- 900 mln euro będzie w najbliższych latach wydane na szkoły zawodowe w Polsce z poziomu regionów; trzeba zrobić wszystko, aby były dobrze wydane - powiedziała w poniedziałek w Białymstoku minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska.
W ramach zaplanowanego na wtorek wyjazdowego posiedzenia rządu w Białymstoku, szefowa MEN spotkała się w poniedziałek po południu w Białostockim Parku Naukowo-Technologicznym z dyrektorami szkół - m.in. zawodowych, przedsiębiorcami, przedstawicielami biznesu. Młodym ludziom z III Liceum Ogólnokształcącego w Białymstoku odnoszącym międzynarodowe sukcesy w konstruowaniu robotów wręczyła upominki.
Kluzik-Rostkowska przypomniała, że trzeba w tym i najbliższych latach "odbudować" szkolnictwo zawodowe tak, by technika i szkoły zawodowe przestały być "szkołami drugiego, gorszego wyboru", bo tak były traktowane. Podkreśliła, że połowa maturzystów po skończeniu liceów ogólnokształcących nie wybierała się na studia, a powinni byli wybrać właśnie szkolnictwo zawodowe, by "mieć fach w ręku". Zaznaczyła, że np. w niektórych szkołach zawodowych, które dobrze współpracują z dużymi przedsiębiorcami jest dla odmiany po kilku kandydatów na jedno miejsce, bo uczniowie wiedzą, że będą mogli liczyć na zatrudnienie.
Podkreślała, że jednak ogólnie szkoły zawodowe nie mają rozeznania na rynku pracy, a to podstawa, by dostosować kształcenie do potrzeb przedsiębiorców. - Trzeba wykorzystać wszystkie możliwe instrumenty, żeby zbliżyć szkoły zawodowe do rynku pracy - podkreślała Kluzik-Rostkowska.
W zmianach w szkolnictwie zawodowym mają pomóc pieniądze - 900 mln euro, które będą rozdysponowywane w regionach. - To są bardzo poważne pieniądze - podkreśliła minister. Dodała, że zarówno marszałkowie województw, jak też szkoły "muszą wiedzieć", jak te pieniądze sensownie wydać tak, by nie były zmarnowane, muszą znać potrzeby w tym zakresie. - Bez rozeznania rynku ani rusz - mówiła szefowa MEN.
Zaznaczyła, że ważnym elementem tych działań jest także myślenie o tym, by współpraca z przedsiębiorcami opłacała się szkołom. Chodzi m.in. o to, by pieniądze przeznaczać nie tylko na finansowanie staży czy praktyk dla uczniów, ale także, by dostawali je nauczyciele czy pracodawcy. - Marszałkowie tym rządzą różnie - dodała.
Minister przekonywała również, że szkoły nie mogą jedynie skupiać się na rekrutacji - choć często głównie o to im chodzi, by w dobie niżu demograficznego mieć uczniów - ale przede wszystkim powinny o nich konkurować atrakcyjną ofertą edukacyjną. Przekonywała, że jest coraz większe zapotrzebowanie na kształcenie zawodowe, bo widać to już powoli w statystykach - ponad 50 proc. absolwentów w ubiegłym roku szkolnym wybrało właśnie jakiś rodzaj szkoły zawodowej. Mówiła, że jej marzeniem jest, by np. technika dawały uczniom "dwa w jednym", czyli kształcenie ogólne na solidnym poziomie oraz wykształcenie zawodowe, bo nie zamykałoby to uczniom żadnej drogi życiowej, a było przewagą nad kształceniem ogólnym.
Kluzik-Rostkowska wskazała przy tym m.in. na konieczność lepszego doradztwa zawodowego na poziomie gimnazjów czy też podnoszenie wiedzy rodziców o szkołach zawodowych, bo to rodzice mają wpływ na wybory dokonywane przez swoje dzieci. - Bez nauczycieli ani rusz - dodała minister i podkreśliła, że najlepsi nauczyciele powinni mieć fachowe wsparcie np. na temat wiedzy o rynku pracy od urzędników samorządowych. Mówiła, że w rozpoznaniu potrzeb przedsiębiorców znacznie pomagają strefy ekonomiczne; od 1 września ruszył specjalny program z tym związany. - Każda sytuacja współpracy z firmą - to jest bezcenne - mówiła Joanna Kluzik-Rostkowska.
Uczestnicy spotkania wskazywali m.in. na problemy w systemie edukacji, który generalnie nie potrafi "zająć się talentami". Minister się z tym zgodziła. Postulowano, by o stopniu finansowania danej szkoły decydowały wyniki na rynku pracy, jakie osiągają jej absolwenci. Minister powiedziała, że trwają przygotowania do utworzenia systemu monitorowania losów absolwentów, ale to kosztowne, a i tak dopiero po czasie będzie wiadomo, jakie były potrzeby rynku pracy w danym momencie.