27 lipca poszukiwana Katarzyna Proch po raz ostatni kontaktowała się telefonicznie z rodziną, a dwa dni później widzianio ją w okolicach Zakopanego. Przedwczoraj turysta natknął się na jej rzeczy osobiste, w tym dokumenty, nad potokiem u wylotu Doliny Chochołowskiej. Dziś policja, straż graniczna, ratownicy z psami - w sumie 150 osób - przez kilka godzin przeczesywali Dolinę Chochołowską w poszukiwaniu zaginionej.
Podinspektor Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji powiedział Radiu Kraków, że kobieta mogła ulec nieszczęśliwemu wypadkowi i gdzieś się znajduje, nie można jednak wykluczyć, że nie żyje. Policja podejrzewa też, że ktoś mógł wyrządzić jej krzywdę.
Według informacji uzyskanych przez Radio Zachód, Katarzyna Proch nie podróżowała sama. Matka poszukiwanej Wanda Proch przyznała, że córka podczas ostatniej rozmowy telefonicznej z rodziną wspomniała o współtowarzyszu, którego poznała podczas podróży. Jego personalia są już znane policji, jednak nie mogą być na razie ujawnione. Sprawę zaginionej przejął wydział kryminalny świebodzińskiej policji, który od wczoraj koordynuje pracę z Komendą Wojewódzką w Krakowie.