Polska musi szybko podjąć decyzję w sprawie kupna nowych okrętów podwodnych. Czas się kończy, bo kolejne jednostki przestają nadawać się do służby. Tym czasem czekać na nie możemy nawet 8 lat. Jak to możliwe, że jeden z priorytetowych programów modernizacji armii tonie na naszych oczach?
Nowe okręty podwodne dla polskiej marynarki obiecywał były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Ich zatwierdzenie miało mieć miejsce do końca 2017 roku. Tak się jednak nie stało. Zegar tyka, a ministerstwo odwleka sprawę na kolejny cykl planistyczny. Oznacza to, że okręty polska marynarka wojenna może otrzymać nawet za osiem lat.
Jak poinformował wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz, odpowiadając na interpelację posła Adama Andruszkiewicza, okręty mając zostać kupione najwcześniej po 2022 roku. Pierwotny Plan Modernizacji Technicznej (lata 2013-22) zakładał jednak, że dwa z trzech nowoczesnych okrętów podwodnych będą w Polsce najdalej do 2022 roku.
- Jestem przekonany, że poprzednie kierownictwo MON miało w rękach wypracowaną przez komisję opcję zakupu i wybranego docelowego oferenta. Specjalna grupa specjalistów powołana w tym celu w resorcie obrony otrzymała bowiem wszelkie potrzebne do tego dane. Informacje te przekazał każdy z biorących udział w programie "Orka" podmiotów przemysłowych: niemiecki koncern TKMS (Thyssen Krupp Marine Systems), szwedzka grupa przemysłowa Saab i francuska grupa przemysłowa Naval Group. Fakt ten potwierdziło nam zresztą ministerstwo. Zabrakło jedynie decyzji – i to decyzji konkretnej osoby – ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka - zaznacza w rozmowie z money.pl kmdr por. rez. Maksymilian Dura, ekspert Defence24.
Jak przypomina komandor Dura, ta decyzja miała zapaść do końca grudnia 2017. Przesunięto ją do końca stycznia 2018. Ostatecznie nie udało się jej podpisać. Dlaczego? - Najprawdopodobniej dlatego, że nowy minister tego nie chciał. Komisja została rozwiązana, a sprawa straciła na priorytecie – sugeruje ekspert. - Powodem może być brak pieniędzy w budżecie MON na okręty podwodne. Zresztą nie tylko na nie.
**Okręty tracą priorytet? **
O tragicznej kondycji polskiej marynarki pisaliśmy na money.pl nie raz. - Choć marynarze nie mają na czym pływać, to przetarg na nowe jednostki za 10 mld zł, zamiast przyspieszyć,tonie - pisaliśmy w marcu.
Przypomnijmy tylko, że pod koniec ubiegłego roku opuszczono banderę ORP Kondor. Po nim w stan spoczynku idzie ORP Sokół, który jako drugi z pięciu zostaje wycofywane ze służby. "Orzeł" - produkcji rosyjskiej - jest w miarę nowoczesny. Jednak i on jest od czterech lat remontowany. Jeśli nic się nie zmieni, to marynarka wojenna pływać będzie jedynie na zabytkach.
Tym samym, jak informowaliśmy w money.pl, nasi marynarze mają obecnie do dyspozycji 38 (za chwilę 37) okrętów bojowych ze średnią wieku ponad 30 lat. Modernizacja czy wręcz odbudowa marynarki jest więc konieczna. Jak to możliwe, że terminy wciąż się odsuwają?
- Szokuje fakt, że z taką łatwością nowy minister możne zmieniać priorytety armii wypracowywane przez lata przez grupy analityków. To nie do pomyślenia. Tymczasem minister Błaszczak prawdopodobnie nie pozwolił komisji na przedstawienie mu propozycji. Rozwiązał ją. I samodzielnie zadecydował, że program Orka nie jest tak w tej chwili dla niego najważniejszy. Dziwne jest przy tym, że nie zareagowało na to: ani Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, ani żadna komisja sejmowa (sprawa nie dotyczy tylko wojska, ale również przemysłu i współpracy międzynarodowej) – zaznacza komandor Dura.
**Polska z nowoczesnym systemem odstraszania**
Po co nam w ogóle okręty podwodne? To broń, która ma wyjątkową zdolność operacyjną. Nowoczesne jednostki są praktycznie niewykrywalne, co stanowi ich wielką zaletę.
- Mogą być one bowiem uzbrojone w rakiety manewrujące o zasięgu ponad 1000 km, które stanowią zagrożenie dla strategicznych celów ewentualnego agresora. Odpalenie tych pocisków może się dodatkowo odbywać z dowolnego akwenu morskiego na świecie, ponieważ okręty podwodne mogą się bez problemu skrycie przemieszczać się w dowolne miejsce i z niego precyzyjnie zaatakować. Do odparcia takiego ataku trudno się przygotować i mu zapobiec – podkreśla komandor Maksymilian Dura.
Nawet trzy nowoczesne okręty dają więc możliwość stworzenia systemu odstraszania, z którym potencjalnych przeciwnik musi się liczyć. - Oczywiście w przypadku polskich okrętów podwodnych będzie to jednorazowo około 20 rakiet, ale nawet one mogą neutralizować najważniejsze punkty - w tym centra wydawania politycznych decyzji – zaznacza ekspert Defence24.
Jak podkreśla komandor Dura, Polska miałaby wówczas taki system jako jedna z niewielu państw NATO. Podobnym systemem operują bowiem jedynie USA, Francja i Wielka Brytania, a to podbudowałoby naszą pozycję wojskową i polityczną.
- Każdy kraj - w tym Rosja - ma swoje punkty krytyczne: rurociągi, elektrownie, ośrodki dowodzenia, których zagrożenie może odstraszyć od podejmowania zaczepnych działań. Dodatkowo, jeśli jedno państwo NATO użyje tego rodzaju uzbrojenia, to automatycznie wywoła tym działania sojuszników – zaznacza ekspert wojskowy.
**Francja, Szwecja czy Niemcy?**
Skąd przypłyną okręty podwodne dla polskiej marynarki? Tego wciąż nie wiadomo. Wieść niosła, że rząd rozważał nawet opcję kupna rumuńskiego okrętu podwodnego tej samej klasy co "Orzeł". MON jednak zdementował te informacje w odpowiedzi na pytania money.pl.
W grę wchodzą więc właściwie trzej oferenci: Niemcy, Francuzi i Szwedzi. Którą opcję wybierzemy, zdaniem eksperta, nie ma to większego znaczenia. Ważne, aby decyzje podjąć, bowiem to, że się wciąż odsuwa terminy, niewątpliwie powoduje szkody – i to zarówno dla wojska, jak i przemysłu. - Nie znamy wymagań w kwestii okręt podwodnych, ale obecnie oferty wszystkich trzech firm są tak dobre, że każdy wybór przyniesie pozytywne rezultaty – zaznacza nasz rozmówca.
Co prawda francuska oferta ma w pewnym aspekcie przewagę na pozostałymi. Jaką? - Poza tym, że oferują sojusz na szczeblu rządowym dotyczący budowy w Polsce okrętów podwodnych, to w ramach kontraktu dodatkowo dodają rakiety manewrujące MdCN. W przypadku pozostałych dwóch opcji musielibyśmy je zamówić u Amerykanów, na co jak na razie nie ma zgody – zaznacza komandor Dura.
Dodaje jednak, że jeśli jednak rakiety odsunie się na później to każda z zaproponowanych nam ofert jest obecnie z najwyższej półki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl