Na Malcie rozpoczął się nieformalny szczyt UE. Przywódcy unijni mają uzgodnić wsparcie dla Libii, aby powstrzymać migrację z Afryki przez ten kraj do UE. Później, liderzy 27 krajów, już bez premier Wielkiej Brytanii, będą rozmawiać o przyszłości Unii Europejskiej.
Po zamknięciu szlaku migracyjnego z Turcji do Grecji przez Morze Egejskie dzięki porozumieniu Brukseli z Ankarą, teraz dla Unii Europejskiej najpilniejszą sprawą jest zamknięcie szlaku przez Morze Śródziemne z Libii do Włoch. "Obecna sytuacja jest nie do utrzymania dla Europy, ale także dla Libii, bo przemytnicy ludzi podważają autorytet libijskich władz, porozumienie w tej sprawie jest w naszym zasięgu" - mówił w czwartek szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
"Naszym głównym celem podczas szczytu na Malcie jest powstrzymanie nielegalnej migracji z Libii do Europy. To jedyny sposób, aby zapobiec umieraniu ludzi na pustyni i morzu" - powiedział w czwartek wieczorem w Valletcie szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
Krytykowane porozumienie z Turcją. A z Libią?
UE, zawierając w zeszłym roku krytykowane przez wielu porozumienie z Turcją, poradziła sobie z migracją przez ten kraj do Grecji, ale przywódcy unijni zdają sobie sprawę, że podobny układ z Libią jest niemożliwy. Państwo to ma bowiem zbyt słabe struktury, a rząd jedności narodowej, nawet gdyby chciał, nie jest w stanie wyegzekwować powstrzymania migracji.
"Potrzebujemy politycznego rozwiązania i stabilności w Libii" - mówiła przed wejściem na rozmowy kanclerz Niemiec Angela Merkel. Wskazała jednak, że osiągnięcie tego celu nie będzie łatwe. "Sytuacja w Libii jest dramatyczna" - dodała.
Dlatego teraz pomysłem, który ma dostać zielone światło od szczytu, ma być współpraca na poziomie operacyjnym z lokalnymi wspólnotami i jednostkami straży wybrzeża. W czwartek Włochy podpisały z Libią porozumienie na temat współpracy, która ma pomóc powstrzymać migrację z Libii. Rzym obiecał przekazanie sprzętu, pieniędzy i przeprowadzenie dla szkoleń libijskich funkcjonariuszy.
Unijni dyplomaci i urzędnicy przyznają, że sytuacja nie jest jeszcze tak dramatyczna jak w ubiegłym roku, czy dwa lata temu, ale liczba uciekinierów cały czas rośnie. Unia Europejska chciałaby uzgodnić z Libią porozumienie na wzór tego podpisanego z Turcją, ale nie może, bo rząd w Libii nie kontroluje całego terytorium kraju. Wspólnota chce więc zaoferować program szkolenia libijskiej straży granicznej. W planie jest też bezpośrednia współpraca z lokalnymi społecznościami, by pilnowały wybrzeża. Jednak to wymaga pieniędzy.
Turcja ma obiecanych do 2019 roku prawie 6 miliardów euro, dla Libii Unia przeznaczyła zaledwie 200 milionów euro. Zwrócił na to uwagę premier Fajez al-Sarraj. "To wsparcie powinno być bardziej praktyczne. Nie chcę mówić o pieniądzach, które przeznaczone są na wsparcie Libii. To bardzo mała kwota" - dodał.
W ubiegłym roku przez szlak prowadzący głównie z Libii do Włoch przedostało się 181 tys. osób. 4,5 tys. osób straciło życie. KE szacuje, że Libia jest punktem przerzutowym dla 90 proc. migrantów, którzy próbują przedostać się do UE przez środkową część Morza Śródziemnego.
Brexit. Jak będzie przebiegał i co dalej z UE?
Szczyt będzie też okazją, by premier Wielkiej Brytanii Theresa May poinformowała resztę przywódców o przygotowaniach do uruchomienia procedury wyjścia jej kraju z UE. Nie przewidziano jednak dyskusji w tej sprawie.
Już po południu bez May 27 szefów państw i rządów zbierze się, by rozmawiać na temat przyszłości po rozstaniu z Londynem. Portal Politico opisał dokument przygotowany przez gabinet Tuska i maltańską prezydencję, w którym wskazano na konieczność "politycznej konsolidacji" i "ambitnej wizji" dla Europy.
Podkreślono w nim również potrzebę większej jedności w polityce zagranicznej UE, a także wyższych wydatków na cele obronne oraz "dalsze pogłębienie unii politycznej i monetarnej". Szef MSZ Witold Waszczykowski skrytykował tę propozycję, nazywając ją "daleko niesatysfakcjonującą". Polscy politycy od dawna przestrzegają przed Europą dwóch prędkości - szybciej integrującą się strefą euro i resztą pozostającą z tyłu.
Nie przewidziano żadnego wspólnego oświadczenia "27" na zakończenie nieformalnego szczytu.
Efektem dyskusji na Malcie ma być deklaracja na temat przyszłości UE, której przyjęcie zaplanowano na 25 marca w 60. rocznicę zawarcia Traktatów Rzymskich.
Wielu przywódców, wchodząc na rozmowy, wypowiadało się na temat polityki USA po przejęciu władzy przez administrację prezydenta USA Donalda Trumpa. Kanclerz Austrii Christian Kern podkreślał, że działania nowego prezydenta USA wywołują obawy, ale zarówno one, jak i Brexit mogą być katalizatorem dla mocniejszej i bardziej zjednoczonej Europy.
Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker podkreślał, że Ameryka nie jest zagrożeniem dla UE. "Sądzę, że potrzebujemy wyjaśnień, bo można czasem odnieść wrażenie, że nowa administracja nie zna UE w detalach, a one mają znaczenie" - oświadczył.
Z kolei niemiecka kanclerz wskazywała, że im lepiej UE zdefiniuje, jak widzi swoją rolę na świecie, tym lepiej może też zająć się swoimi transatlantyckimi relacjami.
Przewodniczący Rady Europejskiej w liście do przywódców unijnych przed szczytem napisał, że zmiana polityki Stanów Zjednoczonych, jest zagrożeniem zewnętrznym dla UE. Tusk podkreślił, że niepokojące deklaracje nowej administracji USA sprawiają, że przyszłość UE jest bardzo nieprzewidywalna.
Z Valletty Krzysztof Strzępka