Jak zaczynali, tak samo kończą. To niewątpliwa dewiza posłów z paczki Leszka Millera, którzy na finiszu osiągają takie szczyty głupoty, że można się tylko dziwić Panu Bogu, iż ze swej wysokości nie zrzuci sejmowej menażerii w wieczny niebyt polityczny, skracając przed upływem kadencji jej oraz społeczeństwa męki. Zamiast pojechać na ostatnie służbowe wycieczki do Paragwaju albo na Tybet, wybrańcy narodu wzięli się za kolejne reformowanie systemu składek emerytalnych. Oczywiście wedle swej ulubionej zasady: co by tu jeszcze spieprzyć, skoro dotąd nie spieprzyliśmy wszystkiego.
Rządowi nie udało się podnieść stawek ubezpieczenia emerytalnego dla ponad miliona osób utrzymujących się z działalności gospodarczej, zatem jego poplecznicy wykombinowali, że należy dla tej grupy Polaków wprowadzić system reglamentacji. Ulubiona przez tzw. lewicę metoda kontrolowania społeczeństwa ma się w tym przypadku sprowadzać do podzielnia małych przedsiębiorców na dziewięć grup i dołożenia im ZUS-em w zależności od osiąganych dochodów. Ci którzy przędą najgorzej, mają odprowadzać do pałacu indolencji i biurokracji dotychczasowe 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Jeśli ktoś natomiast zarobi miesięcznie powyżej 2500 zł, może być obłożony haraczem nawet w wysokości 135 proc. podstawy.
Myśliciele z sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, którzy ten koszmarek wymyślili, zdają się nie odróżniać podstawowych pojęć w materii, którą się zajmują. Gdyby bowiem mieli świadomość, co się w ich głowach ulęgło, musieliby pojąć, że tak zhierarchizowana składka to po prostu kolejny podatek z zastosowaniem aż dziewięciu progów. Tym samym - to najbardziej prostacki antybodziec w kwestii zwiększania dochodów małych przedsiębiorstw.
Mimo wielu kuracji odwykowych dawna paczka Leszka Millera nie umie odzwyczaić się od metody kija i marchewki, wymyśliła zatem ulgę dla osób rozpoczynających działalność gospodarczą, którzy przez dwa lata mieliby zasilać ZUS jedynie kwotą 30 proc. średniego wynagrodzenia. Debiutanci niech się przez chwilę nacieszą. Pozostali, jeśli nie wytrzymają obciążeń, mogą pójść na zasiłek. Takie są reguły wolnego rynku preferowane na finiszu przez odchodzącą ekipę, która cztery lata temu obiecywała elektoratowi rzeczywistą reformę zbiurokratyzowanej, skostniałej i bezdusznej struktury ZUS.
W stanie Nowy Jork zaobserwowano masowe zjawisko niszczenia lusterek samochodowych przez niezbyt rozgarnięte dzięcioły. Ornitolodzy tłumaczą, że ptaszyska atakują swe lustrzane odbicia, ponieważ wydaje im się, że to konkurencja. Wybory w Polsce tuż, tuż. Konkurentów będzie przybywać z dnia na dzień. Całe szczęście, że towarzystwo z Wiejskiej nosi głowy powyżej poziomu lusterek.