Jest już kolejna propozycja podatku handlowego. Tym razem ma to być około 1,5-procentowa danina od wszystkich sklepów bez kwoty wolnej od podatku. Zapłaci go każdy, kto unika płacenia CIT.
Choć rząd wstrzymał płacenie podatku detalicznego, a jednocześnie pracuje nad ustawą zawieszającą tę daninę na rok, to w Sejmie powstało nowe rozwiązanie. Posłowie skupieni wokół Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego chcą jednolitego podatku dla wszystkich sklepów.
Miałby on wynieść między 1,2 a 1,5 procenta od przychodów. Ostateczna stawka nie jest znana. Nie byłoby żadnych progów podatkowych uzależnionych od obrotu czy kwoty wolnej od podatku. To właśnie te kwestie najbardziej przeszkadzają Komisji Europejskiej, która zakwestionowała dotychczasową formułę.
Nowy podatek proponowany przez posłów miałby być płacony co miesiąc. Jednocześnie sklepy mogłyby jednak odliczyć go sobie od podatku dochodowego. Dzięki temu sieci, które uczciwie rozliczają się z fiskusem, mogłyby go w ogóle nie płacić.
- To uczciwe rozwiązanie. Sklepy, które płacą podatki, nie będą musiały uiszczać CIT. Te, które tego nie robią, będą musiały na koniec roku dopłacić - tłumaczy poseł PiS Adam Abramowicz.
Jak dodaje, jego zespół parlamentarny konsultował pomysł z ministerstwami finansów i rozwoju. Z wyliczeń Abramowicza wynika, że stawka wynosząca nieco ponad 1 procent nie zaszkodzi nikomu, kto dotąd unikał opodatkowania. Nowy podatek płacić mają nawet najmniejsze placówki.
- Sprawdziliśmy, czy może im to zaszkodzić. Osoba prowadząca jednoosobową działalność płaci podatek dochodowy w wysokości ok. 2 proc. obrotów. Nie będzie więc musiała dopłacać. Oczywiście dotyczy to przedsiębiorców, którzy nie wpisują sobie w koszty na przykład drogich aut - przekazał money.pl poseł.
Problemem może być jednak kwestia sprawozdawczości. Podatek będzie bowiem trzeba rozliczać co miesiąc wypełniając odpowiedni formularz. Abramowicz na dziś wyklucza branżowe wyłączenia z podatku np. dla aptek. Przyznaje jednak, że będzie to kwestia do rozstrzygnięcia w trakcie konsultacji społecznych. Te ruszyć mają już na początku listopada.
Kto może zapłacić podatek? Raczej nie będzie on problemem dla największego detalisty w kraju - Biedronki. Ta za 2015 rok zapłaciła 367 mln zł przy ok. 39,2 mld obrotów. To 0,93 proc. obrotów. Dyskont musiałby więc zapłacić nie kilkaset milionów złotych, jak wynikało z ostatecznego projektu, a jedynie kilkadziesiąt milionów.
Najnowsza formuła nie byłaby więc podatkiem od zagranicznych sieci supermarketów, jak PiS mówił w przedwyborczych obietnicach. Jednocześnie realizowałaby główny cel podatku obrotowego - zmuszenie firm do rezygnacji z agresywnej optymalizacji podatkowej.