, że z powodu piątkowej realizacji zysków ucierpiał nieznacznie. Pomagały mu słabe dane makro i oczekiwanie na obniżkę stóp (wzrost cen obligacji). Faktem jest, że spadki giełdowych indeksów o 6 do 8 proc. (teraz jest to 6,9 proc.) na naszej giełdzie zdarzały się w czasie trzyletniej hossy, ale tym razem sytuacja jest bardziej poważna.

Z punktu widzenia analizy technicznej WIG wyszedł z ośmiomiesięcznego klina, co powinno wywołać jego spadek przynajmniej do 22 500 pkt. Problem jednak w tym, że dolne ramię można narysować nieco niżej. W tej sytuacji uwaga rynku skupiła się na 22-miesięcznej linii trendu wzrostowego na WIG20. Byki broniły jej z dużą determinacją, ale jeśli patrzy się na fundamenty to nie wiem czy jest czego i po co bronić.

Produkcja przemysłowa w grudniu 2004 r., w stosunku do poprzedniego roku, wzrosła nieznacznie, a jeśli weźmie się pod uwagę, że było więcej dni roboczych to sytuacja staje się jeszcze gorsza i nie ma co się pocieszać, że być może ludzie odbierali dwa dni za sobotę już w grudniu. Cieszenie się tym, że znacznie wzrosła produkcja budowlana jest niepoważne. Wystarczy porównać temperatury w tym i tamtym roku. Firmy budowlane, wiedząc, jakie są prognozy nie hamowały produkcji. Takie dane powinny głęboko zaniepokoić inwestorów na rynku akcji, bo im mniejsza produkcja tym mniejsze zyski, a przecież dane z następnych miesięcy będą jeszcze gorsze, bo wystąpi efekt wysokiej bazy. Wcale się nie zdziwię, jeśli w danych od stycznia do maja zobaczymy ujemną dynamikę produkcji. Kupuje się spółki wtedy, kiedy liczy się na wzrost dynamiki zysków, a tym razem z całą pewnością nie można na to, liczyć.

Ostatnio również analitycy i ekonomiści przypominają, że od 2005 r. wyniki spółek podawane będą zgodnie z międzynarodowymi standardami sprawozdawczości finansowej (MSSF), co w wielu przypadkach obniży ich zyski. Poza tym opcje menedżerskie w Eurolandzie od stycznia, a w USA od połowy roku będą stanowiły koszty. Twierdzi się, że w raportach kwartalnych obniży to zysk średnio o 10 proc. Wątpię, by większość inwestorów wzięła to już pod uwagę. Popatrzmy na inne dane makro. Dane o grudniowej inflacji były niższe niż się spodziewano. Można oczekiwać, że RPP szybciej zmieni nastawienia na neutralne niż wcześniej prognozowano. Rynek nie oczekuje jednak, że Rada zrobi to już na posiedzeniu w tym tygodniu. Zapewne nie będzie ani zmiany poziomu stóp procentowych, ani nastawienia. Ale gdyby jednak nastawienie zostało zmienione to pomogłoby akcjom i zaszkodziło złotemu.

Widać, że nastawienie do naszej waluty i papierów denominowanych w złotych powoli zmienia się na negatywne. Pogorszenie sytuacji na rynkach światowych sprzyja ucieczce z peryferii światowej gospodarki, a wzmocnienie dolara na świecie osłabia złotego. Poza tym gorący sezon polityczny w Polsce generalnie nie sprzyja inwestowaniu. Inwestorzy lubią spokój, a jak mogą oczekiwać spokoju w kraju z podwójnymi wyborami i licznymi komisjami śledczymi. To jeszcze nic, ale perspektywa lustracji i dekomunizacji oraz generalnego przemeblowania państwa musi niejednego inwestora zagranicznego zmusić do refleksji: przecież tyle jest spokojnych krajów Unii, czy muszę koniecznie inwestować w Polsce? A przecież sytuacja będzie się pogarszała z każdym dniem, a gdyby wybory miały się odbyć na jesieni to jest jeszcze dużo czasu na to pogarszanie. Wielu ludzi mających obecnie więcej niż 40 lat wyjdzie z tego okresu ubabranych błotem, a nowy Sejm będzie gorszy od obecnego. Jak czytam, że Susan Schadler, szefowa misji MFW w Polsce,
mówi, że „Po wyborach może dojść do bardzo silnego odbicia wzrostu gospodarczego, inwestycji, zatrudnienia oraz ogólnego nastawienia rynków finansowych” to zastanawiam się, czy zagranica tak źle zna Polskę, czy też po prostu pani Schadler stara się być dla nas uprzejma.

Skończyła się oferta pierwotna Zelmera, w przyszłym tygodniu jest Ciech i tak, średnio co tydzień, przez pół roku będzie na giełdzie przybywała jedna spółka. Nasze fundusze szykują na te oferty pieniądze i niechętnie kupują spółki, które już mają w portfelu, więc kto ma nasz rynek ratować? Zagranica? Teoretycznie tak, ale do tego musielibyśmy zobaczyć znaczną poprawę sytuacji na świecie. Taka sytuacja powinna się wyklarować w drugiej połowie tygodnia i to jest szansa byków na próbę odwrócenia trendu. Wigometr nam nie pomoże, bo tyle samo jest byków ile niedźwiedzi (37 proc.). Trzeba jednak pamiętać, że nadal obowiązuje średnioterminowy sygnał sprzedaży i będzie obowiązywał dopóki WIG nie wróci nad 25 650 pkt. Gdyby WIG20 na dużym obrocie przełamał linię trendu (w piątek ją naruszył) to ten sygnał bardzo by się wzmocnił.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)