Warszawa ma już pierwszy legalny salon gier z jednorękimi bandytami. Ponad 20 maszyn kusi do gry, w której wygrywać będzie zapewne częściej Totalizator Sportowy niż gracze. Budżet państwa też zyska. Gra na legalnych automatach opodatkowana jest aż 50-procentowym podatkiem.
Jak informowaliśmy w money.pl, pierwsze lokale z jednorękimi bandytami TS otworzył pod koniec czerwca, m.in. w Bydgoszczy. Dotąd wygenerowały już milion złotych obrotu. Oznacza to, że za tyle gracze w sumie zagrali, ale niekoniecznie tyle wpłacili do kasy.
- Jesteśmy zadowoleni z dotychczasowego przyjęcia naszych salonów gier. Zarejestrowało się w nich już 400 graczy, a proszę pamiętać, że my nie możemy ich w żaden sposób promować. Zabroniona jest nie tylko reklama, ale nawet informowanie o lokalizacjach - mówi Olgierd Cieślik, prezes Totalizatora Sportowego.
Dziennikarzom obecnym na spotkaniu wręczono też broszurę, co wolno pisać, a czego nie. Prewencyjnie dodano też co "może być uznane za niedozwolone". Chodzi między innymi o publikację... zdjęć z salonów.
Cieślik cieszy się, że jak dotąd większość osób, które mimo wszystko trafiły na punkty z automatami, zarejestrowały się i zagrały. Wbrew pozorom nie jest to bowiem prosta sprawa. Prawo jest tu bardzo restrykcyjne, formularze skomplikowane i długie. Na automatach nie mogą grać m.in. politycy czy nawet ich dzieci.
Posłowie obejść smakiem będą musieli się na przykład w salonie w Warszawie. Ten działa od ostatniego piątku vis-a-vis głównej siedziby państwowego monopolisty.
- Rekordzista wygrał już u nas 10 tys. zł. Zdarzają się więc i większe wygrane - mówi Cieślik, ale zaraz z uśmiechem dodaje, że on do gry nie zachęca.
TS z automatami ma też jeszcze jeden problem - podatek. Ten wynosi aż 50 proc. Firma płacić ma go od tego, ile rzeczywiście zarobi na graczach. Jeśli ci wydadzą na grę milion złotych, a TS na nagrody wyda 600 tys. zł, to od 400 tys. zł uiści 200 tys. zł podatku. Z reszty zapłacić będzie musiał za lokal, pracowników, automaty.
Mimo wszystko gra jest warta świeczki. Rynek automatów przez lata działał w szarej strefie. Od zaostrzenia przepisów już w czarnej. W czasie największej prosperity wyceniano go nawet na kilka miliardów złotych. Od takich przychodów aż żal nie płacić nawet 50-procentowego podatku. Nic dziwnego, że w znowelizowanej rok temu ustawie zapisano przychody budżetowe na poziomie 23 mld zł w dziesięć lat.
- Liczymy na otwarcie kilkudziesięciu lokali w kilka miesięcy. Za pewien czas chcemy otwierać nawet jeden salon gier dziennie. Chcemy, aby miały też ofertę gastronomiczną - mówi Cieślik.
Kolejne minikasyna otwierane będą m.in. w Białymstoku, Łomży, Sopocie, Bytomiu, Wrocławiu czy mniejszych ośrodkach takich jak Skawina.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl