Był on jednym z wielu klientów firmy Mossack Fonseca, której dokumenty stały się źródłem skandali w wielu krajach.
Ian Cameron nie popełnił żadnego przestępstwa lokując swój fundusz inwestycyjny w raju podatkowym na Wyspach Bahama. Regularnie latał tam zresztą na zebrania zarządu, by dowieść, że adres firmy nie jest całkiem fikcyjny.
Jak jednak mówiła telewizji SKY opozycyjna posłanka Caroline Flint, "ilekroć pojawiają się takie historie - o firmach-atrapach, manipulacjach pieniędzmi, unikaniu podatków, zamieszane są w to brytyjskie terytoria zamorskie". Dlatego jej zdaniem na Londynie ciąży szczególna odpowiedzialność, żeby coś z tym począć.
Premier David Cameron ma na swoją obronę, że już 2 lata temu wysunął inicjatywę globalnego rejestru firm, aby - jak wyjaśniał - "rzucić światło na to, kto co posiada i dokąd naprawdę płyną pieniądze."
Nie jest to jedyna taka inicjatywa Camerona. W maju w Londynie odbędzie się globalny szczyt antykorupcyjny.