Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Taśmy Kulczyka. Ujawniono kolejne nagrania z rozmowy miliardera z Radosławem Sikorskim

0
Podziel się:

Są kolejne nagrania nieżyjącego już Jana Kulczyka, który rozmawia z Radosławem Sikorskim. Na taśmach ujawnionych przez TV Republika biznesmen mówi m.in. o korupcji w Polskich Sieciach Elektroenergetycznych. Urzędników miał przekupić ukraiński oligarcha Rinat Achmetow.

Taśmy Kulczyka. Ujawniono kolejne nagrania z rozmowy miliardera z Radosławem Sikorskim
(Dominik Gajda/REPORTER)

W ujawnionej rozmowie Kulczyk chwali się, że zna ministrów energetyki oraz sprawiedliwości Ukrainy. Twierdzi, że to ludzie, którzy chcą z nim współpracować. Mówi, że chcą mu sprzedać prąd z dwóch ukraińskich elektrowni atomowych na 20 lat. Kulczyk twierdzi, że ceny po jakich ma dojść do transakcji są bardzo atrakcyjne.

- Tylko tam jest tak, że są trzy bloki. Jeden blok musi zostać - jeden na Rumunię i tak dalej, drugi do Polski. I na to wszystko pieniądze unijne. Bo wiesz, to jest wiesz, infrastruktura. I słuchaj - my możemy mieć trzy tysiące megawatów. To jest wiesz, 10 procent polskiej mocy po bardzo dobrych cenach - mówi Kulczyk.

Twierdzi też, że w tej sprawie podpisał już wstępne porozumienie, które wspiera m.in. Jerzy Buzek. Ma to pomóc w integracji ukraińskiej energetyki z systemem Unii Europejskiej. Dodaje, że część prądu trzeba sprzedać do Rumunii, ale większość ma iść do Polski.

W rozmowie pada też nazwisko ukraińskiego oligarchy Rinata Achmetowa.

- Achmetow może mieć przechlapane w Kijowie, uważaj - przestrzega Kulczyka Radosław Sikorski.

W dalszej części rozmowy Kulczyk twierdzi, że Achmetow skorumpował "chłopaków z PSE". Najprawdopodobniej chodzi o Polskie Sieci Elektroenergetyczne, które zajmują się przesyłem energii. Pada też nazwisko prezesa tej spółki - Henryka Majchrzaka. Ma on wiedzieć o przekupieniu urzędników PSE przez Achmetowa, który chciał sprzedawać Polsce sprzedawać ukraiński prąd zamiast Kulczyka.

- Tam jest ta jego firma, tutaj tych chłopaków skorumpowała w PSE, ale piętro niżej. I oni już byli gotowi, tylko że my weszliśmy i nagle się okazało. Bo oni chcieli podłączyć Achmetowa tak, żeby tylko on mógł eksportować. Majchrzak wie. Myślę, że ta sprawa jest zażegnana - stwierdza Kulczyk na taśmach.

Rzeczniczka prasowa PSE Beata Jarosz w rozmowie z money.pl przyznała, że od nas dowiaduje się o nagraniach i ich ujawnieniu. Poprosiła więc o czas na zapoznanie się z opublikowanym materiałem.

Kim jest Henryk Majchrzak? Szef PSE rozpoczął pracę w spółce w lipcu 2010 roku, a już w październiku został wybrany na prezesa tej firmy. Wcześniej Majchrzak przez dwa lata pracował jako dyrektor Departamentu Energetyki w Ministerstwie Gospodarki, kiedy ministrem był jeszcze Waldemar Pawlak. To między innymi przy udziale Majchrzaka powstał dokument "Polityka Energetyczna Polski 2010-2030", który zakładał między innymi, że po 2020 roku w Polsce powstaną dwie elektrownie jądrowe.

Kulczyk z Sikorskim rozmawiają także o planach budowy naszych siłowni atomowych. Z ust biznesmena pada stwierdzenie, że skoro Polska zapewni sobie dopływ "zielonej energii" z ukraińskich atomówek, to rząd nie będzie musiał budować już własnych. Były minister zgadza się z nim.

Panowie mówią też o ewentualnych sankcjach nakładanych na Rosję. Twierdzą, że UE powinna nałożyć zakaz importu węgla z tego kraju. Ma to pomóc naszym kopalniom.

Kulczyk chciał wynająć magazyny ukraińskiego gazu?

Miliarder dodaje, że liczy na wsparcie rządu w swoim programie inwestycyjnym na Ukrainie. Razem z Sikorskim rozmawiają też o magazynach gazu w tym kraju. Były szef MSZ stwierdza, że jest to "jądro niepodległości Ukrainy". Kulczyk twierdzi, że chce na 20 lat wynająć magazyny mogące pomieścić 25 mld m3 gazu (roczne zapotrzebowanie Polski to ok. 16 mld m3). Następnie zajmie się ich zapełnianiem i sprzedawaniem błękitnego paliwa.

- Najlepiej bym zrobił to z Niemcami, rozumiesz. Deutsche Bank by to sfinansował. Ja z nimi robiłem takie umowy - mówi do Sikorskiego. - To byłaby rezerwa europejska. Trzeba temu nadać charakter europejski. A oni będą sobie kupowali od nas. Albo my od nich. 25 miliardów kubików gazu - dodaje.

Afera taśmowa wybuchła w połowie czerwca 2014 roku. Tygodnik "Wprost" ujawnił wtedy nagrania czołowych polskich polityków, urzędników i biznesmenów. Wśród nich były rozmowy m.in. prezesa NBP Marka Belki, ówczesnego szef MSW Bartłomieja Sienkiewicza (w wyniku afery został odwołany ze stanowiska) czy byłego ministra transportu Sławomira Nowaka. Kolejne taśmy ujawniane są co o pewien czas przez różne media.

W związku z wybuchem afery sprawą zajęła się prokuratura, która już kilka dni po publikacji pierwszych nagrań zatrzymała kelnerów restauracji "Amber Room" oraz "Sowa i Przyjaciele", a także biznesmena Marka Falentę i jego szwagra Krzysztofa R. Wszystkim we wrześniu 2015 roku postawiono zarzuty związane z nielegalnymi podsłuchami. Prokuratura twierdzi, że ich głównym celem było zarabianie na informacjach przekazywanych sobie przez najważniejsze osoby w państwie.

Czy będzie komisja śledcza ds. nagrań?

Przy okazji wycieku kolejnych taśm z nagraniami ludzi biznesu i świata polityki wraca temat powołania komisji śledczej do zbadania afery podsłuchowej. Prawo i Sprawiedliwość wielokrotnie zgłaszało taki postulat, ale za każdym razem przeciwna była koalicja PO-PSL. Pierwszy wniosek przepadł we wrześniu ubiegłego roku, kolejny w czerwcu 2015 roku. Po zmianie rządu powołanie komisji nie byłoby już dla Prawa i Sprawiedliwości żadnym problemem. Za takim rozwiązaniem opowiada się też Ruch Kukiz'2015.

By powołać sejmową komisję śledczą potrzeba uchwały przegłosowanej bezwzględną większością głosów. To oznacza, że musi poprzeć ją przynajmniej 231 posłów przy obecności 460 posłów na głosowaniu - PiS do Sejmu wprowadziło 235 posłów.

Czym mieliby zająć się sejmowi śledczy? Posłowie Prawa i Sprawiedliwości sugerują, że chcieliby zbadać przede wszystkim działania służb specjalnych i policji. We wniosku o powołanie komisji pojawiła się również informacja, że pod lupą miałyby znaleźć się omawiane na spotkaniach plany niektórych członków rządu i ich późniejsza realizacja. Śledczy mieliby sprawdzić, czy przypadkiem nie dochodziło do korupcji.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)