To prawie raperski beef (z angielskiego kłótnia, sprzeczka). Zwykle oskarżeniami, wyzwiskami i epitetami obrzucali się raperzy. Zwykle. Tym razem z jednej strony stoją dociekliwi internauci, z drugiej dwaj popularni raperzy, czyli Taco i Quebonafide (a dokładnie Filip Szcześniak i Kuba Grabowski).
Jeden paragon rozpętał niemałą internetową burzę. W roli głównej właśnie popularni raperzy i podatki. Co połączyło tak odległe światy? Oskarżenie o kombinowanie w kwestii podatku VAT. Sprawę opisał internetowy blog "Trzy szóstki". Później ta trafiła do mediów.
Przypomnijmy: w ubiegłym tygodniu do pierwszych zamawiających dotarły albumy muzyczne duetu Taco i Quebonafide. Ich najnowsze dzieło to "Soma 0,5 mg". Dla osób, które zamawiały krążek w przedsprzedaży, wydawca przygotował niespodziankę: w paczce przychodziły dwie płyty (Soma 0,5 mg i Soma 0,25 mg) i książka ("Soma Instrukcja obsługi”). Koszt 49,99 zł plus koszty przesyłki. Do tego w paczce był paragon. I on zwrócił uwagę jednego z zamawiających.
Internautę zainteresowało rozbicie cen poszczególnych produktów. Płyty kosztują 10 zł, książka - 39,99 zł. Na blogu można przeczytać jasną sugestię, dlaczego akurat tak zostały podzielone koszty zestawu. Na płyty obowiązuje stawka VAT 23 proc., na książki już tylko 5 proc. Wystarczy więc, żeby produkt z wyższym VATem miał niższą cenę, a produkt z niskim podatkiem wysoką, by na całym zestawie zyskiwać. Kreatywne ustawianie cen produktów w zestawie od dłuższego czasu jest na celowniku Ministerstwa Finansów.
Wydawca płyty właśnie odpiera zarzuty. Twierdzi, że nie można porównywać płyt sprzedawanych w przedsprzedaży z tymi, które trafiły do sklepów w normalnej dystrybucji. A co za tym idzie - różny VAT na pozornie identyczne przedmioty - jest uzasadniony.
- Mamy tu do czynienia z różnymi produktami, które zamawiane i produkowane były odrębnie - tłumaczą wydawcy płyty w oświadczeniu przygotowanym dla money.pl. Stanowisko wysłał Piotr Szulc z firmy Revolume, czyli agencji artystycznej. Kopia oświadczenia powędrowała też do Piotra Zawałkiewicza, menadżera Quebonafide. Ale pod oświadczeniem podpisani są "Wydawcy".
Jak wydawca płyty tłumaczy różnice w cenach, a co za tym różnice w podstawie podatku VAT? - Nasze ceny wynikają z kalkulacji produktowej, zlecanego nakładu i terminów zlecenia, a także zawierają przyjętą przez sprzedawcę marżę i taki wynik finalnie otrzymaliśmy. Wystarczy dokonać pobieżnej analizy rynku celem zweryfikowania popularności tej praktyki - czytamy w oświadczeniu.
- Ceny będą różne, gdyż różne były nakłady i terminy tłoczenia, zupełnie inaczej przebiega konfekcjonowanie produktu będącego tylko albumem płytowym, a inaczej produktu łączącego płytę i książkę. Przy różnych terminach zleceń, zupełnie innym nakładach i zupełnie innym produkcie finalnym ceny poszczególnych składników muszą się różnić i tak jest w tym przypadku. Decyzja o wielkości marży danego produktu jest natomiast decyzją producenta i wydawcy - czytamy w stanowisku.
Wydawca zaznacza więc, że to czysta kalkulacja kosztów produkcji stoi za wyższą ceną książki i niższą ceną krążka. Podatki mają nie mieć tutaj nic do rzeczy. Zresztą przedstawiciele muzyków sami zauważają, że układ jest korzystny. Podkreślają, że jest też dobry dla... konsumentów.
- W przypadku zestawu książki z płytami faktycznie rozkład podatku VAT jest dość korzystny dla nabywców, ale trudno nam z tego czynić zarzut. Wszystko odbywa się w zgodzie z prawem podatkowym i według praktyki stosowanej od lat przez wielu polskich wydawców - zaznaczają odpowiedzialni za album.
- Płyta "Taconafide" jest dosyć dużym projektem wydawniczym, budzi duże emocje i zapewne stąd doszukiwanie się taniej sensacji w formie komentarzy internautów - zarzuca Szulc. Koniec końców to organy podatkowe zdecydują, czy informacje o kreatywnym podejściu do podatku VAT są tanią sensacją czy słuszną uwagą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl