, który odniósł się do sytuacji na Ukrainie. Wypowiedź ambasadora sprzed miesiąca dopiero dziś ujawnia sztokholmski dziennik _ Svenska Dagbladet _.
Słowa te podziałały na czołowych polityków kraju jak zimny prysznic - stwierdza gazeta. Jednym z kanonów szwedzkie polityki było i jest nieprzyłączanie się do żadnych ugrupowań polityczno-wojskowych. Równocześnie, mając na uwadze swoje strategiczne znaczenie oraz powiązania gospodarcze i polityczne, a nawet związki służb specjalnych,
Szwecja zawsze liczyła na wsparcie militarne ze strony Stanów Zjednoczonych i NATO w sytuacjach kryzysowych. W zbliżaniu się do Sojuszu Atlantyckiego, Sztokholm ograniczył się jednak tylko do członkostwa w programie _ Partnerstwo dla Pokoju _. Okazuje się, że to nie wystarczy. Żadna z umów o współpracy nie zawiera takiej gwarancji bezpieczeństwa, jaką stanowi 5. paragraf statutu NATO - Traktatu Północnoatlantyckiego.
Ambasador Mark Brzeziński na spotkaniu z czołówką szwedzkich polityków przypomniał, że NATO od dawna czeka na przystąpienie Szwecji do Sojuszu, jednak wciąż bezskutecznie. _ Polityka odwlekania decyzji na ostatnią minutę okazuje się błędna. Podobnie jak w wypadku ubezpieczenia domu nie pomaga zakup polisy ubezpieczeniowej, gdy budynek już płonie _ - spuentował swoje oświadczenie ambasador USA w Sztokholmie.
Mark Brzeziński jest młodszym synem profesora Zbigniewa Brzezińskiego, w latach 1977-1981 doradcy prezydenta Jimmy'ego Cartera do spraw bezpieczeństwa narodowego.
Czytaj więcej w Money.pl