- Polska chce być państwem, które oferuje innym swoje firmy i wspiera je w ekspansji - powiedziała premier Beata Szydło. Jej zdaniem prezydent Francji Emmanuel Macron nie rozumie, że protekcjonizm, który forsuje, prowadzi w złą stronę i podważa jedną z zasad swobód wolnego rynku.
Premier oceniła, że Polska na arenie międzynarodowej zaczyna odgrywać coraz ważniejszą rolę.
- Jesteśmy krajem odnoszącym sukcesy. Potrafimy bronić własnych interesów i głośno mówić o konieczności pewnych zmian. To nie podoba się szczególnie tym, którzy do tej pory byli przyzwyczajeni, że Polska, ale nie tylko Polska, bo i inne państwa z naszej części Europy także, bezrefleksyjnie poddają się woli najsilniejszych państw Europy Zachodniej - powiedziała.
Jedną z takich spraw jest kwestia pracowników delegowanych - o których wiele pisaliśmy w money.pl. Premier była pytana, jakie kroki rząd podejmie w związku z zapowiedziami prezydenta Francji oraz czy Polska będzie w stanie znaleźć sojuszników, żeby powstrzymać nowelizację tej dyrektywy. Szefowa rządu oceniła, że obecnie praca nad dyrektywą budzi duże emocje.
- Polska, jak i cała Grupa Wyszehradzka, przedstawiła jasne stanowisko w sprawie pracowników delegowanych. Podobne stanowisko ma Hiszpania, rozmawiałam z premierem Hiszpanii w Warszawie. Jestem z nim w stałym kontakcie - zapewniła Szydło.
Premier przypomniała, że ws. pracowników delegowanych rozmawiała z prezydentem Francji w trakcie szczytu UE w Brukseli wraz z przywódcami państw Grupy Wyszehradzkiej.
- Wspólnie podjęliśmy decyzję o utworzeniu zespołu roboczego. Wkrótce pani minister Elżbieta Rafalska pojedzie do Paryża i spotka się ze swoją odpowiedniczką z rządu francuskiego. Wydaje się, że w sprawie pracowników delegowanych podobne do nas zdanie mają państwa bałtyckie - zaznaczyła.
- Szukamy kompromisu. Zależy nam przede wszystkim na tym, żeby zabezpieczyć interes polskich pracowników i przedsiębiorców. Prezydent Macron nie rozumie, że protekcjonizm, który on forsuje, prowadzi w złą stronę i podważa jedną z zasad swobód wspólnego rynku - dodała szefowa rządu.
Polska na kursie kolizyjnym z UE
- Polska nie chce być już montownią wielkich firm. Polska chce być państwem, które oferuje innym państwom swoje firmy, wspiera je w ekspansji, stwarza warunki do konkurowania. Spodziewam się, że Bruksela będzie pewnie próbowała od czasu do czasu pokazywać nam jakieś niezadowolenie, natomiast proszę być spokojnym, to absolutnie nie wpływa ani na naszą pozycję, ani interesy w UE - dodała szefowa rządu.
Dopytywana o zarzuty opozycji, że rząd chce wyprowadzić Polskę z UE stwierdziła, że jest to kłamstwo.
- To próba straszenia Polaków, którzy są bardzo prounijnie nastawieni. Nikt nie ma zamiaru wyprowadzać Polski z UE ani nie damy się wypchnąć z UE, bo myślę, że niektórzy chcieliby i takiego scenariusza - zaznaczyła.
- Jesteśmy państwem członkowskim, takim samym jak pozostałe. Bronimy naszych interesów, natomiast oczywiście my prowadzimy inną politykę niż poprzedni rząd, który zdawał się bezkrytycznie przyjmować narzucane rozstrzygnięcia. Dostrzegamy, to, że interes Polski jest inny - dodała Szydło.
Premier oceniła, że polski rząd robi dokładnie to, co inne kraje UE - broni swojego kapitału, gospodarki i przedsiębiorców.
- To naturalne, że przy stole w Brukseli, przy którym siedzi 28 przywódców, trzeba dyskutować, przedstawiać swoje argumenty, ucierać stanowiska. Przyjęcie biernej postawy i godzenie się dla świętego spokoju na wszystko jest po prostu błędem - zaznaczyła.
Reparacje od Niemiec
Szefowa rządu była również pytana o kwestię reparacji od Niemiec oraz o to, kiedy możliwe jest stanowisko w tej sprawie.
- To jest oczywiście bardzo dogłębny problem i myślę, że przede wszystkim, jeżeli chodzi o reparacje wojenne, te, o których mówił pan premier Jarosław Kaczyński, czyli reparacje od Niemiec, to jest po prostu kwestia uczciwości i sprawiedliwości wobec Polski. Polska była ofiarą II wojny światowej, potem przy przyzwoleniu państw zachodnich zostaliśmy wepchnięci w system kolejnego państwa, które na nas wywierało wpływ, czyli Związku Radzieckiego - odpowiedziała premier.
- Uważamy, że tej sprawy nie można pominąć, domagamy się tylko uczciwości i sprawiedliwości. To będzie z pewnością poprzedzone ważnymi decyzjami politycznymi, popartymi również decyzją kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Dopiero potem będzie można przejść na poziom dyplomatyczny. Teraz jednak trwają analizy - dodała Szydło.
Podczas lipcowej konwencji Zjednoczonej Prawicy prezes PiS Jarosław Kaczyński zwracał uwagę, że Polska nigdy nie otrzymała odszkodowania za gigantyczne szkody wojenne, których "tak naprawdę nie odrobiliśmy do dziś".
- Polska się nigdy nie zrzekła tych odszkodowań. Ci, którzy tak sądzą, są w błędzie - dodał prezes PiS.
W przyjętej w 1953 roku uchwale Rada Ministrów PRL uznała, że Niemcy wypełniły zobowiązania w tej sprawie wobec Polski i podjęła decyzję o zrzeczeniu się spłaty odszkodowań na rzecz kraju. We wrześniu 2004 r. rząd Marka Belki przyjął uchwałę w tej sprawie. Sprawa reparacji ponownie pojawiła się w dyskusji publicznej w sierpniu br., kiedy to poseł PiS Arkadiusz Mularczyk zwrócił się do Biura Analiz Sejmowych z pytaniem, czy Polska może ponownie starać się o odszkodowania. BAS przygotowanie opinii w tej sprawie zlecił ekspertom zewnętrznym.
Mateusz Roszak, Artur Dmochowski