W filmie "Gladiator" grający główną rolę Russel Crowe, przy pomocy ostrego kamienia, tnie sobie skórę, by zamaskować tatuaż wskazujący na to, że jest rzymskim generałem. W innej produkcji Edward Norton w roli skruszonego neonazisty szoruje mydłem wytatuowaną swastykę na swojej piersi. W wielu innych filmach starsze osoby pokazują numery z obozów wytatuowane na swoich przedramionach – by pamiętać i by inni pamiętali.
Laser załatwia sprawę
Pierwsze metody usuwania tatuaży były siłowe. Trzeba było zniszczyć skórę, wraz z atramentem. W spektrum dostępnych metod było na przykład szorowanie skóry solą, wycinanie, traktowanie jej kwasami, wstrzykiwanie soku z cytryny lub czosnku. Rewolucję zrobiły dopiero lasery. Początki ich użycia w medycynie i usuwaniu tatuaży były wręcz brutalne. Po prostu wypalały atrament wraz ze skórą.
W latach 90. do użytku weszły lasery emitujące krótkie błyski światła – tak zwane Q-switch. Dzięki temu można niszczyć struktury atramentu bez zbytniego atakowania skóry. Ale nie łudźmy się – to i tak bolesne rozwiązanie. Ale technologia ciągle idzie naprzód. Dziś do usuwania tatuaży wykorzystuje się lasery o impulsach nanosekundowych, jednak produkuje się już urządzenia emitujące impulsy liczone w pikosekundach, czyli bilionowych częściach sekundy.
Według różnych analiz rynku laserów Q-switch, globalna podaż na nie rośnie w szybkim tempie. W Stanach rynek usuwania tatuaży wart jest około miliarda dolarów. Te sumy zwiększają się o 12-13 procent rocznie i potrwa to przynajmniej do roku 2023-2024. W Polsce nie ma jeszcze porządnych badań rynku, ale wiadomo, że lasery pojawiają się w coraz większej liczbie gabinetów.
- Trudno mówić mi o rynku amerykańskim, bo on jest zdecydowanie różny od europejskiego. W każdym razie u nas rynek usuwania tatuaży dopiero się rozwija. Podobnie zresztą jak cały rynek tatuażu. Moim zdaniem 10-15 lat zajmie nam dogonienie Europy. Wtedy będziemy mogli mówić o masowym rynku usuwania tatuaży - mówi nam Kuba Rdzanek, współwłaściciel warszawskiego studia Hugo Tattoo.
Jego zdaniem w Polsce rynek usuwania tatuaży dopiero się rozwija z tego względu, że to dość droga zabawa. Najtańsze urządzenia do usuwania atramentu kosztują nawet kilka lub kilkanaście tysięcy złotych. Dla gabinetów kosmetycznych nie jest to przesadnie duży wydatek a urządzenia nadają się też do usuwania popularnego kilka lat temu makijażu permanentnego. Dziś nie jest on uważany za szczyt stylu, poza tym na twarzach wielu klientek pojawiają się niezbyt atrakcyjne efekty – jak wytatuowane obwódki wokół ust czy oczu. Lasery Q-switch pozwalają się pozbyć tych pozostałości.
Droższe lasery emitujące impulsy trwające pikosekundy kosztują od kilkadziesięciu do stu tysięcy złotych. To już spory wydatek, ale ciągle kliniki medycyny estetycznej mogą sobie na niego pozwolić. Klienci płacą średnio kilkaset złotych za pozbycie się niechcianej "dziary". Cena to na ogół od kilkudziesięciu do stu złotych za centymetr kwadratowy skóry. A zabiegi trzeba powtarzać.
Czy to bezpieczne
- Usuwanie tatuażu zawsze pozostawia ślad. Ono w skrócie polega na tym, że promień lasera rozbija cząsteczki atramentu, następnie są one wchłaniane przez organizm, który potem się ich pozbywa. Nie da się jednak usunąć wszystkich cząstek atramentu, zawsze jakieś zostaną. Dlatego też po tatuażu zawsze zostanie ślad i wprawne oko go zauważy. Jeśli jest on dobrze usunięty, to ślad jest minimalny, to jakby inna faktura skóry, zarys, cień - mówi nam Rdzanek.
Lasery uważane są za bezpieczne, ale wszystko zależy od jakości użytego sprzętu oraz zastosowanych tuszy. Dlatego ważne jest, by zarówno stworzenie, jak i usunięcie tatuażu powierzyć specjalistom, a nie garażowym amatorom.
- Dobrym pomysłem dla osób, które chcą pozbyć się tatuażu, jest przykrycie go innym. W mojej ocenie mniej więcej 90 proc. osób, które chcą usunąć tatuaż, uważa go za błąd młodości. Ale część przychodzi do nas po to, by na jego miejscu powstało coś innego. Laser jest dobrym sposobem na przygotowanie skóry, bo pozwala rozjaśnić poprzedni tatuaż - mówi nam Kuba Rdzanek.
Dzięki takim zabiegom do zakrycia jednego tatuażu drugim nie trzeba używać mocnych kolorów. Można użyć mniej wyrazistych barw, pobawić się cieniami.
Drugim powodem tego, że rynek usuwania tatuaży nie jest jeszcze szczególnie popularny, jest to, że zabieg wymaga odpowiedniego przygotowania. Potrzeba kilku sesji, rozdzielanych kilkutygodniowymi przerwami na gojenie i rozpad atramentu. Impuls lasera jest na tyle krótki, że nie podgrzewa zbytnio tkanek ludzkiego ciała, ale mikroskopijne cząstki atramentu podgotowują się i rozpadają na mniejsze. Jeszcze trochę pozostają w skórze, ale naturalne procesy w niej zachodzące oczyszczają ją.
Ten proces jest bolesny, wymaga znieczulenia skóry i podania odpowiednich środków przeciwbólowych, również po zabiegu. Po niezbyt umiejętnie przeprowadzonym usuwaniu tatuażu mogą pozostać blizny. Trzeba też pamiętać o tym, że łatwiej usuwa się tatuaże o ciemnych barwach, jasne są trudniejsze. To czysta fizyka - po prostu czerń łatwiej wchłania promienie światła, biel zaś je odbija.
- Na usuwanie tatuaży przychodzą najczęściej mężczyźni, ale kobiet też jest sporo. Proces usuwania tatuażu jest na ogół dłuższy niż tatuowania i trzeba przygotować się na spory wydatek. To ciekawe, że spora część osób zastanawia się nad pieniędzmi dopiero wtedy, gdy trzeba usunąć tatuaż, a nie podczas jego robienia - dowiadujemy się w jednym z warszawskich gabinetów kosmetycznych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl