Szczecińscy stoczniowcy zapowiedzieli dziś wystąpienie w obronie policjantów, którzy wczoraj nie interweniowali podczas pobicia prezesa zakładów odzieżowych "Odra".
Około tysiąca stoczniowców przyszło wczoraj pod zakłady "Odra", by wspomóc szwaczki, które od marca nie otrzymują pieniędzy. Kilku z nich weszło do gabinetu prezesa i po krótkiej dyskusji wyciągnęło go przed zakład, gdzie go pobito i obrzucono jajkami. Prezes wołał na pomoc policję, jednak funkcjonariusze nie interweniowali. W związku z tym zostali zawieszeni w czynnościach służbowych ich dowódcy.
Podczas porannego wiecu w stoczni, pracownice "Odry" dziękowały stoczniowcom za wsparcie. Stoczniowcy byli natomiast oburzeni wczorajszą relacją w telewizyjnych "Wiadomościach", gdzie nazwano ich warchołami. Grożą podjęciem akcji strajkowej w poniedziałek. Przedstawiciel komitetu strajkowego stoczni powiedział, że gdyby prokuratura i sąd interweniowały wtedy, gdy przestano płacić pensje szwaczkom "Odry", czyli w marcu, to do zajścia by nie doszło.
Policja postawiła na razie jednej osobie zarzuty udziału w pobiciu prezesa Henryka Walusia. Zatrzymano wprawdzie trzy osoby, w tym przewodniczącego komitetu protestacyjnego szczecińskiej stoczni Janusza Gajka, ale po przesłuchaniu ich zwolniono.
Janusz Gajek powiedział podczas dzisiejszego wiecu, że policja zachowała się wczoraj bardzo odpowiedzialnie nie interweniując, ponieważ uniknięto w ten sposób rozlewu krwi.