Ministerstwo rolnictwa będzie zachęcać do inwestowania w zielarstwo. - To może być polska specjalność, wielka nisza dająca dochody rolnikom - przekonuje szef resortu Krzysztof Ardanowski. Plany są ambitne.
O tym, że ministerstwo będzie zachęcać rolników do inwestowania w zielarstwo, wspomniał minister Krzysztof Ardanowski na konferencji, podczas prezentacji planu dla wsi.
Szef resortu rolnictwa podkreślał, że polscy producenci muszą podążać za światowymi trendami, którymi są dziś, jak to określił, "zdrowie, uroda, dobry wygląd, siła, witalność".
Jest zainteresowanie ziołami
Uprawą ziół od wielu lat zajmuje się Michał Dewódzki spod Wrocławia. Na ponad 20 arach ma przeszło 400 gatunków roślin. Samej mięty ma ponad 100 rodzajów. Prowadzi firmę Ogrody Ziołowe i specjalizuje się w sprzedaży świeżych ziół w doniczkach - rocznie kilkadziesiąt tysięcy.
- Postanowiłem mieć rośliny, których nie ma nikt w Polsce, a nawet w Europie. Ściągam je z Australii, Stanów Zjednoczonych, Azji - opowiada Dewódzki.
Choć jego działalność jest nietypowa, dobrze zna branżę i zauważa duży wzrost zainteresowania ziołami wśród Polaków.
- Pakiet podstawowych 15 ziół jest coraz bardziej powszechny. Ludzie już wiedzą, jak ich używać i używają ich coraz więcej - zauważa mężczyzna.
Dewódzki obserwuje, że od roku-dwóch, zielarstwem zaczynają się interesować nie tylko konsumenci, ale także rolnicy i ogrodnicy.
- Ludzie, którzy sprzedawali kwiaty ogrodowe, zaczęli zauważać, że jest popyt. Widzą, że nie opłaca się robić odmian pelargonii, bo klienci pytają o bazylię, tymianek, czy oregano. Znam także rolników, którzy przerzucają się z warzyw na zioła - podkreśla.
Ministerstwo czuje miętę
Dewódzki słusznie zauważa, że ministerstwo chciałoby spopularyzować uprawę ziół na bardziej masową skalę.
- Zamiast siać pszenicę, czy kukurydzę, rolnicy będą się przekwalifikowywać i siać np. miętę. To na pewno będzie boom, bo jest na to zapotrzebowanie. Pewnie w tym planie chodzi o dużych producentów, którzy mają hektary i nie mają pomysłu co z tym zrobić. Prawdopodobnie chodzi o to, żeby ułatwić im produkcję i sprzedaż tego co wyprodukują - zastanawia się Dewódzki.
Przypuszczenia przedsiębiorcy spod Wrocławia znajdują potwierdzenie w słowach ministra Ardanowskiego.
- Dlaczego mamy być importerem kosmetyków na bazie ziół, czy też ziół - tego wszystkiego, na co jest zapotrzebowanie na rynku polskim? Polskie rolnictwo również takim wyzwaniom powinno odpowiedzieć - przekonywał minister.
Ardanowski zapewniał również, że zielarstwo może stać się ważną gałęzią polskiego rolnictwa.
- To może być polska specjalność. To może być wielka nisza dająca dochody rolnikom i dająca surowce dla przemysłu, który w oparciu o nie będzie produkować produkty poszukiwane przez konsumentów - zapewniał szef resortu rolnictwa.
To może się udać
Dewódzki podkreśla, że zioła w większości nie są roślinami trudnymi do uprawy. - Mięta na przykład jest wytrzymała, mało choruje, jest zahartowana w naszym klimacie - wyjaśnia.
Wystarczy, by rolnicy wiedzieli skąd brać nasiona, jak uprawiać konkretne zioła i gdzie je sprzedać. Zielarz spod Wrocławia przyznaje, że polscy rolnicy na razie takiej wiedzy za bardzo nie posiadają. Sam czasami dostaje zapytania na temat upraw i stara się pomóc.
- W tym tygodniu nawet odezwał się do mnie rolnik. Chciałby obsiać pole miętą, ale widać, że nie ma o tym bladego pojęcia. Podpytywał jak mięta rośnie, kiedy rośnie. Nie wiedział nic - przyznaje Dewódzki.
Źródłem wiedzy i pomocy dla polskich rolników ma być Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich.
Instytut jeszcze nic nie wie
Minister Ardanowski zapewniał, że od przyszłego roku, poprzez instytut, uprawa ziół w Polsce ma być rozwijana.
Skontaktowaliśmy się więc w tej sprawie z instytutem. Problem w tym, że nic o ministerialnych planach tam jeszcze nie wiedzą.
- Minister jeszcze nas nie poinformował, czego od nas oczekuje. Dążymy do powstania programu wieloletniego, może w nim będzie to zawarte? Słowa ministra bardzo dobrze rokują, ale jeszcze nic nie wiemy - przyznał nam jeden z pracowników instytutu.
Placówka mogłaby pomóc rolnikom w wielu kwestiach. Należałoby jedynie bardziej upowszechnić wiedzę, którą posiada.
- Wydajemy instrukcje uprawowe dotyczące poszczególnych ziół. Rolnicy mogą je u nas zamawiać. Poza tym służymy wiedzą naukową na ten temat. Sprzedajemy również nasiona, jako materiał kwalifikowany, tzn. odmiany, które są u nas opracowane. To na przykład rumianek, kminek - wyjaśnia pracownik instytutu.
Jak wynika z danych GUS, powierzchnia upraw ziół i przypraw w Polsce w 2017 r wynosiła 30,5 tys. ha. Dla porównania powierzchnia upraw pszenicy to prawie 2,4 mln ha.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl