Narodowy Bank Polski uchwalił, że każdy nabywca złotych sztabek i monet będzie musiał podać swoje szczegółowe dane identyfikacyjne i te zostaną wpisane do ewidencji. Wszystko jeszcze przed wejściem w życie nowych przepisów ustawy o VAT, które to wymuszają. Uszczelnianie podatku utrudni oszczędzanie w złocie, a państwo zdobędzie informacje, kto i ile ma kruszcu. Historia pokazuje, że nie jest to dla jego posiadaczy dobra wiadomość.
Przepisy podatkowe, które wejdą w życie w 2017 r. wprowadzają nowe zasady sprzedaży złota inwestycyjnego, czyli sztabek i płytek złota o próbie co najmniej 995, a także złotych monet o próbie 900 wzwyż, które zostały wybite po 1800 r. i stanowią bądź stanowiły środek płatniczy w kraju pochodzenia. Jednak NBP postanowił już teraz wdrożyć nowe przepisy. Wydał uchwałę, która wejdzie w życie 29 lipca, że każdy klient kupujący złoto będzie musiał podać dane, w tym PESEL.
„Odbiorcy indywidualni nabywający złote monety zobowiązani są do podania danych umożliwiających ich identyfikację, tj. w szczególności: imienia, nazwiska, numeru PESEL, a w przypadku osób niebędących obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej i nieposiadających numeru PESEL - imienia, nazwiska, obywatelstwa oraz numeru dokumentu stwierdzającego tożsamość tych odbiorców” - głoszą nowe regulacje NBP.
Problem w tym, że sprzedawcy złota nie są uprawnieni do legitymowania klientów. Dochodzi więc do absurdalnej sytuacji, w której kupujący złoto nie musi się w sklepie wylegitymować, ale musi podać PESEL.
- Nie przewidujemy wdrażania możliwości przesyłania skanu dokumentu tożsamości, bo nie mamy możliwości wylegitymowania klienta - powiedział money.pl Paweł Faska z Mennicy Staropolskiej. - Dotychczas tylko jedna z mennic w swoim sklepie internetowym wdrożyła mechanizm wprowadzania PESELu.
Zgodnie z prawem unijnym złoto jest zwolnione z VAT (w przeciwieństwie do srebra, diamentów czy choćby biżuterii ze złota), ale każdy sprzedający towary zwolnione z podatku od towarów i usług musi prowadzić ewidencję wszystkich nabywców, w tym indywidualnych. W przeciwnym przypadku musiałby zapłacić 23-procentowy podatek.
- Prowadzimy taką ewidencję jak każda firma sprzedająca towary zwolnione z VAT - wyjaśnia w rozmowie z money.pl przedstawiciel firmy Złoto Inwestycyjne Yes, powiązanej z siecią salonów z biżuterią Yes. - W tym obszarze ustawa jest nieścisła, więc formalnie przyjmujemy te informacje, które podał klient, i przechowujemy je w komputerze.
Nowe przepisy mają uniemożliwić ukrycie pieniędzy, które budżet państwa ma dostać z podatku VAT. Dodatkowo dają w przyszłości możliwość monitorowania, kto i ile ma w Polsce złota. - Ewidencja nie jest automatycznie przesyłana do żadnej instytucji, w tym do Urzędu Skarbowego, natomiast możemy udostępnić ją na żądanie właściwych organów - informuje money.pl Jarosław Żołędowski z Mennicy Skarbowej.
Jednak już od 2018 roku wchodzi w życie kolejny przepis, który zmusza do przechowywania danych podatników w wersji elektronicznej. A od tego już tylko krok od automatycznego pobierania przez urzędy informacji o tym, kto i ile zgromadził złota.
Skoro wiedzą, to mogą kiedyś zabrać
„Niczyje zdrowie, wolność ani mienie nie są bezpieczne, kiedy obraduje parlament”, pisał Mark Twain.
W ponad dwadzieścia lat od śmierci pisarza wiedza o tym, kto konkretnie ile ma złota bardzo przydałaby się rządowi prezydenta Franklina D. Roosevelta, który rozporządzeniem nr 6102 podpisanym 5 kwietnia 1933 roku zakazał obywatelom USA gromadzenia złotych monet, złota oraz certyfikatów złota. Do 1 maja tego roku każdy obywatel miał obowiązek dostarczenia do Rezerwy Federalnej całego posiadanego złota, a złamanie zakazu karane było 10 tysiącami dolarów (na obecny pieniądz to około 167 tys. dolarów) lub 10 latami więzienia. W zamian wydawano pieniądze papierowe.
Podobne prawo obowiązywało w Australii od 1959 roku do 1976 r.
Głodna pieniędzy była też rewolucja radziecka. W październiku 1918 r. Rada Komisarzy Ludowych ogłosiła dekret o obowiązku rejestracji przedmiotów mających wartość artystyczną lub antykwaryczną. Nie chodziło oczywiście o żadną rejestrację, tylko o przygotowanie do konfiskaty wszystkiego, co warto było odebrać właścicielom. Prawie nic nie produkująca rewolucja środki na kupno uzbrojenia pozyskiwała z rabunku złota i wartościowych rzeczy.
Wprowadzane przez polskiego ustawodawcę regulacje mają spowodować, że luka w podatku VAT - czyli ilość pieniędzy, które rząd może zebrać w porównaniu z tym co zebrać może - się zmniejszy.
Według szacunków firmy doradczej PwC dziura w polskim podatku VAT może mieć wartość nawet 53 mld zł, a to aż 27 proc. potencjalnych wpływów z podatku, dużo powyżej średniej unijnej, która wynosi 15 proc.
Gdyby Polska doszła do poziomu "wycieku" 15-procentowego, dodatkowe przychody budżetu można oszacować na około 26 mld zł. Ta kwota przekracza o 2 mld zł planowane wypłaty roczne na Program 500+.
Rykoszetem zmiany uderzą w gospodarkę, a m.in. w tych, którzy chcą oszczędzać, kupując sztabki złota i w firmy im to umożliwiające.