Fiasko premier Teresy May w negocjacjach rozstania z Unią Europejską może doprowadzić do twardego brexitu. Jedyne, co udało jej się do tej pory, to utrzymać swoje stanowisko przewodniczącej Partii Konserwatywnej. - Pozostanie premierem, ale z pewnością bardzo osłabionym ostatnimi wydarzeniami - komentuje Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ.
Wielka Brytania ma opuścić UE do marca 2019 roku, czyli prawie trzy lata od referendum. Przepisy obowiązujące w okresie przejściowym miały być w mocy do końca 2020 roku. Ale brytyjski parlament odrzuca porozumienie i po policzeniu głosów premier May nawet nie chce poddać go pod głosowanie.
W trakcie negocjacji do dymisji podał się minister ds. brexitu Boris Johnson. Unia postawiła na tyle twarde warunki, że stanowczo nie zgadzają się na nie brytyjscy eurosceptycy. A i trzy czwarte społeczeństwa źle oceniało wyniki negocjacji.
Okres przejściowy po opuszczeniu UE miał według ustaleń trwać 21 miesięcy i w tym czasie miało nastąpić „rozliczenie finansowe”. Koszt dla Wielkiej Brytanii szacowano na 35-39 mld funtów.
Czytaj też: href="https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/unijny-szczyt-startuje-w-czwartek-tematem,182,0,2423990.html">Unijny szczyt startuje w czwartek. Tematem m.in. brexit
Wizja twardego brexitu staje się coraz bardziej realna. To rozstanie bez umów przejściowych, bez czasowego dostępu do wolnego rynku z obu stron z możliwymi cłami i ograniczeniami handlowymi. Ucierpią na tym wszyscy, ale Unia bardziej.
Duży minus handlowy
Wielka Brytania ma od wielu lat ujemne saldo obrotów z zagranicą. Od stycznia do października minus w handlu towarami i usługami wyniósł 26 mld funtów. Ostatni miesiąc, kiedy była nadwyżka, a zarazem jedyny taki w tym wieku, to luty 2011 roku.
Zjednoczone Królestwo jest zresztą czwartym największym importerem na świecie i największym w Unii Europejskiej. W ubiegłym roku sprowadzono tam towary o wartości 641 mld funtów i mimo spadków waluty trend do kupowania za granicą więcej, niż się wyeksportowało, wcale nie wyhamowuje.
Import z samej tylko Unii Europejskiej wynosi ostatnio średnio prawie 25 mld euro miesięcznie - podaje Eurostat. Jakakolwiek wojna handlowa między kontynentem, a Wyspami nikomu nie posłuży, a już z pewnością najbardziej tym, którzy wprowadzają swoje towary na rynek brytyjski, czyli m.in. Polsce.
W tym roku Polska jest na ósmym miejscu na liście największych eksporterów do Wielkiej Brytanii - pokazują dane HM Revenue & Customs (HMRC). Bylibyśmy więc ósma największą ofiarą zamykania granic pomiędzy rynkami. Największymi ofiarami będą w kolejności: Niemcy, Holandia i Francja. To te kraje eksportują najwięcej wartościowo na Wyspy.
Jednak porównując PKB krajów sytuacja wygląda już inaczej. Wartość eksportu do Wielkiej Brytanii w tym roku stanowi ponad 8 proc. PKB Irlandii, ponad 7 proc. Belgii, a prawie 7 proc. Holandii. W przypadku Polski to niecałe 3 proc. krajowego produktu. Daje nam to czwarte miejsce wśród potencjalnie najbardziej poszkodowanych brexitem bezwarunkowym z pierwszej 10. największych eksporterów.
Unia jak Chiny
Sytuacja jest dość podobna do konfliktu handlowego USA-Chiny. Sytuacja handlowa na korzyść Chin sprawia, że to Trump ma lepsze karty w negocjacji stawek celnych pomiędzy krajami. Ostatnio Chiny, choć to dla nich niewygodne z prestiżowego punktu widzenia, dążą do porozumienia. Bez niego upadnie wiele firm w Kraju Smoka, które swoją produkcję nastawiły na rynek amerykański.
- Pojawiają się nawet raporty o zwiększonych zakupach amerykańskich produktów przez stronę chińską, co oznaczałoby wypełnienie słów wcześniej wypowiedzianych przez Donalda Trumpa, co do których inwestorzy podchodzili bardzo sceptycznie - wskazuje Łukasz Bugaj.
Ciekawe jest, że w przypadku rozmów UE-Wielka Brytania to Unia była stroną z twardszym stanowiskiem, żądała pieniędzy za możliwość opuszczenia jej szeregów. Mimo tego, że Wielka Brytania była płatnikiem netto.
Czytaj też: href="https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/twarda-gra-tuska-ws-brexitu-ekspert,55,0,2423863.html">Twarda gra Tuska ws. brexitu. Ekspert: Inaczej nie można
To sprawiało wrażenie, jakby politycy byli obrażeni, że ktoś śmiał wyjść z Unii albo chcieli po prostu zniechęcić kolejnych chętnych do podobnego kroku. Bez patrzenia na konsekwencje ekonomiczne potencjalnego „twardego rozstania”.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl