Kolejna kontrowersyjna wizyta w Białym Domu. Donald Trump przyjął we wtorek premiera Malezji Mohameda Najiba Razaka, który - jak wynika z ustaleń śledczych z ministerstwa sprawiedliwości USA - jest podejrzany o zdefraudowanie 4,5 mld dolarów.
Prezydent USA pochwalił gościa za malezyjskie inwestycje w Stanach Zjednoczonych i osobiste zaangażowanie premiera Mohameda Najiba Razaka w walkę z Państwem Islamskim.
Przy okazji wizyty szefa rządu Malezji w Białym Domu Trump poinformował o zakupie przez Malezję amerykańskich samolotów pasażerskich wyprodukowanych przez koncern Boeinga. Wartość kontraktu została oceniona na sumę "od 10 do 20 mld USD".
Jednak ani prezydent Trump, ani jego malezyjski gość nie wspomnieli o prowadzonym przez amerykański resort sprawiedliwości śledztwie ws. prania brudnych pieniędzy i defraudacji 4,5 mld dolarów w 2015 r., o które resort sprawiedliwości USA podejrzewa premiera Najiba Razaka i jego współpracowników.
Premier miał m.in. "wyprowadzić" - np. z kont państwowego funduszu rozwojowego o nazwie 1Malaysia Development Berhad - ok. 700 mln USD i przelać te środki na własny rachunek.
Lim Kit Siang, jeden z przywódców opozycji malezyjskiej, cytowany w doniesieniach agencji Associated Press, nazwał wizytę w Białym Domu premiera zniesławionego defraudacją publicznych pieniędzy "aktem narodowego upokorzenia i wstydu".
Premier Malezji jest trzecim - po prezydencie Egiptu i przywódcy Turcji - szefem państwa, którego wizyta w Białym Domu w pierwszym roku sprawowania władzy przez prezydenta Donalda Trumpa spotyka się z ostrą krytyką organizacji praw człowieka i przeciwników politycznych Trumpa.
Gdy wizytę w Białym Domu składał prezydent Egiptu Abdel Abd el-Fatah es-Sisi czy prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, administracja prezydencka uzasadniała konieczność tych wizyt amerykańskimi interesami gospodarczymi i względami bezpieczeństwa. Miało to być przejawem - twierdzili przychylni Trumpowi komentatorzy - prowadzonej przez niego polityki w duchu "pryncypialnego realizmu".
- Wizyty prezydentów Egiptu i Turcji były podyktowane koniecznością zapewniania współpracy tych państw w walce z międzynarodowym terroryzmem - podkreślali.
W przypadku wtorkowej wizyty premiera Malezji przedstawiciele Białego Domu - cytowani anonimowo w amerykańskich mediach - wskazują, że oprócz znaczenia Malezji w walce z działalnością organizacji terrorystycznych powiązanych z ISIS w Azji, wzmocnienie amerykańskiej współpracy z władzami w Kuala Lumpur pozwoli na zbudowanie przeciwwagi dla wpływów chińskich w Azji południowo-wschodniej.
Przedstawiciele Białego Domu argumentują też, że pogłębienie współpracy USA z Malezją, która nie zerwała stosunków dyplomatycznych z Koreą Północną i jest krajem, w którym znajduje zatrudnienie wielu robotników sezonowych z tego państwa, może być pomocne w nakłanianiu władz nie tylko w Pjongjangu, ale też w Pekinie do wywarcia silniejszych nacisków na reżim Kim Dzong Una, by ten zrezygnował z "atomowego szantażu".
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)