Komendant straży pożarnej z Nowego Targu Józef Galica powiedział Polskiemu Radiu Kraków, że po pięciu godzinach od wypadku nie było szans na odnalezienie chłopca żywego. "Bardzo trudna akcja, przy bardzo słabej widoczności" - ocenił poszukiwania Józef Galica. Dodał też, że w miejscu wypadku Dunajec jest bardzo głęboki, a dno skaliste. Chłopca przez kilka godzin szukali strażacy, płetwonurkowie, policjanci i goprowcy - łącznie kilkadziesiąt osób.
Do tragedii doszlo po południu w czasie przeprawy na drugi brzeg rzeki. Flisaka, który sterował łodzią, zatrzymała policja. Miał 2,33 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Polskie Radio Kraków dowiedziało się na miejscu wypadku, że łódź która przewoziła dzieci, była bardzo zniszczona. Okoliczności tragedii bada nowotarska prokuratura.
Innego 16-latka w stanie ciężkim przewieziono do szpitala. Pozostali uczestnicy wycieczki gimnazjalistów nie odnieśli obrażeń, są pod opieką psychologa w jednym z pensjonatów w Krościenku.