- prezydent Stanów Zjednoczonych nie ukrywał podczas swojej kampanii wyborczej sympatii do Rosji. Putin także wielokrotnie dawał do zrozumienia, z którym z kandydatów chciałby w przyszłości współpracować. Jak się okazuje, ta słabość Trumpa do naszego wschodniego sąsiada, nie jest nowa. Już w latach 80. chciał zbudować hotel naprzeciwko Kremla.
W najświeższych komentarzach "Ria Novosti" zza naszej wschodniej granicy deputowany Dumy Państwowej Witalij Miłonow podkreśla, że jeszcze nigdy w historii Rosji Moskwa nie śledziła z taką uwagą przebiegu amerykańskich wyborów. Dlaczego tak się dzieje? W ocenie polityka odpowiada za to fakt, że więcej pragmatyzmu w stosunkach Stanów Zjednoczonych z Rosją należy oczekiwać właśnie od Donalda Trumpa, "który co prawda nie jest zawodowym politykiem, ale za to odnoszącym sukcesy biznesmenem".
Obecny już przywódca USA, jak przystało na biznesmena, nie stronił od prowadzenia interesów w wielu rejonach świata. Pieriestrojka zachęciła go też do tego, żeby cieplejszym okiem popatrzył w kierunku Rosji. Do pierwszych biznesowych kontaktów z ówczesnym ZSRR doszło już w 1986 roku.
Wtedy to, jak ustalił "Financial Times", Trump spotkał się z ówczesnym ambasadorem ZSRR w Stanach Zjednoczonych. Lunch z Jurijem Dubyninem w Nowym Jorku miał zaowocować interesującą inwestycją w samym sercu radzieckiego imperium. Trump, który potem jeszcze wielokrotnie w tym celu odwiedzał Moskwę, miał w partnerstwie z rządem ZSRR wybudować luksusowy hotel w pobliżu Kremla.
Rozmowy trwały jednak zbyt długo i inwestycja nie wystartowała, bo rząd z którym Trump rozmawiał, upadł wraz z końcem ZSRR. Miliarder wrócił jednak po kilku latach, by na początku XXI w. budować dla nowej klasy rosyjskich milionerów okazałe nieruchomości. Dziennik zwraca również uwagę na fakt, że Trump nie tylko w Rosji budował, ale i na amerykańskiej ziemi prowadził interesy z Rosjanami.
W 2008 r. sprzedał miliarderowi Dmitrijowi Rybołowlewowi swoją posiadłość w Palm Beach za 95 mln dol. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że kilka lat wcześniej Trump kupił ją za 41 mln dol. W czasie kampanii odmawiał jednak komentarza w tej sprawie i zaprzeczał jakoby w ogóle znał rosyjskiego bogacza.
Jak jednak przypomina "Financial Times", syn nowego prezydenta w jednym z wywiadów przyznawał, że Rosjanie stanowią pokaźną grupę wśród klientów różnych biznesów rodziny. Miał nawet powiedzieć, że pieniądze z Rosji płyną do Trumpów wartkim strumieniem.
Innym głośnym wydarzeniem w tych relacjach biznesowych z Rosją była sprzedaż Arasowi Agałarowowi praw do konkursu Miss Universum w Moskwie. Rosyjski miliarder zapłacił za tę przyjemność 14 mln dol. Z kolei Donald Trump zaprosił na finał imprezy w 2013 r. prezydenta Putina, a potem chwalił się interesującą rozmowa z rosyjskim przywódcą.
To wydarzenie odbiło się czkawką Trumpowi w kampanii wyborczej, podczas której zaprzeczał jakoby miało dojść do tego spotkania. Choć podczas debat z Clinton nie potwierdzał biznesowych powiązań z Rosją, obywatele tego kraju dobrze o nim myślą. Według badań Gallupa z września tego roku, tylko w Rosji spośród przebadanych 45 krajów świata, Trump wyprzedzał w sondażach popularności kandydatkę demokratów.
Według Ryszarda Bugaja z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN, ta wzajemna sympatia nie musi jednak oznaczać żadnych poważnych konsekwencji w przyszłej polityce zagranicznej USA. - Rosja przyjmie każdy ciepły gest ze strony USA. Jednak nie sądzę, aby skutkowało to jakimiś więzami gospodarczymi. Rosja w porównaniu z Chinami to karzeł gospodarczy. Stosunki amerykańsko - rosyjskie raczej będą rozpatrywane na poziomie politycznym, a nie gospodarczym.
W ocenie Bugaja zapowiadane ocieplenie obustronnych relacji nie powinno też wpłynąć na ograniczenie sankcji gospodarczych nałożonych na Rosję. - Czy jakieś porozumienie ma szansę zostać zawarte? Tego dopiero się dowiemy. Trzeba pamiętać, że każdy gest w stronę Rosji poskutkuje możliwym ochłodzeniem stosunków np. z Europą. To delikatna gra - dodaje.
Dla innego naszego rozmówcy komentującego dzisiejszy wynik wyborczy, rodzaj tego nowego otwarcia w stosunkach między Waszyngtonem a Moskwą, jest niezwykle istotny dla naszej gospodarki. - Bez Reagana, który pokonał radzieckie imperium zła, nie byłoby naszego stabilnego rozwoju od 1989 r. Jeżeli wiec Trump ulegnie Putinowi i skaże nas na łaskę i niełaskę Rosji, to dla naszej gospodarki może mieć bardzo negatywne konsekwencje - mówi prof. Robert Gwiazdowski, prawnik i ekspert ekonomiczny Centrum im. Adama Smitha.
W jego ocenie należy jednak, jak w przypadku każdych wyborów, pamiętać czym jest polityka i jakimi prawami rządzi się debata wyborcza. - W kampanii mówi się różne rzeczy, żeby wygrać wybory, ale nie po to, żeby robić po wyborach to, co się obiecało - dodaje Gwiazdowski.