Adam Kuzdraliński, doktor inżynier z Lublina, staje w szranki z najlepszymi o 750 tys. dol. w konkursie "The Venture". W Los Angeles jego Nexbio zmierzy się 29 innymi z całego świata. To dynamiczny start-up, który zajął się jednym z największych problemów na świecie. Głodem.
Pod poetycką nazwą "Bulwar Zachodzącego Słońca" kryje się ulica wiecznie zakorkowana, brudna i oferująca rozrywki charakterystyczne dla dzielnic czerwonych latarni. Tak się składa jednak, że tych 40 kilometrów asfaltu to nie tylko jedna z najbardziej znanych ulic Los Angeles. To jeden z najsłynniejszych bulwarów świata.
Los Angeles, Autor: Tomasz Machała
Tu w połowie lat 60. było epicentrum rock and rolla. Jim Morrison mieszkał w hotelu, w którym teraz ja mieszkam (pięć pięter wyżej), dopóki go nie wyrzucono za wiszenie z balkonu na czubkach palców. Miejsce jest więc historyczne. I to właśnie w nim polski naukowiec startuje po dokładnie 750 tys. dol. W zależności od kursu to okolice 3 mln zł.
Tym Polakiem jest Adam Kuzdraliński. Doktor inżynier z Lublina najpierw w środku polskiej zimy pokonał w konkursie "Chivas The Venture" konkurentów w Polsce. Teraz, gdy 40 stopni topi asfalt w Los Angeles, zmierzy się z przedstawicielami 29 krajów świata. Każdy z nich ma za sobą narodowe finały i następnie tydzień coachingu w Oxfordzie. Szanse są więc równe.
Konkurs "The Venture" wspiera społecznie zaangażowane start-upy. Wskazuje firmy, które działają zarówno dla finansowego zysku, jak i dla społecznych celów. Rok temu Polskę podczas światowego finału w Nowym Jorku reprezentowała Agnieszka Osytek z Migam.pl. Przegrała ze start-upem z Ameryki Południowej, który buduje domy z cegieł zrobionych z przetworzonych śmieci.
Adam Kuzdraliński, źródło: Nexbio
Polskie Nexbio Adama Kuzdralińskiego działa zaledwie dwa lata. Firma powstała w Lublinie za pieniądze unijne i polskie. Jest więc młoda i taki jest jej zarząd. Próżno w internetowej zakładce "O nas" szukać habilitacji i profesur. Nexbio to dynamiczny start-up, który zajął się jednym z największych tematów na świecie. Głodem.
Żeby nadążyć za wzrostem ludności, produkcja żywności na świecie musi być za 25 lat 70 proc. większa niż w 2006 r. Rolnictwo walczy z suszami, powodziami i chorobami roślin. Z tym ostatnim zazwyczaj przez genetyczne modyfikacje i rosnące użycie pestycydów. Z nieznanymi dla konsumentów skutkami zdrowotnymi. Nexbio pracuje nad urządzeniem, które choć małe, będzie miało wielkie możliwości wykrywania chorób roślin na bardzo wczesnym etapie.
Dziś rolnik wie, że roślina jest chora, gdy ta wykazuje objawy. Czyli musi użyć bardzo dużo chemii, żeby kukurydzę, pszenicę czy marchew postawić na nogi. Gdyby mu się udało wykrywać pojedyncze komórki patogenów, mogłoby to zrewolucjonizować rolnictwo. Podobnie jak zrewolucjonizowałoby medycynę, gdyby każdy z nas mógł sobie codziennie rano sprawdzać smartfonem, czy nie atakują nas właśnie wirus albo bakteria.
Taką obietnicę składa polska firma. Nexbio pracuje nad urządzeniem wielkości telefonu. Rolnik pobierałby próbki z kilku miejsc, czekał kilkanaście minut i miał na ekranie analizę DNA upraw. Do tego jeszcze wiedziałby dzięki rolniczemu "Facebookowi", co dzieje się na sąsiadujących polach. "Lekarz roślin" ostrzegałby, jeśli urządzenia innych rolników w sieci odnotowałyby zagrożenie. Uprawom zagrażają obecnie przede wszystkim grzyby.
Nexbio jest drugim start-upem założonym przez Adama Kuzdralińskiego. To niezła statystyka. Drugi w życiu, a już międzynarodowy konkurs, zaproszenie na wspólny wyjazd od Prezydenta RP i liczne zaproszenia na konferencje. Tak liczne, że Kuzdraliński musi często odmawiać.
Kuzdraliński z prezydentem podczas wyjazdu do izraelskich start-upów, źródło: Nexbio
Młody naukowiec pracował wcześniej dla wielkich światowych firm chemicznych. Zobaczył, że nawet u liderów wykrywanie chorób roślin odbywa się "na oko". Więc rolnicy "na wszelki wypadek" pryskają swoje zbiory nawet wtedy, gdy nie zdradzają one żadnych problemów zdrowotnych.
W wyniku tego nawet na Lubelszczyźnie, która nie jest najbardziej rolniczo uprzemysłowionym regionem Polski czy Europy, co trzeci produkt w sklepie zawiera pozostałości pestycydów. Strach pomyśleć co dzieje się na polach w tych regionach, gdzie chemii używa się więcej niż na wschodzie Polski.
Gdyby Adam Kuzdraliński wygrał 750 tys. dol., to całą sumę włożyłby w firmę. Zatrudniłby więcej osób. Zwiększyłby szansę na zbudowanie urządzenia, które byłoby tanie, powszechne i w przyszłości dostępne na całym świecie. Polski naukowiec podkreśla, że nie interesuje go wynalazek dla 1 proc. najbardziej uprzemysłowionych, a więc najbogatszych krajów świata. Interesuje go zmiana świata. O to przyjechał walczyć w czwartek wieczorem na "Bulwarze Zachodzącego Słońca" w Los Angeles. Nie jest pierwszym, który przyjechał tu po swoje marzenie.