Poznań jest kolejnym miastem na mapie Taxify. Estońsko-chińska platforma łącząca kierowców z pasażerami rozszerza działalność w naszym kraju. Z powodzeniem działa już w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie i Trójmieście. Jedna na tym nie koniec.
Największy konkurent Ubera jeszcze w tym roku chce wejść do kolejnych miast w Polsce. A tropem konkurenta, Taxify również chce postawić na wynajem jednośladów. Szykuje się zatem zacięta walka o rynek przewozu osób – informuje „Rzeczpospolita”.
Napierającą siłę przewoźników znowu chcą odeprzeć taksówkarze. Zapowiadają kolejny protest w Warszawie. Ma się odbyć 18 października.
Taxify i Uber radzą sobie coraz lepiej. W największych polskich miastach, według analiz firmy Selectivv, mają już 60-procentowy udział w zamówieniach przewozów przez aplikacje.
Jak mówi szef Taxify w Polsce Alex Kartsel, pasażerowie szukają wygodnych i tanich form transportu.
- Taxify im to ułatwia. Na sukces aplikacji wpływ z pewnością ma również fakt, iż pobieramy od kierowców najniższą prowizję na rynku – mówi Kartsel w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Aplikacja powstała w 2013 r. w Estonii, stworzył ją Markus Villig. Aktualnie obsługuje ponad 15 mln pasażerów, głównie w Europie, ale również w Afryce. Kasę w startup pompują światowi giganci, jak niemiecki Daimler, czy chiński Didi. Wartość rynkowa Taxify wyceniana jest już na ponad 1 mld dol. Dla porównania amerykański Uber wyceniany jest na grubo ponad 60 mld dol.
Ofensywa z licencją na przewóz
Jednak walce Uber kontra Taxify o rynek przewozów zamawianych przez aplikację nie zamierzają biernie przyglądać się taksówkarze. Jednak chcą to robić w znany sobie sposób i dość upierdliwy dla mieszkańców stolicy i przyjezdnych. Zapowiadają, że 18 października znowu zablokują ulice miasta. To ma być największy protest w historii, taksówkarze grożą blokadą ulic przez nawet 1,5 tys. aut.
O Uberze i Taxify mówią: to nielegalna konkurencja. I domagają się od rządu zmian w prawie i skutecznej walki z przewoźnikami.
Jedziemy w przyszłość
Jednak nie wszyscy walczą na blokady i żądania zmian w prawie. Są korporacje taksówkarskie, które stawiają na inwestycję i rozwój. A zrzeszeni w nich taksówkarze dostają wygodne w obsłudze aplikacje. Wygodne zarówno dla kierowcy, jak i pasażera.
Jednym z przykładów jest EcoCar. Spółka, za którą stoi fundusz WinVentures, stale inwestuje w rozwój floty. Jej prezes Paweł Osowski mówi „Rzeczpospolitej”, że z usług EcoCar skorzystało do tej pory 3,8 mln klientów, a co miesiąc realizuje ona prawie 100 tys. zleceń. We flocie jeździ obecnie ponad 500 samochodów. Jeżdżą po Warszawie, Wrocławiu i Trójmieście. Jednak prezes zapowiada jej podwojenie.
- Do końca 2019 r. we flocie będziemy mieli już ponad 1 tys. pojazdów – zapowiada Osowski.
Do ambitnych planów ekspansji dołącza też myTaxi. Jej głównym udziałowcem również jest niemiecki Daimler. W tym roku aplikacja łącząca licencjonowanych taksówkarzy z pasażerami weszła do Katowic i Poznania. Te metropolie dołączyły od Warszawy, Krakowa i Trójmiasta. Do końca roku ma się pojawić jeszcze we Wrocławiu – informuje „Rz”.
Jednoślad z aplikacji
Bitwa o pasażerów toczy się nie tylko w obszarze samochodów osobowych, ale i jednośladów. Uber, który kupił amerykański startup Jump, planuje w Polsce postawić na tzw. bikesharing, czyli wynajem rowerów, w tym przypadku elektrycznych. Być może do portfolio dołączą też skutery.
W te ostatnie inwestuje już też Taxify. Właśnie uruchomił w Paryżu sieć wynajmu skuterów miejskich. Z nieoficjalnych doniesień, aplikacja wynajmem skuterów celuje też w polski rynek. Choć tu będzie musiała zmierzyć się z rodzimymi startupami, wynajmującymi elektryczne skutery, jak Jeden Ślad czy Blinkee.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl