Przywódcy USA i Niemiec są zgodni w sprawie utrzymania sankcji wobec Rosji. Barack Obama i Angela Merkel rozmawiali w trakcie szczytu G7 w Niemczech. Według oświadczenia Białego Domu, oboje zgodzili się, że utrzymanie sankcji wobec Moskwy jest bezpośrednio związane z pełnym wdrożeniem w życie porozumienia mińskiego przez Rosję i respektowania przez nią niezależności Ukrainy.
Aktualizacja: 15:20
Unijne sankcje gospodarcze nałożone na Rosję wygasają w przyszłym miesiącu. Przywódcy UE uzgodnili w marcu, że zostaną one utrzymane do czasu pełnego wdrożenia porozumienia o zawieszeniu broni na wschodzie Ukrainy, uzgodnionego w lutym w Mińsku.
Napięty program szczytu przewiduje rozmowy między innymi na temat terroryzmu, wolnego handlu, zmian klimatycznych czy walki z epidemiami. Zdaniem komentatorów, spotkanie zdominuje jednak sprawa Ukrainy. Nie brakuje opinii, że ostatnie walki w Donbasie wybuchły nieprzypadkowo właśnie teraz. Prezydent Rosji Władimir Putin, którego nie zaproszono do Bawarii, zadbał o to, aby jego nazwisko wymieniane było na szczycie dostatecznie często.
Inny temat, którego zapewne nie uda się uniknąć podczas rozmów to sytuacja w Grecji. Pozaeuropejskie kraje G7 są coraz bardziej zaniepokojone przeciągającym się zamieszaniem w strefie euro. Obawiają się także geopolitycznych skutków ewentualnego wyjścia Grecji z Eurolandu. W skład G7 wchodzą Stany Zjednoczone, Kanada, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Włochy i Japonia. Rosja została wykluczona z grupy po aneksji Krymu.
Oprócz Merkel i Obamy w spotkaniu uczestniczą premierzy - Kanady Stephen Harper, Wielkiej Brytanii David Cameron, Japonii Shinzo Abe, Włoch Matteo Renzi oraz prezydent Francji Francois Hollande.
Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk zaapelował do państw grupy G7 o wspólny głos w sprawie sankcji nałożonych na Rosję. Zdaniem Donalda Tuska, w obecnej sytuacji na Ukrainie można jedynie dyskutować na temat zaostrzenia restrykcji wobec Moskwy.
Zamek Elmau, gdzie obradują przywódcy, został praktycznie odcięty od świata. Zamknięto drogi dojazdowe i przestrzeń powietrzną nad regionem. Na południowych granicach Niemiec przywrócono kontrole, aby wyłapać chcących zakłócić przebieg szczytu. Antyglobaliści protestują już od kilku dni. Szacuje się, że organizacja szczytu na zamku Elmau będzie kosztowała co najmniej 130 milionów euro, ale nieoficjalnie mówi się o 300 mln euro.To tylko jeden z wielu powodów do protestów. Zdaniem antyglobalistów, grupa G7 jest bezprawną inicjatywą.
Jeden z organizatorów demonstracji Reiner Braun powiedział, że grupa G7 ma bardzo duży wpływ na światowe wydarzenia, ale jej kraje to tylko 10 procent światowej ludności. Jak przekonywał, G7 jest do cna niedemokratyczna. Reiner Braun dodawał, że kraje G7 są odpowiedzialne za największe kryzysy naszych czasów. Protesty antyglobalistów to już stały element szczytów grupy G7. Nie inaczej jest w tym roku. Spotkanie przywódców najbogatszych państw świata potrwa do jutra.
Rosja nie wróci do G7?
Rosja może już nigdy nie dołączyć do grupy G7. Jak podał niemiecki dziennik "Leipziger Volkszeitung", na ruszającym w Bawarii szczycie G7, kraje grupy mają ostatecznie zamknąć Rosji drogę powrotną w swoje struktury. Dziennik powołuje się przy tym na anonimowych dyplomatów. Jak czytamy, przywódcy krajów tworzących grupę są zgodni, że do tego elitarnego grona powinny dołączyć prędzej Indie albo Chiny, niż ponownie Rosja.
O tym, że dla Moskwy nie ma już miejsca w G7 mówił wcześniej premier Kanady Stephen Harper zwracając uwagę na konfrontacyjną politykę Kremla wobec Zzachodu. Rosja została wykluczona z G7 po aneksji Krymu.
"Wojna na Ukrainie to nie wina Rosji"
Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział "Corriere della Sera", że nie jest winą jego kraju to, że relacje Moskwy z krajami UE się pogorszyły. - Tylko ktoś chory na umyśle albo kto śni może wyobrażać sobie, że Rosja mogłaby pewnego dnia zaatakować NATO - dodał.
- To nie jest wina Federacji Rosyjskiej, jeśli stosunki z państwami Unii Europejskiej pogorszyły się. Decyzja została narzucona przez naszych partnerów. To nie my narzuciliśmy pewne ograniczenia w handlu i w działalności gospodarczej. Uczyniono to wobec nas, a my zostaliśmy zmuszeni podjąć środki w odpowiedzi - oświadczył Putin w wywiadzie dla włoskiego dziennika, opublikowanego w sobotę.
Następnie podkreślił: Zawsze proponowaliśmy bardzo poważne relacje. Ale dzisiaj mam wrażenie, jakby Europa starała się zbudować z nami stosunki wyłącznie na bazie materialnej i jedynie na swoją korzyść. W tym kontekście wymienił kwestie energii, a także ceł.
- Dlaczego kiedy integrują się państwa europejskie uważa się to za normalne, ale jeśli my na terenie postsowieckim robimy to samo, stara się to zinterpretować jako pragnienie Rosji, by odbudować rodzaj imperium? - zapytał Władimir Putin.
Na uwagę dziennika, że to postępowanie Rosji jest przyczyną kryzysu w relacjach z Zachodem, Putin odpowiedział pytaniem: Jakie są przyczyny kryzysu na Ukrainie? Powód, jaki się wydaje, nie jest proporcjonalny do dzisiejszej tragedii z wielką liczbą ofiar na południowym wschodzie - dodał rosyjski prezydent.
Przywołał umowę stowarzyszeniową między Ukrainą a UE i podkreślił, że poprzedni prezydent Wiktor Janukowycz mówił, że trzeba przemyśleć kwestię jego podpisania i być może przeanalizować go z Moskwą, głównym partnerem handlowym.
- Ale potem doszło do zamachu stanu, akcji absolutnie niekonstytucyjnej. Nowe władze zadeklarowały, że chcą podpisać umowę - powiedział. Putin zapewnił, że Rosja nie była przeciwko podpisaniu umowy z Unią, ale chciała uczestniczyć w podjęciu ostatecznych decyzji.
Czytaj więcej w Money.pl src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1506578400&de=1506607200&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=S%26P&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=Nasdaq&colors%5B1%5D=%23e823ef&w=605&h=284&cm=1&lp=1"/>