Nie zgodzimy się, by w ramach negocjowanej między UE a USA umowy o wolnym handlu (TTIP) nastąpiło obniżenie standardów jakości żywności, ale szukamy nowych rynków zbytu dla polskich produktów, a to porozumienie może w tym pomóc - powiedział wiceszef resortu rolnictwa Ryszard Zarudzki.
Wiceminister uczestniczył w czwartek w posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa i rozwoju wsi, gdzie toczyła się dyskusja na temat umów CETA (o wolnym handlu z Kanadą) i TTIP (z USA) oraz ich wpływu na rolnictwo i przemysł rolno-spożywczy.
Negocjacje ws. CETA zakończyły się we wrześniu 2014 roku, a w połowie czerwca Komisja Europejska ma złożyć propozycję przyjęcie umowy. W przypadku tego porozumienia bezpieczeństwo żywności nie jest zagrożone, a produkty nie spełniające unijnych wymogów nie będą mogły być importowane - poinformował Zarudzki. Podkreślił, że umowa spełnia oczekiwania Polski, osiągnięto równowagę także w sprawach rolnych i stanowi ona dobry punkt odniesienia dla TTIP.
Zarudzki zwrócił uwagę że przy TTIP szczególnie istotne dla rolnictwa są negocjacje w sprawie zniesienie stawek celnych w handlu wzajemnym, czego MRiRW nie akceptuje, a także dodatkowe regulacje, wykraczające poza zasady Światowej Organizacji Handlu (WTO) i usprawnienia współpracy w zakresie stosowania przez strony środków weterynaryjnych i fitosanitarnych.
Wiceminister przypomniał, że w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi bardzo wrażliwe są zawsze sprawy weterynaryjne i fitosanitarne. Różnice dotyczą np. zakazu stosowania w UE i dopuszczenia w USA hormonów wzrostu w wołowinie i wieprzowinie, mięso drobiowe w USA może być odkażane za pomocą substancji chemicznych na bazie chloru, w Unii Europejskiej - nie, w USA uprawa i konsumpcja kukurydzy GMO jest powszechna, a w UE - nie.
Według niego kontyngenty taryfowe, otwarcie rynku owoców i warzyw, ograniczenie stawek celnych w sektorach, które różnią się między USA a Unią Europejską jeśli chodzi o koszty produkcji, powinny być bądź uzależnione od liberalizacji, bądź od spełnienie wymogów Unii Europejskiej.
- Przykładem sektora, gdzie takie rozwiązanie jest szczególnie wskazane, jest sektor mięsa drobiowego i jaj, gdzie unijne wymogi dotyczące dobrostanu zwierząt, wymogi dla klatek są znacznie bardziej restrykcyjne niż w USA, co w istotny sposób przekłada się na wyższe w Unii koszty produkcji - podkreślił wiceminister.
Zwrócił uwagę na realne ograniczenie barier pozataryfowych w dostępie do rynku, jak np. przedłużające się procedury amerykańskich służb weterynaryjnych i fitosanitarnych w sprawie dopuszczenia na rynek USA polskich jabłek i mięsa drobiowego, czy niedopuszczenie Polski do kontyngentu taryfowego w imporcie tytoniu do USA, przyznanego niektórym krajom Unii Europejskiej.
- Takie przykłady można by było mnożyć. I w tej zasadniczej sprawie stanowisko ministerstwa (jest takie), że nie ma mowy w ramach tej umowy o obniżeniu standardów jakości żywności na wzór USA - zaznaczył.
Wskazał jednak, że resort poszukuje nowych rynków zbytu dla polskiej żywności. W tym kontekście przypomniał m.in. wizyty przedstawicieli rządu w Chinach, Egipcie, Turcji, Kazachstanie, rozmowy z Wietnamem, czy południowoamerykańską organizacją Mercosur.
- To, co dotyczy tych dwóch spraw, czyli TTIP i CETA, jest tylko elementem tego całego naszego poszukiwania rynków zbytu i przeciwdziałania w szczególności jeśli chodzi o trzy na dzień dzisiejszy wrażliwe rynki: to jest rynek mleka, rynek wieprzowiny i rynek owoców i warzyw - dodał Zarudzki.
Zastępca dyrektora Departamentu Polityki Handlowej w Ministerstwie Gospodarki Adam Orzechowski zaznaczył, że TTIP na razie nie ma i cały czas toczą się negocjacje. Powiedział, że następuje analiza - sektor po sektorze - na jakie koncesje strony mogą sobie pozwolić.
Ocena Ministerstwa Rozwoju jest pozytywna, stan negocjacji polega na wymianie prowizorycznych koncesji taryfowych i regulacyjnych; w zakresie rolnictwa nie osiągnięto jeszcze porozumienia, podobnie jak pozostałych obszarach - zauważył
Według Orzechowskiego nie ma jednak zagrożeń wynikających z otwarcia rynku rolnego. Jak przypomniał, UE zapewniła, iż nie będzie obniżać standardów zdrowotnych, środowiskowych, socjalnych, emisyjnych, ani w sprawie substancji chemicznych użytych do produkcji dla ochrony zdrowia. - Spadną natomiast cła i koszty certyfikacji w dostępie do rynku - wskazał.
Dorota Metera - ekspertka Zielonego Instytutu, a jednocześnie członkini Komisji ds. GMO przy Ministerstwie Środowiska - zwróciła uwagę na różnice między modelami rolnictwa w Europie a USA. - Rolnictwo europejskie jest nastawione na wielofunkcyjność, zwracamy uwagę na rolę rolnika, jako osoby, która dba o krajobraz, dba o środowisko, również zapewnia dobre warunki życia na wsi - mówiła. - W USA jest to produkcja nastawiona na dobre rezultaty produkcyjne - dodała.
Wskazała, że średnia wielkość gospodarstwa w UE to ok. 14 ha, w Polsce ok. 10 ha, a w USA - zależnie od danych - od 96 ha do 190 ha. Dużo większe jest też stosowanie środków ochrony roślin w Ameryce, podczas gdy Europa rozważa zakaz, albo chociaż ograniczenie glifosatu. To samo dotyczy stosowania hormonów i antybiotyków w produkcji zwierzęcej - zauważyła Metera.
- Innym elementem jest mięso od klonowanych zwierząt. W Unii Europejskiej klonowanie jest dopuszczone tylko w celach doświadczalnych. W Stanach Zjednoczonych jest to dość powszechnie stosowana metoda, mięso od klonowanych zwierząt nie jest znakowane, jest przeznaczone do obrotu. I tu jest kwestia światopoglądu konsumentów i ich przekonań: czy chcieliby jeść mięso od klonowanych zwierząt, które nie jest znakowane? Jest to kwestia informacji dla konsumentów - powiedziała Metera.
- W Stanach Zjednoczonych jest wiele roślin modyfikowanych genetycznie, nie ma obowiązku znakowania ani żywności, ani pasz, ani produktów od tych roślin i to jest podstawowa różnica między (USA) a Unią Europejską, ponieważ jeżeli z produkcie jest ponad 0,9 proc. GMO produkt musi być oznakowany - dodała.
Niemcy, Austria, Francja, Luksemburg i Słowenia wprowadziły już znakowanie produktów, które są pozbawione GMO na całym etapie produkcji, wkrótce takie przepisy obejmą też Węgry - dodała ekspertka. W USA nie ma takiego znakowania, konsument nie wie, że jest produkty modyfikowane genetycznie - zauważyła.
Za pozytywny przykład współpracy UE z USA uznała zawartą w 2012 roku umowę o wzajemnym uznawaniu standardów produkcji ekologicznej.
Wiceprzewodniczący sejmowej komisji rolnictwa Krzysztof Ardanowski (PiS) uznał, że przyjęcie TTIP stanowiłoby "ogromny regres" dla unijnego rolnictwa. - Europa przez wiele lat, także kłócąc się między sobą wypracowała pewien konsensus, konsensus polegający na tym, że chcemy utrzymać europejską produkcję żywności na wysokim poziomie, ale również dostrzegamy wszystkie uwarunkowania z tym związane: przede wszystkim uwarunkowania zdrowotne i środowiskowe - mówił.
- Otwarcie Europy na produkty amerykańskie w inny sposób pozyskiwane, w inny sposób konserwowane, w inny sposób zabezpieczane i przechowywane sprawiłoby, że Europa musiałaby od tego wszystkiego odejść - podkreślił poseł.
- Jeżeli nie byłoby wyłączeń, klauzul ochronnych dla rolnictwa, które nie tylko przez jakiś czas, nie tylko w okresie kilku lat, utrzymują specyfikę rolnictwa europejskiego, chronią tę specyfikę rolnictwa europejskiego, to mówiąc wprost nie warto dokonywać tego połączenia ze Stanami Zjednoczonymi - zaznaczył Ardanowski.
Jego zdaniem koszty dla rolnictwa europejskiego nie zostaną zbilansowane. - Nie zrównoważą zyski z ewentualnych wymian handlowych w obszarze przemysłu czy usług. Zniszczymy to, co jest naszą europejską specyfiką, naszą wielką wartością europejską - powiedział.
- Jeżeli umowa TTIP w tej wersji, która była zaproponowana miałaby przejść, to jest dla całej Europy cios, a dla polskiego rolnictwa właściwie katastrofa - dodał.
Robert Telus (PiS) zwrócił uwagę na konkurencyjność amerykańskiego rolnictwa. - Jeżeli zaczną do polski płynąć do Polski te śmieci z Ameryki, my tej konkurencji nie wytrzymamy - ocenił.
- Stanowisko komisji rolnictwa i resortu rolnictwa powinno być bardzo jednoznaczne: że jesteśmy przeciwni takiej umowie, bo ta umowa jest szkodliwa dla polskiego rolnictwa i polskiego konsumenta - dodał.
Szef komisji rolnictwa Jarosław Sachajko (Kukiz'15) pytał, czy unijna zasada przezorności zostanie zachowana i np. importowane amerykańskie mięso, zboża i inne produkty żywnościowe będą badane na obecność wszystkich środków, których polski rolnik nie może stosować. - Zdrowie jest najwyższą wartością - podkreślił.
Uspokajał go Adam Orzechowski. - Nie ma mowy o obniżeniu standardów jakości żywności na wzór USA - zapewniał. - Zwracamy uwagę, że te umowy nie mogą zawierać zobowiązań dopuszczających import produktów niespełniających unijnych standardów bezpieczeństwa, ani obniżających te standardy - dodał przedstawiciel MR. Przypomniał też, że mięso z USA jest importowane, standardy są spełniane.
Negocjacje ws. TTIP trwają od 2013 roku. Strony zapowiadały wcześniej gotowość zakończenia rozmów do końca 2016 r., eksperci uważają jednak, że jest to mało prawdopodobne.
Rozmowy dotyczące CETA zakończono już we wrześniu 2014 r.