Donald Trump zapowiedział wprowadzenie ceł na stal i aluminium, aby chronić wewnętrzny rynek w USA. – Nie będziemy siedzieć bezczynnie – mówi szef Komisji Europejskiej. I zapowiada odwet.
Prezydent USA poinformował o zamiarze wprowadzenia 25-proc. cła na import stali i 10-proc. na aluminium. Obecna sytuacja na rynkach tych dwóch produktów jest trudna. Na świecie jest ich nadpodaż. Ewentualne zamknięcie okna na import może być korzystne dla amerykańskich hut.
Trump za swoje słowa został skrytykowany zarówno w USA, jak i w innych krajach. - Nie będziemy siedzieć bezczynnie, podczas gdy naszemu przemysłowi zostanie zadany cios, który zagraża tysiącom europejskich miejsc pracy – stwierdził Jean-Claude Juncker, szef KE. Powiedział także, że Bruksela może nałożyć cła "na motocykle Harley Davidson, burbony i dżinsy Levi'sa”. Francuski minister gospodarki finansów Bruno Le Maire stwierdził natomiast, że w ewentualnej wojnie handlowejmiędzy USA a UE będą tylko przegrani.
Biały Dom skrytykował także Orrin Hatch, szef senackiej komisji finansów na Kapitolu. Stwierdził on, że cła wrócą do Amerykanów w postaci wzrostu cen samochodów, lodówek czy puszek. Nazwał taryfy "nowym podatkiem”.
Oprócz UE, reakcje na ewentualne kroki Amerykanów zapowiedziały też Kanada, Meksyk, Brazylia i Chiny. Ale Trump już im odpowiedział. We wpisie na Twitterze stwierdził, że jeżeli USA i tak tracą miliony dolarów na handlu "z każdym krajem", to wojny handlowe "są dobre i łatwe do wygrania”.