Porozumienie zawarte w marcu tego roku przez Ankarę i Brukselę przewiduje, że syryjscy uchodźcy, którzy przedostaną się przez morze Egejskie do Grecji, będą przekazywani z powrotem Turcji.
W zamian Unia Europejska zobowiązała się płacić temu krajowi za każdego odesłanego migranta. Umowa przewiduje również zniesienie obowiązku wizowego dla obywateli tureckich wjeżdżających do UE.
Prezydent Erdogan twierdzi, że z przewidzianych umową 3 miliardów dolarów, Unia zapłaciła miliard, najwyżej dwa. W niemieckiej telewizji ARD oskarżył władze unijne o nieuczciwość.
- "W Turcji przebywa obecnie 3 miliony Syryjczyków i Irakijczyków - mówił Recep Erdogan. Ocenił, że koszt utrzymania ich przez jego kraj to około 12 miliardów dolarów.
Wprawdzie Bruksela zapowiedziała w ubiegłym miesiącu otwarcie nowego rozdziału w negocjacjach w sprawie członkostwa Turcji w UE, jednak zdaniem komentatorów na wykonanie umowy migracyjnej mają wpływ represje zastosowane przez tureckiego prezydenta po nieudanym zamachu stanu w tym kraju 15 lipca.
Jednym z powodów jest też poparcie prezydenta Erdogana dla idei przywrócenia kary śmierci. Według szacunków w Turcji zatrzymano ponad 13 tysięcy osób. Wśród nich sędziów, urzędników i nauczycieli.