Od nowego roku Polacy będą mogli skorzystać z nowej taryfy dla budynków ogrzewanych energią elektryczną. Miało to zachęcić do rezygnacji z kopciuchów i korzystania z czystszych źródeł ciepła. Premier Morawiecki obiecał tym, którzy się na to zdecydują, nawet 25 proc. oszczędność. Kłopot w tym, że - w porównaniu do dostępnych już taryf - rządowe rozwiązanie okazuje się znacznie droższe.
Nowa taryfa ma być ważnym elementem walki ze smogiem, który - zwłaszcza zimą - dusi polskie miasta.
Jak wyliczyło ministerstwo energetyki, a premier Mateusz Morawiecki potwierdził podczas wtorkowej konferencji prasowej, zmiany w taryfie mają pozwolić na obniżenie rachunków za ogrzewanie o 20 - 25 proc. w porównaniu do standardowej taryfy elektrycznej, tzw. G11.
Organizacje barażowe i specjaliści w tym temacie doceniają kierunek zmian, ale jak udowadniają, w praktyce, rządowe rozwiązanie nie jest tak korzystne, jak się je przedstawia.
Swoją ekspertyzęprzedstawili rządowi w trakcie konsultacji społecznych. Niestety efekt okazał się odwrotny do spodziewanego. W pierwotnych zapowiedziach Ministerstwa Energii dotyczących nowej taryfy występowało 10 godzin taniej energii elektrycznej na dobę, z zapowiadaną redukcją kosztów o minimum 50 proc. Już wówczas dwie ważne organizacje branżowe - PORT PC i SPIUG - informowały, że liczba godzin taniej energii jest niewystarczająca.
Mimo tego, w przedstawionej 19 grudnia 2017 r. propozycji mowa jest już tylko o 7-godzinnej taniej energii w nocy i o redukcji kosztów energii i przesyłu do 40 proc.
W efekcie, jak dowodzi PORT PC, w porównaniu do już istniejących i dostępnych taryf elektrycznych G12 i G12 rozwiązania promowane przez rząd są mocno niewystarczająca dla odbiorców tego typu taryf.
Znacznie drożej
Jak wyliczyła organizacja PORT PC, już przy pierwotnej 10-godzinnej tańszej taryfie, rzeczywiste koszty ogrzewania w przypadku proponowanych nowych taryf elektrycznych są prawie 2-krotnie wyższe niż przy ogrzewaniu gazowym i ponad 2,5-krotnie wyższe niż w przypadku ogrzewania kotłem węglowym.
Znacznie krótsza - 7-godzinna taryfa - jest jeszcze mniej korzystna od proponowanych przez obecnie operatorów energii zwłaszcza tych działających w dużych, zanieczyszczonych miastach.
Symulacja porównania kosztów energii elektrycznej w przypadku ogrzewania budynku przez 10 godzin na dobę w ramach różnych istniejących taryf elektrycznych występujących w całej Polsce. Odpowiada to sposobowi ogrzewania elektrycznymi piecami akumulacyjnymi. Źródło: PORT PC
Jak zauważają eksperci, proponowane przez ministerstwo energii rozwiązanie, będzie dla przykładu droższe od taryf Taurona, Enei czy Energii. Nieco droższa również od PGE czy Innogy.
Jednostkowe koszty energii elektrycznej do ogrzewania budynku przez 14 godzin na dobę w ramach różnych dostępnych w Polsce taryf elektrycznych. Odpowiada to sposobowi ogrzewania za pomocą zasilanej elektrycznie pompy ciepła. Jest to z kolei odniesienie do istniejących taryf weekendowych G12w. Źródło: PORT PC
Ucząc się od sąsiadów
Z przesłanego money.pl stanowiska PORT PC wynika, że dopiero wydłużenie taniej taryfy do 20 godzin na dobę spowoduje realną oszczędność i przekona mieszkańców do ekologicznego ogrzewania.
Takie rozwiązanie stosowane jest z dużym sukcesem od ponad 10 lat w Czechach i od kilku lat na Słowacji.
"Aby rzeczywiście wyjść naprzeciw oczekiwaniom uboższej części społeczeństwa, należałoby wprowadzić rozwiązanie zastosowane w takich krajach jak Czechy i Słowacja, które skutecznie walczą z niską emisją za pomocą specjalnej taryfy elektrycznej zapewniającej 20 godzin taniej energii" – czytamy w przesłanym nam oświadczeniu.